26 maja 2019 roku. Finał wyborów do Parlamentu Europejskiego. Dwa obrazki. Robert Biedroń spektakularnie odtrąbił sukces Wiosny, która ostatecznie wprowadziła do PE troje europosłów. W sztabie pojawiły się gorące wystąpienia, konfetti, polskie i europejskie flagi - słowem, hucznie i radośnie. W otoczeniu młodych i uśmiechniętych ludzi Biedroń chętnie, w geście triumfu, pokazywał dwa palce ułożone w "V". Kilka kilometrów dalej w Warszawie miał miejsce inny wieczór wyborczy. Przy ul. Foksal, w Domu Dziennikarza, spotkali się politycy Razem. Poznali wyniki. Przegrali. Godzinę później wyszli z budynku. Wzdłuż ulicy Foksal szedł też Adrian Zandberg. Sam. Ze spuszczoną głową. Mija dokładnie pół roku. Role, jeśli jeszcze się nie odwróciły, to poważnie zaburzyły. Trzy tygodnie do decyzji Zandberg czy Biedroń? Kto będzie kandydatem wspólnego bloku w wyborach prezydenckich? Od kilku dni to pytanie słychać coraz głośniej. Rozmowy trwają, a decyzje mają zapaść do połowy grudnia. Za trzy tygodnie będzie więc jasne, na kogo postawi Lewica. Długo faworytem był Robert Biedroń, który nie kandydował w wyborach do krajowego parlamentu, a politolodzy sugerowali, że ma to związek z obiecaną Biedroniowi kandydaturą w wyborach prezydenckich. Sytuacja jednak nieco się zmieniła, bo niespodziewanie liderowi Wiosny w ostatnim czasie wyrósł potężny konkurent w postaci Zandberga. Nie dość, że w ostatnich wyborach zanotował najlepszy wynik indywidualny ze wszystkich posłów Lewicy, to przy okazji świetnego wystąpienia w Sejmie zaskoczył nawet polityków wspólnego bloku. - Względny sukces Lewicy w ostatnich wyborach zawęża listę kandydatów i nie wymaga poszukiwania osób spoza. Przez dłuższy czas wydawało się, że wyborem Lewicy będzie Robert Biedroń. Żyje on jednak trochę w cieniu porażki Wiosny, która nie stała się poważną siłą, a mit jego politycznej skuteczności, jako prezydenta Słupska, nieco przygasł. Wobec tego start w wyborach mógłby okazać się jego ostateczną polityczną klęską. Jeśli Biedroń nie osiągnąłby wyniku dwucyfrowego, zostałby na lewicy zmarginalizowany. Jeśli nie wystartuje, zostawia sobie furtkę - przekonuje Interię prof. Rafał Chwedoruk. Gdzie wisi poprzeczka - Na dziś wydaje się, że przewaga Zandberga nad Biedroniem jest duża. W przypadku tego drugiego działałaby raczej formuła zawężająca elektorat Lewicy do wielkich miast i ludzi młodych. Zandberg to z kolei próba pozyskania także wyborcy nieco bliższego PiS. Takiego, który głosował na PiS ze względu na politykę społeczną. Zandberg ma też mniej do stracenia, bo prawdopodobnie nie stawiał sobie tak wysoko poprzeczki - uważa prof. Chwedoruk. Dr Olgierd Annusewicz: - Kto lepszym kandydatem? To zależy od tego, jaką strategię chce zbudować Lewica. Rozwiązaniem, które może zaprocentować w przyszłości, jest Adrian Zandberg. To budowanie kapitału, szczególnie wśród młodego elektoratu. Jeśli jednak miałby to być kandydat na tu i teraz, mocniejszą kandydaturą wydaje się Biedroń. Tyle tylko, że Lewica prawdopodobnie liczy się z tym, że nie wygra, więc przy tym założeniu lepszym wyborem jest Zandberg. W samej Lewicy głosy są podzielone. Każdy