Strażnik otworzył celę. Jakub rozebrał się, zrobił przysiad i pospiesznie ubrał w koszulkę kupioną w kantynie i śmierdzące dżinsy, w których kilkanaście dni wcześniej zatrzymano go w mieszkaniu. Na nadgarstkach po raz kolejny zatrzaśnięto mu kajdanki. Przechodząc korytarzem aresztu śledczego minął siostrę zakonną. Powiedziała: - Ojej, chłopczyku, co ty tutaj robisz? Nie wiedział. I do dziś nie rozumie, dlaczego tam trafił. Jakub Radziszewski miał 28 lat, gdy jego życie wywróciło się do góry nogami. 28 stycznia 2016 roku o godzinie 6 rano do drzwi jego mieszkania zapukali policjanci. - Całą noc nie spałem, miałem grypę i ledwo kontaktowałem. Obudził mnie jeden z policjantów, którego mama wpuściła do mieszkania. Kazał wstać. Usłyszałem, że mam bardzo poważne zarzuty i jestem zatrzymany. Myślałem, że chcą mnie tylko przesłuchać w jakiejś sprawie. Spytali, czy mam w domu marihuanę. Miałem, więc chcąc oszczędzić panom szukania, od razu im ją przekazałem - opowiada Interii Jakub. Nie ukrywa, że w jego życiu marihuana była obecna. - Kupowałem i paliłem od nastolatka. Zawsze to był jakiś dodatek, który nadal się pojawia i u mnie i wśród moich znajomych. Nigdy jednak nie sądziłem, że może mnie to postawić w sytuacji, w której się później znalazłem - przyznaje 34-latek. Jakub nie był nigdy karany. Zarzut: obrót znacznymi ilościami narkotyków nabytymi dla grupy przestępczej - Zawieźli mnie na dołek. Nie wiem nawet dokładnie, gdzie to było. Z radiowozu niewiele było widać - opowiada Jakub Radziszewski. - To jest miejsce najokropniejsze. Tam nie ma nic, nie można nawet się wysikać. Trzeba o to prosić, co jest upokarzające. Przez chorobę czułem się bardzo źle fizycznie. Trochę spałem, trochę czytałem książkę, którą chwyciłem wychodząc z domu. "Wszystko jest iluminacją". Czekałem, co będzie dalej. Czekałem, aż ta absurdalna sytuacja się wyjaśni - wspomina. Tego samego dnia odbyło się spotkanie Jakuba z prokuratorem. - Wtedy przedstawiono mi zarzuty posiadania marihuany i... obrotu środkami odurzającymi w znacznych ilościach wspólnie i dla członka grupy przestępczej. Zwaliło mnie z nóg. Nikt nie przedstawił mi żadnych dowodów na moją "działalność". Już w zarzutach pojawiła się informacja o Karolu P., który miał mi sprzedawać marihuanę do dalszej sprzedaży. Poza tym usłyszałem, że jest jakiś świadek i na podstawie informacji od tej osoby musi zostać przeprowadzone śledztwo - relacjonuje Jakub. Jakub dowie się później z aktu oskarżenia, że jego zatrzymanie ma związek ze sprawą grupy Marka Cz. pseudonim "Rympałek". Ze sprawy do odrębnego postępowania wyłączono wątek Michała Cz., który w ramach tej grupy miał handlować narkotykami. Współpracował z Karolem P., który narkotyki odbierał, a następnie "dystrybuował wśród pomniejszych dilerów i konsumentów". Karol P. przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów, jednocześnie wskazał osoby, które te narkotyki od niego miały nabywać i sprzedawać dalej. W tym Jakuba Radziszewskiego. Jakub dodaje: - Spytałem nawet prokuratora, czy dostanę to wszystko na piśmie, bo po prostu w to nie wierzyłem. Byłem przekonany, że to nieporozumienie. Wyliczono, że kupiłem marihuanę do dalszej dystrybucji na kwotę minimum 84 tys. zł. Ja nie miałem wtedy stałego miejsca zatrudnienia, nie wiem, skąd miałbym mieć takie pieniądze. Cały czas myślałem, że cała sprawa będzie dotyczyć posiadania narkotyków. "Nie chciałem wplątywać nikogo, kogo znam" O posiadanie narkotyków prokurator też pytał. W mieszkaniu Jakuba zabezpieczono blisko 20 gramów marihuany, w tym 12 zawiniątek po około gramie, oraz dwa zawiniątka o wadze około 5 gramów każde. Pytania prokuratora dotyczyły również znalezionej w