Szymon Hołownia w Krakowie, Rafał Trzaskowski w Poznaniu, Robert Biedroń w Pabianicach, a Władysław Kosiniak-Kamysz w Przybysławicach - kampania wyborcza, mimo że oficjalnie jej nie ma, wchodzi w nową fazę. Wszystkie te cztery wydarzenia mają mieć charakter wystąpień programowych. Kosiniak-Kamysz ma przedstawić "Plan dla Polski" na najbliższe lata. Hołownia szykuje z kolei najważniejszą mowę od 10 maja - w mieście Andrzeja Dudy ma przedstawić jego niespełnione obietnice. Trzaskowski na Placu Wolności ma wygłosić przemówienie nawiązujące do... wolności. Biedroń z kolei kontynuuje objazd po Łódzkiem, a w Pabianicach ma odbyć się pierwszy przedkampanijny wiec. Zmiana rozkładu jazdy Mimo że wciąż nie wiadomo, kiedy odbędą się wybory prezydenckie, a kampania wyborcza nie może być oficjalnie prowadzona, sztaby wyborcze szykują się do nowych rozwiązań, jakie daje łagodzenie obostrzeń przez rząd. Przypomnijmy, że od soboty 30 maja możliwe jest m.in. przebywanie w przestrzeni publicznej bez maseczek. Dopuszczalne są też spotkania na świeżym powietrzu do 150 osób - oczywiście z zachowaniem rygorów bezpieczeństwa. Łagodzenie obostrzeń związanych z epidemią koronawirusa daje też nowe możliwości sztabom wyborczym, które muszą elastycznie podejść do kampanijnej dogrywki. Ci, którzy najlepiej pogodzą tradycyjną formę kampanii z kampanią w warunkach pandemicznych, prawdopodobnie zyskają najwięcej. Już dziś niemal z każdego obozu słychać wielkie westchnięcie i słowa "nareszcie!". Ostatnie dwa miesiące to bowiem kampania prowadzona głównie w sieci - na specjalnych witrynach, w mediach społecznościowych i przez wirtualne połączenia z mediami. Sztaby przekonują, że o ile jest to nowatorskie i potrzebne rozwiązanie, to jednak niesprawdzone. Od tego weekendu wszystko może wyglądać niemal "po staremu". Można się spodziewać, że spotkania z wyborcami będą zdecydowanie częstsze. Stare kampanijne hasło brzmi - im więcej uściśniętych dłoni, tym lepszy wynik wyborczy. Z tą różnicą, że dłoni wyborcom uścisnąć nie można, a jedynie stuknąć się łokciami - co zresztą już praktykuje Rafał Trzaskowski. Więcej spotkań na świeżym powietrzu Do pierwszej bezpośredniej podróży z wyborcami szykuje się sztab Władysława Kosiniaka-Kamysza. W sobotę w Przybysławicach koło Sandomierza dojdzie do jego pierwszego spotkania twarzą w twarz z wyborcami od blisko 10 tygodni. - Ponownie ruszamy w Polskę. Kosiniak-Kamysz będzie spotykał się z Polakami, oczywiście zachowując wszystkie obostrzenia sanitarne. Będziemy organizować więcej spotkań na świeżym powietrzu. W sobotę pierwsze takie spotkanie - w Przybysławicach koło Sandomierza, gdzie Kosiniak-Kamysz zaprezentuje swój "Plan dla Polski" na najbliższe lata. Na pewno pojawią się mieszkańcy Sandomierza i okolic. Przez ostatnie dwa miesiące bardzo nam tego brakowało - przekonuje w rozmowie z Interią Magdalena Sobkowiak, szefowa sztabu prezesa ludowców. Podobnych spotkań ma być więcej, o ile wyborcy szybko przestawią się z wirtualnego na tradycyjne życie. Trudno bowiem dziś zakładać, jak dużym zainteresowaniem będą cieszyć się spotkania z kandydatami na prezydenta. Normy są jasne - podczas takich wydarzeń nie może być więcej niż 150 osób. Nie wiadomo natomiast, czy rzeczywiście ludzie tak chętnie będą w nich uczestniczyć, bo z całą pewnością wiąże się to z pewnym ryzykiem. Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu - Otwartych, plenerowych spotkań będzie oczywiście więcej, bo rozpocznie się kampania. Pamiętamy jednak o środkach bezpieczeństwa, bo zdrowie i bezpieczeństwo wyborców jest najważniejsze. Mamy sporo pomysłów, jak bezpiecznie wykorzystać nowe możliwości - mówi z kolei Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ze sztabu Roberta Biedronia. Biedroń w sobotę w Pabianicach weźmie udział w wydarzeniu, które Lewica zapowiada jako wiec. Ma to być pierwsze masowe zgromadzenie, zgodnie z regulacjami bezpieczeństwa, od początku epidemii, na którym Biedroń przedstawi założenia programowe zbliżającej się kampanii. Dziś Warszawa, jutro trasa Szymon Hołownia strategię zmienił już jakiś czas temu. Od ponad tygodnia podróżuje po kraju. Jego plan wygląda tak, że jednego dnia jest w Warszawie, a drugiego w jakimś miejscu w Polsce. W sobotę będzie w Krakowie. - To było coś, czego nam bardzo brakowało. Taki model chcemy kontynuować. Oczywiście cały czas mamy pewne ograniczenia, więc spotykamy się w niewielkich grupach. To nowy element kampanii, którego dotąd nam brakowało. Marzymy o większej liczbie spotkań z wyborcami na wolnym powietrzu. Nie można prowadzić kampanii wyłącznie w internecie - przekonuje Interię Jacek Cichocki, szef sztabu Hołowni. W trasie jest też Krzysztof Bosak, kandydat Konfederacji. W piątek spotkał się z mieszkańcami Gdyni i Gdańska, w sobotę będzie natomiast w Sopocie. Wszystkie te wydarzenia łączy jedno - są to prekampanijne spotkania z wyborcami, bo nie można prowadzić oficjalnej kampanii do czasu ogłoszenia terminu wyborów. Nieoficjalną kampanię prowadzi też prezydent Andrzej Duda, który jako jedyny nie musi uzależniać swych działań od kalendarza wyborczego. Pod szyldem obowiązków związanych z pełnieniem funkcji spotyka się z kolejnymi mieszkańcami - choćby w ostatnim tygodniu odwiedził m.in. Międzyrzecz, Piątek, Stary Gaj, Grojec, Staszów, Alwernię, Częstochowę, Gliwice, Katowice czy Tarczek. Tymczasem żaden ze sztabów nie chce na razie zdradzić, czy planuje organizację spotkań w formie konwencji wyborczych. Te byłyby oczywiście trudne z uwagi na wciąż utrzymujące się obostrzenia dotyczące liczby sympatyków, którzy mogliby pojawić się na takim wydarzeniu. Konwencja z limitem 150 osób to bowiem coś w rodzaju minikonwencji. - Konwencja? Czekamy na datę wyborów, wtedy będziemy mogli działać w normalnym trybie kampanijnym i na pewno jeszcze czymś zaskoczymy - zapewnia Magdalena Sobkowiak ze sztabu Kosiniaka-Kamysza. Łukasz Szpyrka