Barbara Włodarczyk, nauczycielka w oddziale przygotowawczym dla małych Ukraińców, pracę z dziećmi-obcokrajowcami zaczyna zawsze od rysunków. - Poprosiłam, aby namalowali wiosnę. Większość tak właśnie zrobiła, poza grupą trzech dziewczynek w wieku 10-11 lat. One zamiast wiosny narysowały wojnę. Obrazki przedstawiały bomby, zburzone domy, leżących ludzi, krew. Co więcej, były to rysunki małe, umieszczone w rogu kartki - opowiada Interii nauczycielka. Dzieci przedstawiały swoje prace siedząc w kręgu. - Kiedy doszliśmy do rysunków tych trzech dziewczynek, powiedziałam im, że dziękuję, że miały odwagę narysować wojnę i opowiedzieć w ten sposób o tym, co widziały. Wyraziłam swoje zrozumienie, powiedziałam, że dobrze, że już uciekły, bo teraz są bezpieczne. Przytuliłam je. To było wszystko, co mogłam wtedy zrobić - mówi nauczycielka. I dodaje, że zanim dzieci z Ukrainy pojawiły się w szkole, udała się na konsultacje do szkolnej psycholog i pedagog. - Dały mi wskazówki, jak z tymi dziećmi pracować, jak się zachowywać - przyznaje. Innego razu, kiedy kolejne uczennice skończyły wykonywać przydzielone uczniom zadanie, zaczęły sklejać pudełka z papieru. - Spytałam, co to jest. Odpowiedziały, że trumny dla Putina. Powiedziałam: dość. Jedna trumna mu wystarczy - relacjonuje nauczycielka. Wizerunek Putina, pocięty i podeptany Anna (imię na prośbę bohaterki zmienione) uczy dzieci z Ukrainy od kilku lat. Nie w oddziale przygotowawczym, a podczas dodatkowych czterech godzin przeznaczonych na naukę języka polskiego. Przyznaje, że zauważyła wśród dzieci z Ukrainy takie zachowania, które opisuje pani Barbara. - Głównie rysują Putina albo wycinają go w papierze. Później tną go na kawałki, depczą po nich. Są wściekłe. To się zazwyczaj dzieje na przerwie, kiedy są zostawione same sobie. W taki sposób odreagowują. Uważam, że trzeba im pozwolić się w ten sposób uzewnętrznić. Nauczycielka podkreśla jednocześnie, że oczywiście, kiedy była świadkiem takiej sytuacji, próbowała z dziećmi rozmawiać. - Trudno w takich sytuacjach nie zareagować. Jest też szkolny psycholog, pedagog, w miarę możliwości językowych rozmawiający z tymi uczniami. Nas nikt jednak nie uczy, jak my mamy sobie poradzić z traumą tych dzieci, jak im pomóc. Powinny zostać zorganizowane profesjonalne szkolenia dla nauczycieli w tym zakresie - stwierdza Anna. Barbara wskazuje: - Obserwuję, jak zachowują się te dzieci doświadczone wojną. Niektóre są wycofane i właśnie chociażby przez prace plastyczne pokazują, co czują. Inne są agresywne, bywają złośliwe dla siebie, dla mnie też. Często nie potrafią powiedzieć, co czują, więc wyrażają to rysunkiem lub swoim zachowaniem. Ja nie mam cienia pretensji do tych dzieci. Staram się im pomóc, jak mogę. Jednak nie znam aż tak dobrze języka, nie jestem też psychologiem. Nie tylko w szkole Takie rysunki pojawiają się nie tylko w szkołach. Mówi nam o tym Rafał Przybył, burmistrz Wieruszowa (woj. łódzkie). - Mamy w urzędzie taki kącik dla dzieci, gdzie mogą usiąść przy stoliku, wziąć kartkę lub kolorowankę i zająć się malowaniem w czasie, gdy ich rodzice załatwiają urzędowe sprawy. Tych dzieci teraz jest więcej, bo i więcej jest osób z Ukrainy, które przychodzą w celu nadania im numeru pesel - wyjaśnia. Pracownice urzędu przyniosły burmistrzowi