Obecnie kradzież rzeczy wartych do 500 zł to wykroczenie, za które grozi maksymalnie 30 dni aresztu. Przestępstwem zagrożonym karą nawet do pięciu lat pozbawienia wolności jest natomiast kradzież powyżej tej kwoty. Może się to niedługo zmienić. "SEJM: Podnosi próg od którego kradzież jest przestępstwem z 500 zł na 800 zł. Poniżej tego progu to tylko wykroczenie. Zapis pojawił się w projekcie zmiany KK" - napisał na Twitterze Rafał Mundry. Początkowo rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy - Kodeks karny oraz niektórych innych ustaw nie przewidywał podwyższenia tak zwanego progu przepołowienia oddzielającego kradzież wykroczeniową od kradzieży przestępczej. Ten pomysł pojawił się dopiero w sprawozdaniu Komisji Nadzwyczajnej ds. zmian w kodyfikacjach. Jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna", pomysłodawca tej poprawki Bartłomiej Dorywalski z PiS wskazywał, że argumentem przemawiającym za podniesieniem progu kradzieży jest podwyższenie płacy minimalnej. Co więcej, taka zmiana ma zapobiec "angażowaniu nadmiernych środków ze strony wymiaru sprawiedliwości w prowadzenie częstokroć kosztownych postępowań". Dodatkowo podkreślił, że od czerech lat nie podnoszono kwoty przepołowienia. "800 plus dla złodziei" Sprawę skomentował dr hab. Mikołaj Małecki, autor strony "Dogmaty Karnisty". "W związku z szalejącą inflacją w Polsce, rządzący chcą zatroszczyć się o... złodziei" - pisze karnista. Proponowane zmiany nazywa "800 plus dla złodziei". Przypomina też, że "to właśnie aktualna większość rządząca zmieniła wprowadzoną w 2013 roku filozofię przepołowienia z elastycznej '1/4 wartości minimalnego wynagrodzenia' na sztywne 500 zł". I cytuje przedstawicieli ministerstwa sprawiedliwości, którzy w tym czasie mówili: "Nic tak nie rozzuchwala, jak brak reakcji na drobne kradzieże. Uzależnienie wysokości progu od płacy minimalnej powoduje de facto, że co rok można kraść więcej i więcej, na czym cierpią nie tylko poszkodowani, ale i autorytet państwa". "Dziś to samo ministerstwo popiera zmiany, które właśnie spowodują, że będzie można ukraść o wiele więcej" - wskazuje dr hab. Mikołaj Małecki. "Absolutnie niedopuszczalne" - Jest to absolutnie niedopuszczalne - mówi Interii Maciej Ptaszyński, wiceprezes zarządu Polskiej Izby Handlu, komentując proponowane zmiany. - Wielokrotnie jako organizacja branżowa mówiliśmy, że podnoszenie tego progu uderza w uczciwych przedsiębiorców. 800 zł to poważna kwota, jeżeli chodzi o zakupy w punkcie detalicznym - wskazuje. W ocenie Izby konstrukcja czynów przepołowionych w przypadku kradzieży naraża uczciwych przedsiębiorców na ryzyko notorycznych kradzieży oraz budzi wątpliwości co do właściwego interpretowania konstytucyjnej zasady ochrony własności. - Już obecna kwota 500 zł jest uznawana przez branżę za rażąco zbyt wysoką. Zmiana na 800 zł jest przyzwoleniem i zachętą do dokonywania kradzieży w sklepach. Mamy pełną świadomość, iż wprowadzono rejestr sprawców kradzieży, jednak kategorycznie sprzeciwiamy się wprowadzeniu takiej zmiany, ponieważ sam rejestr wszystkiego nie rozwiąże. Nie ma żadnego uzasadnienia, aby w ten sposób relatywizować kradzież. Jako najszersza reprezentacja handlu detalicznego w Polsce z całą stanowczością sprzeciwiamy się takim zmianom - podkreśla Maciej