mieszkaniu wagi jubilerskiej. Jak wynika z protokołu przesłuchania Jakub przyznał, że marihuanę zabezpieczoną w jego mieszkaniu kupił na własny użytek za pieniądze zarobione w dorywczej pracy oraz otrzymane na święta, a waga nie należała do niego i nigdy jej nie użył. Później po jej przebadaniu okazało się, że faktycznie, śladów narkotyków na niej nie było. Prokurator pytał także o znajomość Jakuba z Karolem P., który, jak Jakub dowie się później, okazał się być "małym świadkiem koronnym" w jego sprawie i to jego właśnie zeznania doprowadziły do zatrzymania i skazania Jakuba Radziszewskiego. - Nic o Karolu nie powiedziałem. Przyznałem, że miałem z nim ostatnio kontakt około 10 lat temu. Pytano, czy mam do niego numer telefonu - nie miałem. Prokurator chciał też informacji o dilerach, chciał wiedzieć od kogo kupuję marihuanę. Nie wiem, czy gdybym miał świadomość, że to wszystko jest realne, to bym wymienił ich nazwiska. W tamtym czasie cały czas myślałem, że to pomyłka. Nie chciałem wplątywać w to nikogo, kogo znam - opowiada Jakub. Jakub do zarzutu posiadania narkotyków się przyznał. Nie przyznał się do dwóch pozostałych dotyczących obrotu znacznych ilości środków odurzających, wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, w dwóch różnych okresach - od kwietnia do grudnia 2008 roku oraz od lipca 2009 roku do końca 2012 roku. Zarzucono mu, że w tych dwóch okresach sprzedał łącznie około 4-5 kg marihuany, w 100-800 transakcjach, a z przestępstwa miał uczynić sobie stałe źródło dochodu. W 2008 roku Jakub miał 20 lat. Decyzja: Areszt śledczy Dzień po przesłuchaniu przez prokuratora, to jest 29 stycznia 2016 roku, Jakub został przewieziony do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. - W związku z tym, że zarzut był poważny, przetransportowano mnie do celi sądowej, a otaczała mnie grupa 20 osób z karabinami maszynowymi. Byłem kompletnie zdezorientowany, nie wiedziałem co się dzieje. A oni twierdzili, że "doskonale wiem, o co chodzi" - opowiada Jakub. Tego dnia Sąd Rejonowy orzekł areszt tymczasowy dla Jakuba na okres trzech miesięcy z możliwością jego przedłużenia. W uzasadnieniu sędzia podniósł, iż "na podstawie zebranego materiału dowodowego zachodzi duże prawdopodobieństwo, że podejrzany popełnił zarzucane mu czyny zabronione. (...) Wskazują na to w szczególności wyjaśnienia Karola P., który wskazał, iż podejrzany współpracował z nim w zakreślonych zarzutami okresach czasowych w obrocie znacznymi ilościami środków odurzających". - Krew mi uderzyła do głowy, cały zbladłem. Dopiero wtedy zrozumiałem, że to jest prawdziwe - mówi nam Jakub. Wtedy dowiedział się też, że to zeznania Karola doprowadziły go do tego miejsca. - Znałem go krótko. To nie był mój kolega. Bardziej znajomy znajomych, osoba, którą widywałem na osiedlu. Czasami paliliśmy razem marihuanę. Słyszałem od znajomych, już kogoś wcześniej "wplątał" w jakieś policyjne historie. Ja byłem kolejny - mówi Jakub. Jakub w areszcie spędził pięć miesięcy. Został wypuszczony za poręczeniem majątkowym, otrzymał dozór policyjny, odebrano mu paszport. Był na wolności, ale wiedział, że czekają go rozprawy orzekające o jego winie. - Nie doszłoby do tego, gdyby nie zeznania "małego świadka koronnego" - wskazuje. "Mały świadek koronny" O instytucji "małego świadka koronnego", praktyce, kontrowersjach i wyzwaniach, powstało pod koniec 2020 roku opracowanie Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Art. 60 Kodeksu Karnego stanowi, że przestępca może uzyskać od sądu nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet warunkowe jej zawieszenie, jeśli ujawni on wobec organu powołanego do ścigania przestępstw informacje dotyczące innych