Burzliwe obrady nadzwyczajnej Rady Miasta Krakowa przyniosły równie nadzwyczajne rozstrzygnięcia. Doszło do rozłamu w koalicji rządzącej miastem, a dotychczasowy przewodniczący Dominik Jaśkowiec z PO został odwołany ze stanowiska. Co ciekawe, wnioskodawcą byli koalicjanci z Przyjaznego Krakowa (jeden z trzech znaczących klubów w radzie), których wsparli radni z Prawa i Sprawiedliwości. Powołano też nowego przewodniczącego Rafała Komarewicza, polityka Polski 2050 Szymona Hołowni, należącego do klubu Przyjaznego Krakowa. Wniosek znów poparli radni Prawa i Sprawiedliwości. Politycy Platformy nie wytrzymali i chwilę później mówili o skrzętnie budowanej intrydze i nowej koalicji w Radzie Miasta Krakowa. Nowymi koalicjantami, zdaniem PO, są kluby Przyjaznego Krakowa i PiS. - Trudno współpracować z kimś, kto mówi, że chce rozmawiać, a przykłada nóż do gardła. Mówię o Przyjaznym Krakowie. Tak się nie zachowują partnerzy koalicyjni. Jeszcze zapraszają do tej rozgrywki PiS. Nie ma i nie będzie współpracy w radzie miasta z Przyjaznym Krakowem - deklaruje w rozmowie z Interią Jaśkowiec. - Nasza współpraca w Radzie Miasta Krakowa definitywnie się zakończyła. Jest inna koalicja, egzotyczna. Inny projekt, który będzie odpowiedzialny za funkcjonowanie rady. To PiS, Przyjazny Kraków, Ruch Hołowni i dezerterzy z Nowoczesnej. Nie zdziwię się, jeżeli na jakimś naszym posiedzeniu pojawi się arcybiskup Marek Jędraszewski i będzie to symboliczne zwieńczenie tego projektu - ironizuje Jaśkowiec. Platforma ma zresztą więcej kłopotów, bo nie dość, że straciła stanowisko przewodniczącego, to na dokładkę również trzy głosy. Klub Koalicji Obywatelskiej opuściły trzy osoby z Nowoczesnej, które chcą funkcjonować w odrębnym od PO klubie. To ich Jaśkowiec nazywa "dezerterami". Umowa tylko na papierze Tymczasem nowy przewodniczący Rady Miasta Krakowa odpiera zarzuty dotyczące współpracy z PiS. Twierdzi, że poniedziałkowe wydarzenia miały związek z umową, jaką kluby KO i Przyjaznego Krakowa zawarły trzy lata temu. - Krakowem rządzi porozumienie między PO, prezydentem Majchrowskim a Przyjaznym Krakowem. To, co się stało, jest pokłosiem pisemnej umowy sprzed trzech lat. Podpisał się pod nią też Dominik Jaśkowiec - przypomina Komarewicz. - Pół roku prowadziliśmy rozmowy, a w zeszłym tygodniu dostaliśmy informację od PO, że przewodniczącym do końca kadencji ma być pan Jaśkowiec - mówi nam nowy przewodniczący, który, choć zdobył stanowisko, nie ma teraz spokojnego czasu. Okoliczności są bowiem jednoznaczne: nawet jeśli Platforma nie wywiązała się z umowy, to jakakolwiek zmiana nie byłaby możliwa, gdyby nie głosy radnych Prawa i Sprawiedliwości. - Miałem powiedzieć radnym PiS, by na mnie nie głosowali? Mieli wyjść z sali? Nie było rozmów z PiS na temat mojego poparcia czy odwołania Jaśkowca. Rozumiem, że jest rozżalony, ale z tego co wiem, nie reprezentuje żadnych władz statutowych PO - podkreśla Komarewicz. Kobosko o "kolejnym ataku PO" Sprawa jest o tyle skomplikowana, że rezonuje na politykę krajową. Wyborcom Szymona Hołowni nie podoba się, że polityk w regionie dostał stanowisko dzięki głosom radnych PiS, a podwyższone emocje można obserwować w mediach społecznościowych. W obronie Komarewicza staje natomiast jeden z ważniejszych polityków Polski 2050 Michał Kobosko, który nową sytuację nazywa "kolejnym atakiem