Z albumem Cheryl Cole problem jest taki, że równie dobrze mogłaby go nagrać inna wokalistka. "A Million Lights" to nic innego jak przegląd aktualnych popowych trendów. Soczysty elektroniczny bit spotyka się w połowie drogi z wpływami r'n'b. Wciąż tanecznie, choć już dalej od lat 80. (supermodnych dwa, trzy lata temu), a bliżej tego, co dzieje się na kwitnącej dubstepowej scenie. Swoje kompozycje i podkłady zaserwowali brytyjskiej piękności takie asy jak Alex da Kid, Calvin Harris, Taio Cruz czy jej przyjaciel Will.i.am. Cheryl dośpiewuje do tego o tym, że została zraniona, że czasami tęskni, że niegotowa jest jeszcze na miłość, ale czuje się silna, niezależna i w przypływie złości śpiewa nawet do dawnego ukochanego: "pieprz się". Jest oczywiście solidna porcja mądrości a la Paulo Coelho np. "miłość jest samotnością". Jednak teksty, choć proste, nie rażą przesadnie tandetą, a wiele fanek z pewnością pomyśli: to o mnie! Nie ironizuję - uważam to za atut "A Million Lights". Z przyjemnością słucha się nagranej z Will.i.amem kontynuacji piosenki "3 Words" - "Craziest Things", zadziornego, pulsującego "Screw You", bardzo przebojowego "Girl In The Mirror" (wdzięczny tytuł w kontekście hitu Michaela Jacksona) czy przygotowanego przez Lanę del Rey "Ghetto Baby". Nie mogę natomiast odeprzeć wrażenia, że "Girl In The Mirror" i "Sex Den a Mutha" to jakieś zaginione piosenki Rihanny. Stylistycznie tak blisko, że chyba aż za blisko. Szczególnie z perspektywy artystycznego wizerunku Cheryl Cole, którego... tak naprawdę nie ma. Podczas diamentowego jubileuszu królowej Elżbiety II Cheryl zaśpiewała na żywo bardzo źle, potwierdzając obiegową opinię, że jej talenty wokalne ograniczają się do przyjemnej barwy i czarującego akcentu. Resztę można zamknąć w obrębie szeroko pojętej poprawności. No, jest oczywiście Cheryl piękna. Ale brak wyrazistego "podpisu" na jej piosenkach, pozawizualnych cech wyróżniających ją z tłumu popowych gwiazdek, naraża Brytyjkę na zarzut, że gdyby taka piękna nie była, to mogłaby takiej kariery nie zrobić. Po trzech solowych albumach Cheryl Cole, występująca teraz jako Cheryl, wciąż nie opracowała choćby zrębów swojego muzycznego credo. A to już najwyższa pora! 5/10 Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL! Cheryl fałszuje dla królowej - zobacz wideo: