Że CD jako nośnik skazany jest na wyginięcie - to już ustalone, klamka zapadła. Najciekawsze jest natomiast, co stanie się z albumami jako najważniejszym muzycznym produktem, niezależnie od formy ich publikowania. To wokół albumów do tej pory wszystko się kręciło. Do dziś nawet, nie wiedzieć czemu, stosowana jest fraza "trasa koncertowa promująca płytę", choć rzeczywistość jest zgoła odwrotna. Premiera albumu nadal uruchamia całą machinę działań promocyjnych - wywiady, konferencje prasowe, występy w telewizji i tak dalej. Jednak ten model z roku na rok wydaje się być coraz bardziej anachroniczny. - Cóż to jest płyta? Fetysz? Żeby postawić na półce? Dla kolekcjonerów? To wszystko jest 'bullshit', to jest podtrzymywane sztucznie - mówi Marek Piekarczyk z TSA w rozmowie z INTERIA.PL. Dyskusja o przyszłości albumów toczy się już od kilku lat. Postanowiliśmy zebrać padające argumenty, dodając też coś od siebie. Albumy na śmietnik historii - 5 powodów: 1. Inaczej żyjemy, inaczej słuchamy muzyki. Piosenki towarzyszą nam w codziennym pośpiechu - w samochodzie, podczas joggingu, przy odrabianiu lekcji. Im dalej w XXI wiek, tym trudniej kontemplować 60-minutowy album jako całość. 2. Kult singla. Lubimy kliknąć "lubię to" pod dobrą piosenką na Facebooku. 90% cyfrowej sprzedaży to pojedyncze utwory, a zaledwie 10% albumy. Ponieważ internetowe sklepy typu iTunes są nie tyle przyszłością, co teraźniejszością, ten trend będzie się intensyfikował. Nie zagajamy już: "słyszałeś nowy album Rihanny?" tylko: "widziałeś nowy teledysk Rihanny?". 3. W ciągu ostatniej dekady - mimo chwilowych odbić - sprzedaż płyt spadła na łeb, na szyję. Trudno sobie wyobrazić, by nastąpiło odwrócenie tej tendencji. 4. Dawno, dawno temu, gdy okazywało się, że jeden z kumpli ma najnowszą płytę gwiazdy rocka, szło się do niego do domu i wysłuchiwało w zachwycie dzieło od początku do końca. A potem jeszcze raz. Dziś nie praktykuje się już takich "rozrywek". 5. Gdzie te kilometrowe kolejki o północy do sklepu muzycznego w dniu premiery nowej płyty? Nie dość że nie ma kolejek, bo premiera albumu przestała być wydarzeniem, to jeszcze zniknęły muzyczne sklepy. Muzyczna prasa - zajmująca się pisaniem o albumach - ledwo zipie. Albumy przetrwają - 5 powodów: 1. Spadki sprzedaży zatrzymały się na przełomie 2010 i 2011 roku i od tego czasu wyniki przemysłu fonograficznego są w miarę stabilne. 2. Sukces Adele - już 19 milionów sprzedanych egzemplarzy albumu "21" - jasno wskazuje, że album jako całość, jako jednolite dzieło sztuki wciąż może cieszyć się ogromną popularnością. Pod warunkiem, że publiczność uzna artystę za godnego wydania tych kilkudziesięciu złotych czy kilku dolarów. 3. Śmierć albumów głoszona jest od lat. Już za chwilę, już za minutkę wszystko się zawali. Nic takiego jednak nie nastąpiło. 4. Trudno sobie nawet wyobrazić, by rzecz tak mocno osadzona w kulturze mogła z roku na rok przestać interesować ludzi. Zmieniają się nośniki, ale formuła trwa. Nikt nie zająknie się, że miałyby kiedykolwiek zniknąć filmy, choć przecież kinematografia - zwłaszcza rynek filmów na DVD - większą złapała zadyszkę niż fonografia. 5. Młodzi, początkujący wykonawcy pytani o największe marzenie wciąż najczęściej odpowiadają: nagrać i wydać album. Które argumenty bardziej was przekonują? Jaka przyszłość czeka muzyczny rynek? Zachęcamy do komentowania! Kiedy muzyka będzie za darmo - czytaj naszą analizę z 2010 roku