Ptaszyński. Zamiast 100 przysłowiowych czekolad, będą mogli ukraść ich 130 Radosław Skowierzak, prezes zarządu J-S Sp. z o. o. prowadzącej sklepy Lewiatan w województwie śląskim i małopolskim, mówi Interii: - Zmiana z 500 zł na 800 zł w kontekście kradzieży to podwyższenie progu o 60 procent. Jeśli mówi się, że powodem jest inflacja, to zupełnie tego nie rozumiem, ten argument nie ma żadnego uzasadnienia. Inflacja jest przecież dużo mniejsza nawet na przestrzeni wielu ostatnich lat. I wskazuje: - Za 500 zł można było ukraść umowne 100 czekolad. A 800 zł to nie jest równowartość 100 czekolad, bo aż tak nie zdrożały. Złodziej w tej kwocie zmieści tych umownych czekolad minimum 130. - Zarówno moja firma, jak i inni właściciele sklepów na naszym terenie, mamy ogromny problem z kradzieżami. Stanowią one od 0,7 do 1,5 procent obrotu sklepu spożywczego. W przypadku firmy, którą prowadzę, są to kwoty sięgające około miliona złotych rocznie. To wiele TIR-ów towarów wynoszonych w kieszeniach nieuczciwych ludzi. I nie mówimy o kradzieży zorganizowanej, a o drobnej, kieszonkowej - wskazuje przedsiębiorca. Przyznaje, że nie ma dnia, aby nie stwierdzono kradzieży w którymś z kilku prowadzonych przez spółkę sklepów. - Na policję zgłaszamy tylko niektóre, gdy ujmiemy złodzieja lub znamy jego dokładny wizerunek lub dane osobowe. Całkowita wartość kradzionych towarów najczęściej przekracza rentowność firmy. Złodzieje wynoszą więcej, niż zarabia sam właściciel - mówi Radosław Skowierzak. Atrapy na półkach, wycofany towar Przedsiębiorca podkreśla, że złodzieje nie kradną dlatego, ponieważ cierpią głód. - Wskazuje na to asortyment "znikający" ze sklepów. Najczęściej kradzione są kawy, bombonierki i czekolady. Bombonierka nawet nie leży na półkach, często jest to w sklepie tylko atrapa, którą wymienia się na właściwy produkt przy kasie. Tak samo czekolady 250-300 gramowe, w celu ochrony, przenoszone są za ladę tam, gdzie stoją alkohole. Często liczba kradzionych czekolad danego rodzaju przewyższa liczbę sprzedawanych - wyjaśnia nasz rozmówca. Zauważył, że czasem są to tak zwane kradzieże na zamówienie. Później złodzieje sprzedają skradziony towar na bazarach. - Markowe masło kradzione było w takich ilościach, że przestaliśmy je sprzedawać. 80 proc. znikało, a tylko 20 proc. udawało się sprzedać. Złodzieje chętnie kradną także perfumy, kosmetyki, ser żółty w kostkach. Często zdarza się, że znika cała dostawa chodliwego towaru. Półki są wyczyszczone do zera - przyznaje przedsiębiorca. "Nie pamiętam przypadku, aby ktoś dostał poważną karę za kradzież" Radosław Skowierzak mówi nam, że szczególnie na taki towar kieruje się kamery monitoringu. - Nagrania wideo pokazują, jak złodziej zdejmuje z półki czekolady, ale nie zawsze widać, ile ich jest. Oczywiście robi się wówczas remanent cząstkowy i taką liczbę, która wychodzi z różnicy remanentowej dla tego asortymentu, podaje się policji. Jednak często jest to później podważane przez sądy lub obrońcę oskarżonego. Wszystko po to, aby wykazać, że była to jednak kradzież poniżej 500 złotych. Aby wykazać, że to "tylko" wykroczenie, a nie przestępstwo - podkreśla. - Już nawet nie potrafię zliczyć, ile spraw sądowych dotyczących kradzieży w naszych sklepach toczy się na bieżąco. Niektóre trwają kilka lat, są też