- "Parawaning"? Wychodzi brak kultury i kompleksy. Wstyd! - mówi Interii Justyna. W tym roku wybiera się z rodziną nad polskie morze. Planują wziąć ze sobą mały namiot plażowy dla dziecka, a parawan mieć gdzieś "w rezerwie", gdyby mocno wiało. - Co innego osłonienie się od wiatru, a co innego aneksja połowy plaży. To drugie to typowo polski wakacyjny obciach i oby odszedł w końcu w zapomnienie - komentuje. Darłowo: Wypowiedzieli wojnę parawaningowi Z "parawaningiem", czyli "rezerwowaniem" fragmentu plaży za pomocą parawanu, walczyły od 2016 roku władze Darłowa. Zdarzały się bowiem sytuacje, gdy wczasowicze już przed godziną 5 rano pojawiali się na plażach, aby "zaparawanować" jej część dla siebie. Były nawet plany wprowadzenia zakazu rozstawiania parawanów na plaży. Mówił o tym głośno sam burmistrz Darłowa Arkadiusz Klimowicz. Z tego pomysłu ostatecznie zrezygnowano, stawiając na akcję informacyjną. I tak powstał "Kapitan Parawan" - początkowo komiksowa postać z twarzą burmistrza, a rok później cały komiks traktujący o zachowaniach turystów na plaży. Efekty tego działania są widoczne do dziś. Waldemar Śmigielski, dyrektor Referatu Sportu i Rekreacji Urzędu Miejskiego w Darłowie mówi Interii: - Na początku wakacji tych parawanów praktycznie nie było. Teraz na plaży jest faktycznie dużo ludzi i parawanów, ale mamy też silny wiatr. Co oznacza, że w końcu ludzie zaczęli używać parawanów zgodnie z przeznaczeniem, czyli jako ochronę przed wiatrem. W wakacje 2022 to "obciach na plaży" Śmigielski przyznaje: - Nie obserwujemy już osób pojawiających się na plaży o 5-6 rano, aby "zarezerwować" sobie teren, opuścić plażę i wrócić po kilku godzinach. To się skończyło. Stawianie tego parawanu, odgradzanie swojego terenu, to jest teraz obciach na plaży. Inni plażowicze krzywo patrzą na takie zachowanie. - Mamy nadzieję, że przyczyniliśmy się do tego właśnie "Kapitanem Parawanem", pokazaliśmy ludziom, że to nie wypada. I faktycznie jest teraz takie myślenie - dodaje Waldemar Śmigielski. - W dalszym ciągu liczymy na rozsądek plażowiczów. Mamy nadzieję, że ten "trend" nie wróci - dodaje. Kary za parawaning - Z "parawaningiem" jest trochę tak, że wybieramy sobie przestrzeń, żeby wydzielić kawałek plaży tylko dla siebie na jakiś określony czas. Musimy jednak pamiętać, że takie ogrodzenie terenu nie sprawia, że ten teren rzeczywiście staje się nasz - mówił na antenie Polsat News dr Mikołaj Małecki, karnista z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor bloga Dogmaty Karnisty. Wyjaśnił, że to nadal jest miejsce publiczne, do którego mają prawo również inni plażowicze. - Dlatego musimy postępować w tej kwestii rozsądnie, zgodnie z zasadami współżycia społecznego - dodał. - Nie możemy na przykład w przypadku zatłoczonej plaży wydzielić sobie tak dużego obszaru, żeby inni musieli się tłoczyć na małej, wąskiej przestrzeni na pojedynczych ręcznikach. W skrajnej sytuacji może to być uznanie za wykroczenie, które polegałoby na "wybryku" zakłócającym porządek publiczny - mówił Małecki. Wskazywał również, że policja może ukarać mandatem plażowicza za "zakłócenie porządku publicznego". - Chodzi o zbyt ekspansywny sposób rezerwowania sobie plaży - podkreślił. Policja kontra parawany? Sporadyczne zgłoszenia Sprawdziliśmy w kilku nadmorskich komendach policji, czy w ostatnich sezonach wakacyjnych zdarzały się interwencje związane z "parawaningiem". Podkom. Jolanta Grunert, oficer prasowa KMP w Gdyni poinformowała Interię, że "na terenie Gdyni nie odnotowano interwencji dotyczących ekspansywnego rozstawiania parawanów na plażach". Podinsp. Magdalena Ciska, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku przekazała, że komenda nie prowadzi szczegółowych statystyk interwencji, które odnosiłyby się do takich zgłoszeń, a w ostatnich dniach nie odnotowano tego typu interwencji. Podobną odpowiedź otrzymaliśmy od asp. Szt. Lucyny Rekowskiej, oficer prasowej KMP w