To grupa około 30 osób. Matematycznie wydaje się całkiem mocna, bo stanowi ok. 20 proc. wszystkich parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej. Mocy brakuje jej jednak w przekazie, a od miesięcy pozostaje w odwrocie. Senator Bogdan Zdrojewski mówi nawet, że "konserwatyści w PO zostali zepchnięci na margines". Pierwsze skrzypce w Platformie obecnie grają młodzi, lewicujący liberałowie. Nie bez znaczenia jest cały układ koalicyjny - sama PO jest w gronie koalicjantów najbardziej umiarkowana, bo zarówno Inicjatywa Polska, jak i Zieloni reprezentują nurt lewicowy. Nowoczesna z kolei określa się jako partia liberalna, ale jej liderzy głośno akcentują potrzebę stworzenia w pełni świeckiego państwa czy liberalizacji prawa aborcyjnego. Po drugiej stronie w Koalicji Obywatelskiej jest pustka, a nieliczni posłowie samej PO z konserwatywnymi poglądami zostali sami. Dostrzegł to nawet Jarosław Kaczyński. Prezes Prawa i Sprawiedliwości w rozmowie z "Rzeczpospolitą" dziwił się, że "PO poszła w stronę lewackiego ekstremizmu". - Poszliśmy w lewą stronę, bardzo mocno - nie ukrywa senator Antoni Mężydło. - Ale nie nazwałbym tego ekstremizmem - zaznacza. - Jest tendencja, by iść w tamtą stronę, bo w PO młode środowisko jest dziś najaktywniejsze. Intelektualnie liberalizm społeczny jest naturalną cechą młodego pokolenia. Konserwatyzm nie jest w modzie, jest trudniejszy intelektualnie, nie jest tak atrakcyjny i przystępny - ocenia Mężydło. "Za mało akcentujemy swoje poglądy" Jan Olbrycht, inny polityk Platformy, który sam określa się mianem chadeka, uważa, że skręt w lewo nie jest tak widoczny, a słowa Kaczyńskiego należy odbierać jako polityczną grę. - To stara metoda szufladkowania kogoś, by w oczach jego wyborców zabrzmiało to jak najbardziej negatywnie. Platforma ma różnych ludzi wewnątrz, którzy w sprawach światopoglądowych mają po prostu swoje poglądy. A skręcenie w lewo? To nie jest prawda, bo jesteśmy zróżnicowani, trzymamy się środka, co nie oznacza bycie nijakim - przekonuje Olbrycht. Poseł Tomasz Głogowski: - Za mało akcentujemy swoje poglądy. Łatwo dostrzec, że nasi koalicjanci są bardziej na lewo i to oni są bardziej wyraziści. W ostatnim roku nadawali ton w nadreprezentatywny sposób. Wiem, że musimy iść szeroką ławą. Niepokoiłoby mnie, gdyby ktoś uznał, że trzeba pójść jeszcze mocniej na lewo. Wiatr wieje w drugą stronę Takie głosy, jak ten Głogowskiego, są jednak rzadkością w PO. Bo choć konserwatyści chcieliby zachować tożsamość z partią, nie ukrywają, że ta ewoluuje w sposób, którego oni nie akceptują. Inna sprawa, że ich sprzeciw nie jest słyszalny, bo najczęściej jest on wyrażany we wpisach w mediach społecznościowych lub na zamkniętych spotkaniach klubu. Tam z kolei pojedyncze i rozproszone głosy mogą być bez kłopotu stłumione przez tych, którzy dziś są na pierwszej linii. Konserwatyści natomiast szukają miejsca między drugą a trzecią linią. Bezwiednie dryfują, bo są grupą niesformalizowaną. To raczej zbiór indywidualności, które czekają na sprzyjający wiatr. Wiatr jednak, w ostatnich latach, wieje w drugą stronę. - "Konserwatyzm" jest pojęciem nieco mylącym. Jest różnica między chadekami a konserwatystami. Siebie określiłbym jako chadeka, a w grupie tych posłów są i chadecy, i konserwatyści - uważa Olbrycht. Olbrycht jest w zasadzie jedynym przedstawicielem tej grupy w zespole zajmującym się stworzeniem nowej deklaracji ideowej. Ma to być dokument, który po 19 latach na nowo zdefiniuje Platformę Obywatelską. Senator Zdrojewski w rozmowie z Interią przyznał, że chęć modyfikacji tego dokumentu może okazać się pułapką. Zaleca, by odejść od ścisłego określania się w sprawach światopoglądowych, bo to jednoznacznie mogłoby naznaczyć Platformę na kolejne lata. Olbrycht: - Toczy się cała seria debat na ten temat. Albo zdefiniujemy się konkretnie, jakim środowiskiem jesteśmy, albo zwrócimy uwagę na to, czym chcemy się zajmować. To dominująca część naszej dyskusji nad nową deklaracją. Powinniśmy postawić na cele naszego działania, zamiast szukać jednoznacznej tożsamości. Prace nad nową deklaracją ideową odbywają się obecnie w regionach. Dopiero sformułowane tam wnioski trafią do zespołu redakcyjnego i wówczas odbędzie się właściwa debata. Wszystko jest więc w fazie początkowej, ale lewicujące lobby już dziś twardo przekonuje, że niektóre zapisy znajdą się w nowym dokumencie. Propozycja Trzaskowskiego Wśród tych polityków jest