osób uczestniczących w popełnieniu przestępstwa oraz istotne okoliczności jego popełnienia. "Na tle stosowania instytucji tzw. małego świadka koronnego pojawia się jednak problem wiarygodności jego zeznań złożonych w toku postępowania karnego. Kwestia ta nabiera szczególnego znaczenia wówczas, gdy zeznania takiego świadka stanowią w istocie jedyny bezpośredni dowód popełnienia przestępstwa" - pisze BRPO. I dodaje: "Zapewnienie rzetelności procesu sądowego wymaga, aby takie zeznania poddać szczegółowej weryfikacji, biorąc pod uwagę m. in. etap postępowania karnego, na którym ów świadek złożył zeznania, w tym to, czy jego zeznania stanowiły pierwszą relację o przestępstwie. Należy również uwzględnić osobistą sytuację procesową takiego świadka oraz spójność tych zeznań z innymi istotnymi okolicznościami sprawy". Adwokat: Jedyny dowód to zeznania "małego świadka koronnego" Mariusz Stelmaszczyk, adwokat Jakuba Radziszewskiego, podkreśla w rozmowie z Interią: - Jedynym dowodem przedstawionym przez prokuratora na poparcie aktu oskarżenia przeciwko Jakubowi Radziszewskiemu o przestępstwo udziału w obrocie środkami odurzającymi były właśnie wyjaśnienia "małego świadka koronnego". - Prokurator nie przedstawił żadnego innego dowodu w tej sprawie. W tym zakresie nic się nie zmieniło do wyroku Sądu II Instancji, nie pojawił się żaden inny dowód, który potwierdzałby, że Jakub Radziszewski dopuścił się tego przestępstwa - wskazuje obrońca Radziszewskiego. - W mojej ocenie Sąd mógłby uznać Jakuba Radziszewskiego za winnego zarzucanego mu przestępstwa udziału w obrocie środkami odurzającymi w oparciu o wyjaśnienia i zeznania "małego świadka koronnego", ale wówczas, gdyby te wyjaśnienia i zeznania znajdowały potwierdzenie w innych dowodach oraz gdyby te wyjaśnienia i zeznania były jasne, logiczne, konsekwentne, pozbawione wewnętrznych sprzeczności. Tak jednak nie było, gdyż wyjaśnienia i zeznania "małego świadka koronnego" w sprawie Jakuba Radziszewskiego były pełne sprzeczności w zakresie tak kluczowych okoliczności jak czas, miejsce, ilość i częstotliwość przekazywania jakubowi Radziszewskiemu narkotyków celem ich dalszej sprzedaży - wskazuje adwokat. "Nie wiem, nie pamiętam" Jak twierdzą Jakub oraz jego adwokat, zeznania "małego świadka koronnego" różniły się na różnych etapach procesu. Wskazuje na to m.in. konfrontacja Jakuba z Karolem P., która odbyła się jeszcze w trakcie pobytu Jakuba w areszcie śledczym. Jakub relacjonuje: - Pierwsze co zrobił, to wyciągnął do mnie rękę i powiedział: Kuba, przepraszam, ale ja musiałem powiedzieć o całej naszej współpracy. Powiedział to głośno i wyraźnie, żeby na pewno wszyscy obecni usłyszeli. Oczywiście nie uścisnąłem mu dłoni, nie odpowiedziałem. Mówił rzeczy, które wyprowadzały mnie z równowagi. Ile narkotyków na dalszy obrót mi sprzedawał, za ile ja tę marihuanę sprzedawałem dalej, że nie rozliczyłem się z nim finansowo. Absurd. I dodaje: - Karol w pewnym momencie zaczął się mylić. Miałem okazję zapoznać się wcześniej z jego zeznaniami sprzed mojego zatrzymania - pewne kwestie się nie zgadzały. Mieszały mu się daty i liczby względem tego, co zeznał na początku prokuraturze. To były detale, ale w dalszych etapach mylił się coraz bardziej w coraz bardziej kluczowych kwestiach. Adw. Mariusz Stelmaszczyk: - Wyjaśnienia i zeznania "małego świadka koronnego" zawierały rażące sprzeczności, których świadek nie potrafił wytłumaczyć, to znaczy tłumaczył je problemami z pamięcią na skutek wieloletniego uzależnienia od narkotyków. Przykładem takiej rażącej sprzeczności jest podawana przez małego świadka koronnego liczba razy, gdy przekazywał narkotyki Jakubowi Radziszewskiemu. Według