- Do każdego leku, w tym szczepionki, stosuje się tę samą metodę obliczania skuteczności - zaznacza na wstępie rozmowy z Interią Bartosz Fiałek, lekarz specjalista w dziedzinie reumatologii, popularyzator wiedzy medycznej i działacz społeczny w obszarze ochrony zdrowia. Podaje przykłady. Najpierw szczepionka Pfizera. - Do wykazania skuteczności przebadano grupę około 44 tys. osób. Połowa dostała szczepionkę, a pozostała grupa - placebo. W grupie ze szczepionką przeciw COVID-19 zachorowało 8 osób, a w grupie z placebo - 162 osoby. Łącznie zachorowało więc 170 osób. 8 z 170, to około 5 proc., a więc tyle zachorowało, a w 95 proc. preparat Pfizer-BioNTech jest skuteczny - wyjaśnia lekarz. Jako drugi przykład podaje badania nad preparatem Moderny. - Na badanej grupie ok. 30 tys. osób, w grupie szczepionej było 11 przypadków zachorowania, a wśród osób, które dostały placebo - 185 osób. 11 z 196 to około 5,6 proc., dlatego skuteczność tej szczepionki to te 94,4 proc. - oblicza podczas naszej rozmowy. - To jest cała magia tych wyliczeń. Zawsze, w każdym z badań, tak to wygląda - bierze się pod uwagę te dwie grupy, zaszczepione i z placebo. To się stosuje tak naprawdę do badania skuteczności każdego leku - podkreśla lekarz. Dwie różne dane Spytaliśmy naszego rozmówcę, jak w takim razie odczytywać słowa prof. Andrzeja Horbana, który stwierdził, że procent skuteczności określa, ile osób po przyjęciu szczepionki nie zachoruje, a reszta wskazuje liczbę osób, które mogą zapaść na COVID-19, ale przejdą tę chorobę w sposób łagodny. Bartosz Fiałek zaznacza, że jest to już kolejna kwestia. - To jest przełożenie tej skuteczności na populację. Tu mamy statystykę. Znów podajmy przykład. W grupie tysiąca osób, która przyjmie szczepionkę Pfizera, przy zetknięciu się z COVID-19 950 osób nie zachoruje, a 50 osób może zachorować, ale będzie przechodzić infekcję w sposób łagodny. W grupie zaś stu osób, 95 nie zarazi się, a 5 będzie lekko chorować. O tym mówi wyliczona wcześniej skuteczność na poziomie 95 proc. - wyjaśnia nasz rozmówca. - Mamy dwie różne dane. Inaczej obliczamy skuteczność wynikającą z badań, a inaczej omawiamy ją przekładając na konkretną grupę osób - zauważa. - To jest prosta sprawa, ale trzeba wiedzieć o tym, żeby te statystyki rozróżnić i we właściwy sposób tego używać. Mieć z tyłu głowy to, że jak ktoś mówi, że w grupie stu osób, które przyjęły szczepionkę, 95 zachoruje, a 5 nie, nie chodzi mu o to, że skuteczność tego leku obliczono na bazie 100 osób, a jest to skuteczność przełożona z badanych podczas badań klinicznych grup szczepionych i przyjmujących placebo, na daną grupę w populacji - podsumowuje lekarz Bartosz Fiałek.