takie, które zakończyły się, ale wyroki nie zapadły. Przez ponad 20 lat, jak prowadzimy firmę, nie pamiętam przypadku, aby ktoś dostał poważną karę za kradzież. Zazwyczaj są to drobne kary finansowe, których ci złodzieje później i tak nie spłacają. A my nie otrzymujemy równowartości ukradzionego towaru. Prawie zawsze sąd, ku naszemu wielkiemu zdziwieniu, kosztami procesowymi nie obciąża skazanego, tylko pokrywa je budżet państwa - mówi przedsiębiorca. I opowiada: - W jednym z naszych sklepów w Będzinie mieliśmy niedawno policyjną zasadzkę. Dwójka złodziei "ubezpieczała" drzwi, dwójka kradła w sklepie. Załadowali cały kosz czekolad tak, że wartość kradzieży przekroczyła 700 zł. Sytuacja zakończyła się pościgiem i ujęciem sprawców. Od sądu przyszła jednak informacja, że sprawa została umorzona. Sąd uznał, że obecne środki, które dotykają człowieka wynoszącego towar, jak się okazało 17-latka, wystarczają. A te "wystarczające środki" to opieka kuratora mimo "recydywy". To zapewne osoba, która w zorganizowanej grupie kradnie bezpośrednio, a jest "wystawiana" przez osoby dorosłe organizujące proceder. I one wiedzą, że ten nastolatek nie podlega prawu tak samo jak osoba pełnoletnia. I z tego powodu mimo zgłaszanych do organów kolejnych wykroczeń najprawdopodobniej dalej kradnie. System kaucyjny a kradzieże - Podwyższenie progu kradzieży daje dodatkową ochronę złodziejom. Ci ludzie po prostu śmieją nam się w twarz. A dla nas oznacza to jeszcze większe straty i dalszą postępującą demoralizację kradnących - podsumowuje Radosław Skowierzak. Mówi o jeszcze jednej zmianie prawa, która może wpłynąć na większą skalę kradzieży. - Zbliżamy się do ogłoszenia ustawy o systemie kaucyjnym. Proponowany od przyszłego roku ustawowy obowiązek skupu niemal wszystkich rodzajów opakowań szklanych i PET spowoduje z pewnością gwałtowny "popyt" wśród złodziei na te gorzej chronione, ale wartościowe towary - ocenia. - Już teraz mamy dużo kradzieży europalet, pojemników na piwo czy samych butelek po piwach, które znajdują się często w zabezpieczonych tylko siatką boksach obok sklepów. W sklepie trudno jest składować takie opakowania ze względów higienicznych i przepisy. Złodzieje to zarówno drobni "zbieracze opakowań" jak i zorganizowane szajki, które nocą w ciągu kilku minut, zanim przyjedzie patrol ochrony, kradną i wywożą konkretne ilości np. palet. Wejście w życie wymienionych przepisów zwiększy z pewnością skalę tego procederu - stwierdza Skowierzak. Michał Woś: Zasada równego prawa Michał Woś, wiceminister sprawiedliwości, pytany w Radiu Plus, czy resort popiera zmianę progu kradzieży, odpowiedział: - Jak złodziej ukradnie mikser, który był warty 490 złotych i idzie to na wykroczenie, a teraz ten sam kosztuje 600 złotych... to zasada równego prawa. - Z perspektywy złodzieja, czy on pójdzie siedzieć z kodeksu wykroczeń, albo czy to będzie przestępstwo, to jest obojętne. To sensowna zmiana. Platforma wprowadziła próg przestępstwa parę lat temu wskazywany jako 1/4 płacy minimalnej. Za naszych rządów płaca minimalna poszła radykalnie w górę, to 1/4 mniej więcej wychodzi 800 złotych (...) Można to ubrać w problemy inflacyjne, że inflacja dla złodzieja, ale to 800 złotych wydaje się roztropne z perspektywy umniejszenia biurokracji - ocenił wiceminister.