w ostatnim czasie kilka rysunków, które leżały na tym stoliku. - Widać, jaką traumę noszą w sobie te dzieci. Widziałem też rysunki spadających bomb, zniszczonych domów. Pojawia się też miłość polsko-ukraińska, czyli serduszka w polskich i ukraińskich barwach narodowych. To jest bardzo poruszające - przyznaje burmistrz. I dodaje: - Patrzymy w oczy, które widziały ten dramat i często są to oczy dzieci. W tych dzieciach są ogromne emocje, o których nie zawsze potrafią mówić. Urzędnicy rozmawiają więc z rodzicami tych dzieci. - Staramy się ich uzbroić we wsparcie specjalistów i tam ich wysyłamy. Oczywiście jestem zdania, że trzeba wyrażać swoje emocje. Warto jednak dzieciom wyjaśniać, z czego wynika ten strach, ta niepewność. Trzeba im mówić, że są w miejscu, które jest bezpieczne, a także dawać nadzieję na powrót do domu, za którym tęsknią - wskazuje Rafał Przybył. "W ten sposób radzą sobie z traumą" O tym, jak reagować na takie sytuacje, rozmawiamy z Martą Szymczyk, pedagożką szkolną, znaną w sieci jako Nieszablonowa Pedagożka. - Myślę, że nie można zostawić takiej sytuacji bez komentarza. Jeśli widzimy, że dziecko przelewa swoje emocje na papier, to najprawdopodobniej w ten sposób radzi sobie z traumą, którą przeżywa. Marta Szymczyk zauważa, że dzieci są świadkami rozmów w domu, widzą różne obrazy, słyszą różnorodne komentarze na temat wojny i osób odpowiedzialnych za tragedie dziejące się na Ukrainie, same szukają winnych. Stąd może wynikać budowanie trumny dla Putina, czy też rysowanie zabitych rosyjskich obywateli. - Należy zwrócić uwagę, że w ten sposób dzieci generują w sobie wyłącznie nienawiść, która w żaden sposób nie jest ukojeniem i nie prowadzi do właściwego rozładowania napięcia. Dzieci rysujące wojnę i złorzeczące Putinowi powinny otrzymać stałe wsparcie psychologiczne i wszelką pomoc ze strony dorosłych. Nasza rozmówczyni pytana, czy takie wyrażanie emocji może być związane z tym, że dziecko ma trudność w mówieniu o nich, odpowiada: - Tak, może być to jedna z możliwości. Dlatego warto wykorzystać taki rysunek do omówienia go z dzieckiem. Wówczas ułatwi to pracę osobie dorosłej, a i dziecko będzie miało większą łatwość mówienia. Należy z nimi rozmawiać o emocjach, skąd się biorą, jak właściwie je przeżywać. Szkolna pedagożka wskazuje, co kolejno zrobić w sytuacji, kiedy takie rysunki bądź zachowania pojawiają się w szkole na lekcjach: - Nauczyciel w pierwszej kolejności powinien zająć się dzieckiem. Jeśli uzna, że nie ma ku temu odpowiednich kompetencji, to wówczas należy oczywiście przekierować sprawę do psychologa/pedagoga. Język może być barierą, oczywiście, ale można zadbać wówczas o wsparcie psychologiczne na zewnątrz. Aktualnie bardzo wiele organizacji pozarządowych pomaga dzieciom i młodzieży zapewniając fachowe wsparcie, m.in. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę. Jest tam także telefon dla nauczycieli i rodziców - 800 100 100, gdzie można skorzystać z porady, co należy w takiej sytuacji zrobić, jak przygotować się do rozmowy z dzieckiem na trudny temat. - I oczywiście należy angażować rodziców/opiekunów, być może sami radzą sobie z traumą i nie potrafią odpowiednio wesprzeć swojego dziecka. Trzeba pokazać im, w jaki sposób rozmawiać z dziećmi o wojnie - podsumowuje Marta Szymczyk.