pierwszych wyjaśnień w okresie 3 lat był u Jakuba Radziszewskiego w jego mieszkaniu kilkaset razy, gdyż właśnie tam przekazywał mu narkotyki. Podczas ostatniego przesłuchania przed Sądem I Instancji zeznał, że w mieszkaniu Jakuba Radziszewskiego był więcej niż raz, ale nie potrafi powiedzieć, czy był u niego w mieszkaniu 10 razy. Sąd uznaje Jakuba za winnego wszystkich zarzucanych mu czynów Wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy-Woli w Warszawie III Wydziału Karnego w sprawie Jakuba Radziszewskiego i innych osób mających działać w grupie przestępczej zapadł 16 lutego 2021 roku. Jakub został skazany na 2 lata i 8 miesięcy pozbawienia wolności oraz 5 tysięcy złotych grzywny, a także przepadek równowartości korzyści majątkowej w wysokości 84 tysięcy złotych. Sąd Rejonowy w uzasadnieniu wskazał, że "fakt dokonania wszystkich zarzuconych mu przestępstw nie budzi wątpliwości. Materiał dowodowy, któremu Sąd dał wiarę oparty był głównie na relacji Karola P., który konsekwentnie wskazywał na fakt przekazywania oskarżonemu marihuany". "Sąd analizując zeznania tego świadka składane na przestrzeni lat dostrzegł, że nie zawierają one znacznej liczby rozbieżności, w szczególności odnośnie najistotniejszej kwestii dotyczącej rodzaju i ilości narkotyków przekazywanych oskarżonemu, nie pojawiają się odnośnie oskarżonych nowe wątki, czy też zmiana istotnych szczegółów odnośnie przestępczej współpracy. Zwracana przez obrońców uwaga na to, że zeznania świadka składane przez Sądem nie zawierają wyczerpujących odpowiedzi z powodu niepamięci, nie jest niczym wyjątkowym, wobec znacznego upływu lat od zdarzeń objętych aktem oskarżenia (mających miejsce nawet 11 lat temu). Oczywista jest też niepamięć odnośnie dat czy szacunkowej ilości sprzedawanych narkotyków, skoro w grę wchodziły niejednokrotnie ilości hurtowe, nie dziwi zatem trudność w przytoczeniu szczegółów związanych z każdą dokonywaną transakcją i precyzyjnym ujęciem ilościowym. Jest to zjawisko o tyle naturalne, że nikt z handlujących na dużą skalę nie jest w stanie wykazać pełnej skrupulatności i precyzji w opisie ilości sprzedanych środków, każdorazowych okoliczności im towarzyszących, jeśli nie prowadzi drobiazgowej buchalterii, a takich, z oczywistych względów nie prowadził Karol P.. Przedstawiona przez urząd prokuratorski kwalifikacja czynów jest prawidłowa" - czytamy w uzasadnieniu. - Sąd Rejonowy całkowicie zbagatelizował wewnętrzne sprzeczności w wyjaśnieniach i zeznaniach Karola P. (choć dotyczyły podstawowych i kluczowych faktów, a nie szczegółów) zbagatelizował również podaną przez samego Karola P. okoliczność problemów z pamięcią z powodu wieloletniego zażywania dużych ilości narkotyków. Nie wziął pod uwagę zeznań siedmiu świadków przesłuchanych na wniosek obrony, wskazując, że skoro są znajomymi oskarżonego, to mogli zeznawać na jego korzyść, by mu pomóc - komentuje adw. Mariusz Stelmaszczyk. Apelacja i podtrzymanie wyroku Adwokat Mariusz Stelmaszczyk złożył apelację do Sądu Okręgowego w Warszawie IX Wydziału Karnego Odwoławczego. - W trakcie rozprawy apelacyjnej Sąd II Instancji na wniosek obrony przesłuchał świadka Filipa W., który według wyjaśnień i zeznań "małego świadka koronnego" miał być wiele razy naocznym świadkiem przekazywania Jakubowi Radziszewskiemu narkotyków. Filip W. całkowicie temu zaprzeczył wskazując, że zna Karola P. ("małego świadka koronnego") i Jakuba Radziszewskiego, od wielu lat nie utrzymuje z nimi kontaktów, w przeszłości zdarzało im się w trójkę zapalić marihuanę, ale nigdy Jakub Radziszewski nie odbierał od Karola P. narkotyków. Filip W. złożył zeznania zgodne z wyjaśnieniami Jakuba Radziszewskiego (który od początku wskazywał, że znał w przeszłości Karola P. i zdarzało im się zapalić marihuanę, ale nigdy nie był jego dilerem). Jednocześnie zeznania Filipa W. były całkowicie sprzeczne z zeznaniami Karola P. - informuje adw. Stelmaszczyk. 