Sopocie. - Policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Słupsku otrzymywali w dwóch ostatnich latach sporadyczne zgłoszenia dotyczące nieprawidłowego rozstawiania parawanów, szczególnie w tych częściach plaż, które objęte są nadzorem ratowników, a nieprawidłowe rozstawienie parawanu może utrudnić pracę ratownikom - przekazał sierż. Szt. Jakub Bagiński, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Słupsku. Zapewnił, że w tych przypadkach wystarczyło zwrócenie uwagi przez ratowników i przestawienie parawanów. Kłótnie między plażowiczami - Pamiętajmy również o tym, aby rozstawiony parawan nie blokował możliwości swobodnego przejścia, a przede wszystkim nie utrudniał ewentualnej akcji służbom ratunkowym. Polskie plaże to prawie 500 km pas piaszczystego wybrzeża, a w niektórych miejscach ma nawet 100 m szerokości. Każda osoba powinna znaleźć dla siebie odpowiednie i przede wszystkim bezpieczne miejsce do wypoczynku - wskazał oficer prasowy. W związku z "parawaningiem" interwencji nie przeprowadzała też Komenda Powiatowa Policji w Wejherowie - ani w obecnym, ani w dwóch poprzednich sezonach. Na terenie podległym KPP w Lęborku również w sprawie "parawaningu" nie interweniowano. Jak słyszymy od jednej z policjantek, oficjalnych zgłoszeń często nie ma, ale nieraz na plażach dochodzi do kłótni między plażowiczami, a źródłem ich konfliktów są właśnie parawany. Dwa metry odstępu, cztery mkw plaży na grupę Tuż przed tegorocznym sezonem na czterech plażach w gminie Dziwnów wprowadzono pewne zasady. Zamysł był taki, aby zachować dystans społeczny w związku z koronawirusem, o czym mówi nam Łukasz Dzioch, zastępca burmistrza Dziwnowa. Przy wejściach do plaż w Międzywodziu, Dziwnowie, Dziwnówku i Łukęcinie postawiono specjalne znaki. - Znajdziemy na nich zalecenie zachowania dwumetrowego odstępu między plażowiczami oraz parawanami, które również powinny być rozstawione w odległości co najmniej dwóch metrów. Znak przypomina też o myciu rąk, kichaniu "w rękaw" i sprzątaniu po sobie. Dodatkowo zamieściliśmy wskazanie, aby jedna grupa plażowiczów zajmowała nie więcej niż cztery metry kwadratowe przestrzeni - wymienia Łukasz Dzioch. Zastępca przyznaje, że tym ruchem włodarze chcieli przy okazji oddzielić od siebie parawany i sprawić, by nie były ustawiane jeden na drugim, co często się zdarzało. - Mieliśmy takie lata, w których wieża ratowników wodnych była oblegana przez plażowiczów i otoczona parawanami. Ratownicy nie mieli możliwości, aby swobodnie z niej zeskoczyć, gdy była taka potrzeba. Musieliśmy interweniować, co było bardzo uciążliwe. Ludzie nie rozumieli, dlaczego mają przesunąć się w inne miejsce, byli roszczeniowi - "a dlaczego, jaki jest na to przepis", "ja mam tu takie dobre miejsce blisko plaży". Robiliśmy nawet "korytarze życia" z banerów od wieży ratowników do linii brzegowej - opowiada. Przyznaje, że bywało też tak, że plażowicze o wczesnych godzinach przychodzili i rezerwowali parawanem część plaży. - Nie do tego on służy - podkreśla Dzioch. Czasami wystarczy... spacer - Na ten moment większość plażowiczów stosuje się do zasad, nie ma potrzeby interweniowania. Myślę, że jest to związane z pogodą, która na ten moment nie sprzyja intensywnemu plażowaniu. Osób na plaży nie ma dużo, zatem nie tłoczą się, nie rezerwują miejsc i nie blokują też wieży ratowników. Liczymy na to, że nawet w trakcie upałów ten trend się utrzyma - komentuje Łukasz Dzioch. I wskazuje: - W razie potrzeby straż miejska może egzekwować postanowienia z tych znaków, które postawiliśmy. Każdy plażowicz ma możliwość zadzwonić i poinformować o łamaniu zasad korzystania z plaży. Przypomina też, że plaże w gminie są bardzo szerokie. - Jest naprawdę dużo miejsca na to, by plażować w spokoju. Wystarczy odejść kawałek od wejścia. Myślę, że tu wygrywa wygoda, przez co plażowicze tłoczą się w jednym miejscu. Zachęcam do spaceru i odejścia od tych tłumów, gdzie można mieć kawałek plaży tylko dla siebie - podsumowuje.