"Mimo upływu ponad roku od pierwszego przypadku COVID-19 w Polsce media informują, że Mazowiecki Urząd Wojewódzki nadal opiera swoje działania na nieadekwatnych danych dotyczących wolnych łóżek dla pacjentów z COVID-19" - czytamy we wniosku Krzysztofa Strzałkowskiego adresowanego do prezesa NIK Mariana Banasia. Strzałkowski zacytował artykuł TVN Warszawa. "Z naszych ustaleń wynika, że we wtorek wieczorem żaden szpital na Mazowszu nie miał wolnych miejsc dla pacjentów z COVID-19. A gdy tylko coś się zwalniało, natychmiast kierowane były tam kolejne osoby. - Gdybyśmy mieli w Warszawie te 300 łóżek, które znalazły się w ostatnim raporcie wojewody, nie byłoby żadnego problemu z rozlokowaniem chorych. Te łóżka istnieją tylko na papierze - twierdzą dyspozytorzy stołecznego pogotowia". "Poważne rozbieżności" "Tak poważne rozbieżności pomiędzy danymi posiadanymi przez Wojewodę, a rzeczywistością systemu ratownictwa mogą powodować, że podejmowane przez administrację rządową działania, nie będą adekwatne do potrzeb. Ponadto publikowanie takich danych na stronach internetowych Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego, może powodować fałszywe poczucie bezpieczeństwa mieszkańców, a co za tym idzie wpływać na to, jak traktują zasady przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się SARS-COV2." - czytamy w dokumencie.Zdaniem Strzałkowskiego "wątpliwości na temat rzetelności nie rozwiewa też Mazowiecki Urząd Wojewódzki, który na moje wątpliwości dotyczące rzetelności danych odpowiedział w następujący sposób: "Informacje o liczbie łóżek dla pacjentów z COVID-19 dostępne na stronie Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego pochodzą z raportów przekazywanych przez szpitale. Dlatego tak ważne jest rzetelne raportowanie, o co apelował dziś Wojewoda podczas spotkania z dyrektorami szpitali. Od tego zależą kolejne decyzje". "Ktoś rozmija się z prawdą" - Chodzi przede wszystkim o wyjaśnienie kwestii związanej z wolnymi łóżkami covidowymi w woj. mazowieckim. Wojewoda Konstanty Radziwiłł robi kolejne konferencje prasowe, na których zapewnia, że sytuacja jest trudna, ale dla nikogo łóżek nie brakuje. Z drugiej strony docierają do nas informacje od dyspozytorów - pracowników wojewody - którzy poprzez media alarmują, że nie mają gdzie wysyłać karetek, bo łóżek nie ma. Ktoś zatem w tej sprawie rozmija się z prawdą - komentuje Interii Strzałkowski. - Rozumiem potrzebę działania PR-owego rządu, ale jest przecież pewien próg odpowiedzialności, którego należałoby się trzymać - dodaje. - Mam nadzieję, że NIK pilnie zajmie się tym wnioskiem - podsumowuje. Pismo zostało w poniedziałek wysłane drogą elektroniczną do NIK, a jutro zostanie dostarczone osobiście w siedzibie Izby. "Jesteśmy na wojnie" Już tydzień temu pisaliśmy w Interii o doniesieniach medyków, którzy alarmowali, że w Warszawie nie ma wolnych miejsc dla pacjentów z COVID-19. - Sytuacja była zła, ale teraz jest dramatyczna. Pacjent z Warszawy zakażony koronawirusem nie znajdzie miejsca w szpitalu w stolicy - mówił nam ratownik z Warszawy. Dr Jan Stachurski, ratownik medyczny i wicedyrektor Fundacji Wsparcia Ratownictwa RK, który na co dzień pracuje w zespołach ratownictwa medycznego, przyznał również w rozmowie z Interią: - Tak, faktycznie nie ma miejsc dla pacjentów z COVID-19 w szpitalach w Warszawie. Ten problem narastał w ostatnim tygodniu, jest coraz gorzej. Łóżka dla takich pacjentów są jedynie poza Warszawą - nikogo już nie dziwi, że warszawskie karetki jeżdżą po całym Mazowszu.- Należy też podkreślić, że miejsca w szpitalach poza Warszawą są ograniczone i ubywają bardzo szybko. Sytuacja wydaje się być bardzo trudna. Co więcej, większość wolnych miejsc, które na chwilę się pojawiają, to są miejsca po osobach, które przez COVID-19 zmarły - podkreśla. - Jesteśmy na wojnie - dodaje ratownik medyczny. W danych publikowanych przez Mazowiecki Urząd Wojewódzki wolne łóżka zawsze się znajdują. - To są łóżka papierowe - komentówał wówczas w rozmowie z nami Krzysztof Strzałkowski. Darmowy program - rozlicz PIT 2020