7 lutego 2022 roku Sąd Okręgowy wyrok Jakuba Radziszewskiego podtrzymał zmniejszając jedynie wysokość kary do 2 lat, a grzywnę do 3 tys. złotych. Obrońca Jakuba wskazuje, że Sąd nie wziął pod uwagę zeznań Filipa W. uznając je za niewiarygodne. - Zdaniem Sądu świadek ten mógł obawiać się potwierdzić, że widział przekazywanie narkotyków Jakubowi Radziszewskiemu, gdyż został wskazany przez Karola P. również jako jego diler. Tymczasem taka teza jest rażąco nielogiczna, gdyż wobec Filipa W. nigdy nie toczyło się postępowanie karne o przestępstwo, w tym przestępstwo obrotu narkotykami, nie znał wyjaśnień Karola P., jednym słowem nie miał żadnego powodu, by zeznawać nieprawdę na korzyść Jakuba Radziszewskiego - ocenia adwokat. I dodaje: - Sąd II Instancji ani jednym zdaniem nie odniósł się do kluczowej kwestii, której poświęciłem znaczącą część apelacji - do kwestii tak rażących wewnętrznych sprzeczności w wyjaśnieniach i zeznaniach Karola P. W apelacji na kilkunastu stronach zostały wymienione sprzeczne ze sobą fragmenty wyjaśnień i zeznań Karola P. w zakresie kluczowych faktów, a Sąd II Instancji nie odniósł się do tego w uzasadnieniu wyroku nawet jednym zdaniem. Kasacja do SN a rozpoczęcie odbywania kary - W mojej ocenie wyroki Sądu I i II Instancji pokazują, jak ryzykownym krokiem było wprowadzenie do Kodeksu Karnego przepisów o "małym świadku koronnym". Wydanie wyroku skazującego na podstawie jedynego dowodu w postaci zeznań skruszonego przestępcy, dodatkowo obarczonego tak wieloma ułomnościami, jak wewnętrzne sprzeczności, problemy z pamięcią, sprzeczność z innymi dowodami, jest sprzeczne z prawem do rzetelnego procesu karnego - komentuje jeszcze adwokat Mariusz Stelmaszczyk. Obrońca Jakuba Radziszewskiego złożył w imieniu swojego klienta kasację od wyroku Sądu II Instancji do Sądu Najwyższego wraz z wnioskiem o wstrzymanie wykonania kary 2 lat pozbawienia wolności, a także wniosek do Sądu Rejonowego o odroczenie wykonania kary wobec Jakuba Radziszewskiego. 20 kwietnia Jakub powinien stawić się w zakładzie karnym. - Złożenie kasacji nie wstrzymuje wykonania wyroku, zaś przy tempie działania sądów w Polsce kasacja zostanie zapewne rozpoznana za półtora roku albo i dłużej. Liczę na szybsze i pozytywne rozpoznanie przez Sąd Najwyższy wniosku o wstrzymanie wykonania kary do czasu rozpoznania kasacji - wskazuje adw. Stelmaszczyk. Jak wskazuje jeszcze Jakub i jego obrońca, gdyby wyrok obejmował 1,5 roku pozbawienia wolności, możliwy byłby dozór elektroniczny, ale w związku z tym, że wyrok wynosi 2 lata, nie jest to możliwe. W związku z tym 34-latek traci źródło dochodu i nie może zarabiać na spłatę zasądzonych 84 tys. złotych. Z powodu charakteru przestępstwa, o które Jakub został oskarżony - działalność, z której miał uczynić stałe źródło dochodu - jest traktowany przez prawo jako wielokrotny recydywista i może ubiegać się o warunkowe zwolnienie dopiero po 3/4 odbywanej kary, a nie po połowie, jak inni osadzeni. "Obawiam się, że trafię do więzienia" Jakub mówi na koniec: - Mam 34 lata. Od czterech lat pracuję w jednym miejscu. Opiekuję się testerami gier komputerowych, szkolę ich i nadzoruję. Mieszkam ze swoją dziewczyną od trzech lat. Bardzo się kochamy. Jestem domatorem. Opiekuję się rodziną, często widzę się z mamą, babcią i ojcem. - Po tylu latach walki jestem już pogodzony z moją sytuacją. Pogodzeni na pewno nie są moi bliscy. - Obawiam się, że trafię do więzienia. Liczę się z tym.