Bucza to rodzinne miasto Myroslavy Romanenko. Zanim udało jej się uciec, przez siedem dni żyła pod rosyjską okupacją. "Będą strzelać do każdego samochodu opuszczającego Buczę" - Miasto wyglądało dokładnie tak, jak wygląda na zdjęciach pokazywanych teraz. Sytuacja była bardzo trudna. Nie mieliśmy zasięgu w telefonach, a po pewnym czasie całkowicie odcięto nam prąd. Nie miałam więc pojęcia, co się dzieje dalej, niż sięgał mój wzrok. Starałam się nie opuszczać domu - mówi kobieta w rozmowie z Interią. Przez okno widziała zniszczone domy i spalone samochody. - Rosjanie strzelali w budynki, w których mieszkali cywile. Nasz blok również ucierpiał, wybuchł pożar i musieliśmy go sami gasić. Sąsiad mówił mi, że kilka ulic od naszej widział ciała cywilów. Nie poszłam tam, za bardzo się bałam - opowiada Myroslava. Pewnego dnia postanowiła zanieść jedzenie do pobliskiego szpitala. - Akurat pojawili się w nim Rosjanie. Powiedzieli, że będą strzelać do każdego samochodu, który spróbuje opuścić Buczę - relacjonuje. Biała flaga, napis "dzieci" Później usłyszała o "zielonym korytarzu", który miał umożliwić wyjazd z miasta cywilom. - Nie wiedzieliśmy, czy jest to bezpieczne, czy w ogóle przeżyjemy. Bardzo chciałam zabrać mamę i uciec. Jedna z moich znajomych zostawiła w mieście samochód. Na szczęście był sprawny, więc razem z mamą, sąsiadem i 90-letnią kobietą ruszyliśmy w drogę. To był 11 marca - opowiada Mirosława. - Widzieliśmy ogromne zniszczenia. Część spalonych samochodów miała przyczepione białe flagi, a na drzwiach napis "dzieci". Starałam się nie patrzeć i nie szukać wzrokiem martwych ciał, ale jestem przekonana, że tam były - wspomina kobieta. I dodaje: - To był najbardziej traumatyczny czas w moim życiu. "Nie wiem, czy wszyscy przeżyli" Myroslava mieszka z mamą we Wrocławiu. Są bezpieczne. - Nie potrafię mówić o masakrze w Buczy. Patrzę na zdjęcia i widzę martwe ciała w miejscach, w których dorastałam. Czuję ból. Bardzo chcę wrócić do domu, ale nie wiem, czy kiedykolwiek będzie to możliwe. Czy dam radę codziennie patrzeć na miasto, w którym doszło do takiej masakry - mówi kobieta. Przyznaje, że od momentu wyzwolenia miasta z rosyjskiej okupacji wciąż nie ma kontaktu z kilkoma osobami, które zostały w Buczy. - Nie wiem, czy przeżyli. Czekam na listę wszystkich zabitych. Oby nie było na niej nazwisk, które znam - podsumowuje Mirosława.