recytuje przygotowaną formułkę: "Lewica wspólnie wybierze najlepszego kandydata". - Obaj mają wiele zalet, własną ekspresję. Zandberg zrobił świetne wrażenie w Sejmie, które było później szeroko komentowane. Nas to nie dziwiło, bo przecież doskonale go znamy - to świetny mówca z dużą wiedzą. Najważniejsze jest jednak nie tylko jak, ale też o czym mówił. Pięknie się poniosło to wystąpienie - mówi nam posłanka Paulina Matysiak z Razem, która komplementuje kolegę. - Moim faworytem jest oczywiście Robert Biedroń, ale gdyby kandydatem został inny sensowny polityk Lewicy, nie miałabym nic przeciwko. Czy takim jest Adrian Zandberg? Jest dobrym, sensownym kandydatem. Lepszym jest jednak Robert Biedroń. Dłużej funkcjonuje w polityce głównego nurtu, jest bardzo sprawdzony. Doświadczenie przemawia na korzyść Roberta - uważa z kolei Beata Maciejewska z Wiosny. Model "trzech tenorów" do poszerzenia? - Dlaczego mówi pan tylko o kandydatach? A kandydatki? - zaznacza na wstępie Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Wiosny. - Inne nazwiska także wchodzą w grę, a wszystko wyjaśni się do końca roku - dodaje. - Nie ukrywam, że chciałabym, by była to kobieta. I to nie tylko w przypadku kandydatki na prezydenta, ale także jako poszerzenie modelu "trzech tenorów". Analizujemy sytuację, bo poza nazwiskiem ważne jest też to, jak kampania na nowo zdefiniuje urząd prezydenta. Bo nie ma wątpliwości, że Pałac Prezydencki został zniszczony podczas obecnej prezydentury - uważa posłanka. Maciejewska potwierdza, że jednym z pomysłów Lewicy jest wystawienie kobiety. Zaznacza jednak, że rozmowy trwają i nic nie zostało ustalone. Wydaje się jednak, że Lewica może mieć problem ze znalezieniem mocnej kandydatury. Po ostatnich wyborach "urosła" np. senator Gabriela Morawska-Stanecka. - Lewica takich silnych kobiecych postaci ma sporo i zależy nam, by były dostatecznie wyeksponowane - podkreśla Dziemianowicz-Bąk. Entuzjazmu młodych posłanek Lewicy nie podzielają eksperci. Ich zdaniem, jest jeszcze za wcześnie, by kandydatem wspólnego bloku została kobieta. Sceptycznie podchodzą do tego pomysłu, sugerując, że Biedroń i Zandberg są zdecydowanymi faworytami w tym wyścigu. Casus Ogórek przestrogą Dr Annusewicz: - Nie sądzę, by Lewica dysponowała dziś na tyle rozpoznawalnymi kobietami, które mogłyby powalczyć o ten urząd. Nie mówię, że nie ma odpowiedniej kandydatki, ale to raczej nie ten moment. Zandberg czy Biedroń, mimo swoich wad, dysponują na dziś większą siłą i zwyczajnie byłoby im łatwiej wystartować. - Można z uśmiechem powiedzieć, że wybory pokazały, że najmocniejszą i najpopularniejszą kobietą na lewicy jest Monika Jaruzelska, która z oczywistych względów nie będzie kandydatką wspólnego bloku. W ogóle wystawienie kobiety byłoby obarczone wielkim ryzykiem, bo Lewica ma mało rozpoznawalne kobiece nazwiska, jest też mało czasu na ich przedstawienie. Doświadczenie z Magdaleną Ogórek pokazuje, że taki ruch jest obarczony wielkim ryzykiem - przypomina prof. Chwedoruk. W jego opinii kandydatem Lewicy będzie Zandberg. - Na dziś trudno wyobrazić sobie inny scenariusz - przyznaje. Łukasz Szpyrka