1 września przewodniczący Rady Dzieci i Młodzieży RP przy MEiN w ostrych słowach ocenił zmiany, jakie zaszły w polskiej szkole, nazywając je "szczujnią na indywidualizm i różnorodność". "Jestem przewodniczącym Rady Dzieci i Młodzieży RP przy ministrze Przemysławie Czarnku. Nie ma zgody młodego pokolenia na szczucie na mniejszości, na chamstwo i brak szacunku do kobiet, czy wreszcie radykalne zmiany w programie nauczania, które mają służyć tylko tępej propagandzie rodem z TVP info" - napisał Lewandowski na Twitterze. "Polska szkoła stała się szczujnią na indywidualizm i różnorodność. Protekcjonalne podejście do kobiet, brak szacunku do jakichkolwiek mniejszości sprawia, że nie każdy dobrze się czuje w budynku, który powinno być bezpiecznym miejscem nauki. Nie ma na to zgody młodego pokolenia" - dodał. Minister edukacji i nauki po tych wypowiedziach zaprosił Jakuba Lewandowskiego na spotkanie. W tym samym dniu Rada wystąpiła o odwołanie go z funkcji przewodniczącego. "Pan Jakub Lewandowski, pełniąc funkcję Przewodniczącego Rady Dzieci i Młodzieży Rzeczypospolitej Polskiej przy Ministrze Edukacji i Nauki wykazywał się wyjątkowym brakiem umiejętności zarządzania młodzieżową radą" - argumentowano. "Minister dominuje w rozmowie" Spotkanie z ministrem odbyło się w piątkowy poranek. W rozmowie z Interią Jakub Lewandowski przyznaje, że było bardzo trudne. - Minister jest osobą, która dominuje w rozmowie. Jeśli ktoś nie wypowiada się po jego myśli, to bardzo umiejętnie obraca wszystko na swoją korzyść - relacjonuje Lewandowski. Co działo się na spotkaniu? Według relacji przewodniczącego Rady Dzieci i Młodzieży minister przeglądał artykuły prasowe i cytował jego wypowiedzi. - Pytał mnie o nie i prosił o wyjaśnienia - dodaje. - Powiedziałem: panie ministrze, widział pan spot akcji Wolna Szkoła? Tam padły pana słowa wypowiedziane ustami młodego człowieka. Odpowiedział, że widział, i dodał, że czysto matematycznie rzecz biorąc, jeżeli kobieta rodzi pierwsze dziecko w wieku 30 lat, to czy będzie tak, jakby urodziła je w wieku 21? Czy tych dzieci urodzi wtedy faktycznie więcej? Mowę mi odebrało. Powtórzył właściwie to, co padło w tym spocie. Stwierdziłem, że to podmiotowe traktowanie kobiet. Minister odpowiedział, że nie, bo przecież docenia rolę kobiet jako matek, a w konstytucji jest zapisana istotna rola macierzyństwa - relacjonuje Lewandowski. Dodaje, że spotkanie trwało zaledwie 20 minut. - Minister ostrym tonem, bardziej rozkazującym niż proszącym, poinformował mnie, żebym w taki sposób, jak dotychczas, już się nie wypowiadał. Stwierdził, że moje słowa to kłamstwa - dodaje Lewandowski. Oświadczenie MEiN Ministerstwo edukacji i nauki po spotkaniu wydało też swoje oświadczenie. Czytamy w nim: "W trakcie spotkania pan Jakub Lewandowski nie przedstawił żadnych merytorycznych racji uzasadniających jego radykalne, zaangażowane politycznie wypowiedzi z ostatnich dni. Minister nie uzyskał również jakiejkolwiek rzeczowej odpowiedzi na polemiki pozostałych członków Rady i innych przedstawicieli młodego pokolenia, które licznie pojawiły się po wystąpieniu przewodniczącego na konferencji z politykami niektórych partii politycznych". "Warto podkreślić, że wzmacnianie inicjatyw społecznych dzieci i młodzieży to jeden z priorytetów Ministra Edukacji i Nauki, czego potwierdzeniem są liczne aktywności ministra skierowane na troskę o jak najlepszy dialog z młodym pokoleniem". Odwołanie Jakuba Lewandowskiego? "To kwestia chwili" - Minister pokazał mi też wniosek o moje odwołanie, który złożyła część członków Rady Dzieci i Młodzieży. Pod spodem była druga kartka. Myślę, że mogło to być moje odwołanie, ale nie zostało mi wręczone. Minister powiedział, że zastanawia się, czy mnie odwołać, czy nie. Stwierdził, że zobaczy, co przyniosą kolejne dni, ale "to kwestia chwili" - opowiada Lewandowski. Anna Ostrowska, rzeczniczka prasowa MEiN, spytana przez nas, czy Jakub Lewandowski zostanie odwołany, odpowiedziała: "Decyzja w tej sprawie nie została podjęta". Jakub Lewandowski: Nie żałuję Jakub Lewandowski przyniósł ministrowi Czarnkowi artykuły z historiami młodych ludzi, dla których szkoła nie okazała się przyjaznym miejscem. Wręczył mu je, jednak liczył na jakąś rozmowę na ten temat. - Minister podziękował, zabrał artykuły, ale nie chciał na ten temat rozmawiać - dodaje nasz rozmówca. Pytany, czy żałuje swoich słów, które spowodowały całe zamieszanie, odpowiada: - Absolutnie nie. Powiedziałem też to ministrowi prosto w oczy, starczyło mi na to odwagi. Wciąż podtrzymuję to, co mówiłem. Nie wycofuję się z tego. Coś we mnie pękło i musiałem te wszystkie słowa wypowiedzieć. Zapowiedział też, że w poniedziałek ruszy z pewną akcją. Szczegółów nie chciał zdradzać.