Rafał Trzaskowski, który w "Gościu Wydarzeń" na antenie Polsat News przyznał, że jednym z punktów nowego credo "będzie rozdział Kościoła od państwa". Wobec tego Trzaskowski albo nie wie, na jakim etapie są prace, albo w ich finalnym etapie zechce przeforsować zaproponowane przez siebie rozwiązania. Bo na dziś taka dyskusja w ogóle nie ma miejsca. - Pojawiają się pytania, czy w deklaracji jednoznacznie opowiedzieć się np. w sprawie aborcji. Moim zdaniem w takim dokumencie nie powinno być takiego zapisu. Platforma jest różna i to jest uczciwe postawienie sprawy. Jednoznaczne opowiadanie się w tych sprawach, czego wielu oczekuje, jest trudne. Wielu oczekuje, że PO nareszcie się "opowie". Jeżeli jednak chcemy oddawać rzeczywistość, to PO jest taka jak społeczeństwo - wewnętrznie zróżnicowana - uważa Olbrycht. Głogowski: - Rozdział Kościoła od państwa jest czymś oczywistym, jest to przecież zawarte w konstytucji. U mnie również budzi oburzenie widok ministrów na urodzinach Radia Maryja, zabiegających o względy zakonnika, który nie ma raczej zbyt wiele wspólnego z chrześcijaństwem. Ale czy rozwiązaniem ma być zastąpienie życzeń "Wesołych Świąt Bożego Narodzenia" życzeniami z okazji "Świąt Sezonowych", czy zabronienie organizowania spotkań opłatkowych w urzędach? Według mnie nie. Konserwatyści mają więc swoje zdanie, poglądy, idee, ale w swym gronie nie mają głośnych nazwisk. Przekaz Trzaskowskiego odbija się szerokim echem, a konserwatystów o zdanie nikt nie pyta. Być może też nie ma takiej potrzeby, bo ten obszar został już zarezerwowany na polskiej scenie politycznej. - Flankę konserwatywną zdominował PiS. Oni rządzą, więc jest im łatwiej zagospodarować ten elektorat. My, szukając miejsca, pewnie sami kierujemy się w stronę liberalizmu. Na pewno jest tak, że jest nas znacznie mniej w PO niż jeszcze kilka, kilkanaście lat temu - ubolewa Mężydło. - Odejście Marka Biernackiego jeszcze nas osłabiło, bo bezwzględnie wyróżniał się w tym gronie. Był liderem, mimo że do tego miana nie aspirował. Dzisiaj lidera nie ma. Wszyscy utożsamiali konserwatystów w PO właśnie z Markiem. Wówczas w tym gronie mieliśmy około 100 osób. A dziś? - rozkłada ręce Mężydło. "Platforma oczywiście idzie w lewo" Lada dzień miną trzy lata od wyrzucenia Marka Biernackiego z PO za głosowanie wbrew rekomendacji partii w sprawie aborcji. Formalnie Biernacki latem 2019 roku wzmocnił PSL i był współtwórcą Koalicji Polskiej. To tam dziś szuka miejsca na stworzenie mocnej centroprawicy. - Byłem chociaż lojalny deklaracji ideowej, a złamali ją ci, którzy mnie z Platformy wyrzucali - uśmiecha się Biernacki. - Wiem, że szykują nową, a na pewno będą chcieli ją rozmyć, by nie była skrajna. Ale nie da się tego zrobić, bo to rozerwie Platformę. Musi być jednoznaczna - uważa Biernacki. - Platforma oczywiście idzie w lewo. I pójdzie tam jeszcze mocniej, bo mają wielu takich młodych działaczy. Konserwatystom trudno tam znaleźć miejsce. Rozmawiam z kolegami i oni też muszą sobie odpowiedzieć, czy odpowiada im ten koniunkturalizm i życie nadzieją, że kiedyś może być inaczej - podpowiada Biernacki. W jego opinii Platforma już dziś jest jasno określona i nie zmieni tego ani nowa deklaracja ideowa, ani także jakiś ewentualny, niespodziewany ukłon w stronę konserwatystów. - To silny ruch liberalno-lewicowy, który również jest potrzebny na polskiej scenie. Sam Rafał Trzaskowski też jest politykiem liberalno-lewicowym. Platforma, właśnie dlatego, że skręciła w lewo, jest współtwórcą sukcesu PiS. Budowanie centrowo-lewicowo-liberalnego bloku tylko umocniło pozycję PiS. Społeczeństwo jest centrowo-prawicowe i oczekuje takiej oferty - uważa Biernacki. Sam Trzaskowski w Polsat News wypierał się, że nie jest politykiem lewicowym ani PO taka nie jest. Tyle tylko, że opinia Biernackiego nie jest osamotniona, a podobne głosy dobiegają niemal z każdego obozu politycznego. Czy na dłuższą metę stopniowy skręt w lewo się opłaci? - Powtarzane od lat tezy o licznym elektoracie lewicowym są nietrafione. Przecież mimo tak wyrazistego lewicowego charakteru protestów Strajku Kobiet nie rośnie sondażowe poparcie Lewicy, tylko Hołowni. Musimy więc występować z ofertą do wyborców centrum, a nie lewicy - mówi Głogowski. - PO była u władzy, kiedy Donald wyraźnie stawiał na dwie nogi. Jeśli teraz kierownictwo postawi na jedną, lewą stronę, będzie to straszliwy błąd. Samobójstwo - przestrzega Głogowski. Łukasz Szpyrka