PO". - Wczorajsza zmiana personalna stała się powodem do kolejnego ataku Platformy Obywatelskiej na nas, tym razem o to, że podobno chcemy tworzyć koalicję w Krakowie z Prawem i Sprawiedliwością. Nic bardziej bzdurnego - mówi Kobosko w filmiku wewnętrznych mediów ugrupowania Hołowni. Tak jak Komarewicz, przypomina ustalenia z początku kadencji. - Wszystko działało dobrze do momentu przekazania władzy, kiedy okazało się, że PO zmieniła zdanie i nie zamierza oddać stanowiska. Pół roku bezowocnych rozmów, przesilenie i zmiana. A wystarczyło, mówię o Platformie, zachować się przyzwoicie i dotrzymać słowa - podgrzewa Kobosko. Hołownia dystansuje się od Komarewicza? Co interesujące, w samej Polsce 2050 Szymona Hołowni panuje względna wstrzemięźliwość do nowej sytuacji. Komarewiczowi z gratulacjami w mediach społecznościowych pospieszyli Kobosko i Mirosław Suchoń, ale tak entuzjastyczna nie była już Joanna Mucha, a nawet sam Szymon Hołownia, na którego profilu nie ma żadnej informacji o sytuacji z Krakowa. Pojawia się więc proste pytanie, czy Hołownia autoryzował działania Komarewicza, czy dał mu po prostu wolną rękę? A jeśli tak, to czy jest zadowolony z rozstrzygnięcia? Okazuje się, że panowie nie rozmawiali ani bezpośrednio przed, ani po wydarzeniach w Krakowie. - Z Szymonem Hołownią rozmawiałem cztery miesiące temu na temat podpisanego porozumienia i sytuacji w radzie. Poinformowałem go wówczas, że mój klub desygnował mnie na nowego przewodniczącego. Byłem natomiast w kontakcie z Michałem Kobosko - przyznaje Komarewicz w rozmowie z Interią. Jaśkowiec: - Hołownia pewnie ma problem, bo buduje narrację antypisowską, a teraz została ona obnażona. Kraków to nie jest przysłowiowy Pcim, ale drugie miasto w Polsce. Takie rzeczy mają reperkusje polityczne. Sytuacja z Krakowa na pewno ma odzwierciedlenie w budowaniu wspólnego frontu Hołowni z PSL. Nie od dziś wiadomo, że Jacek Majchrowski jest bardzo blisko związany z PSL, a te środowiska są bardzo mocne w jego zapleczu. Tusk mówi o "krakowskim incydencie" Napięcia na linii Platforma Obywatelska i Polska 2050 starał się tonować na konferencji prasowej przewodniczący PO Donald Tusk, który nie odpowiedział wprost, czy krakowski "incydent" wpłynie na ewentualną przyszłość przedwyborczej koalicji z Hołownią. - Będę tylko powtarzał, że zrobię wszystko, by powstała lista, która zwycięży w tych wyborach, a w konsekwencji utworzy skuteczny rząd. Z całą pewnością takie incydenty jak w Krakowie mojego podejścia nie zmienią. Jeśli będziemy razem, wygramy. Jeśli politycy zaczną się kłócić, przegramy - odpowiada Tusk. Hołownia z kolei do tej pory głosu nie zabrał, choć we wtorkowy wieczór będzie gościem "Wydarzeń" w Polsacie. - Zaczął się hejt i fake newsy dotyczące absurdalnych koalicji Polski 2050 z PiS. Jest to absolutna nieprawda, jakiś absurd. Nie ma żadnego takiego pomysłu. Jako klub Przyjazny Kraków też tego nie rozpatrujemy. Chcemy wrócić do rozmów z PO. Mamy nadzieję, że wykażą się odpowiedzialnością i zechcą rozmawiać, ale na partnerskich warunkach - przekonuje Komarewicz. Mówią o koalicji z PiS. Co na to sam PiS? Jak jednak głosi stare porzekadło, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Ważnym graczem w tym rozdaniu jest Prawo i Sprawiedliwość, które przygląda się całej "kłótni w rodzinie" nieco z boku i lekko się uśmiecha. To bowiem dzięki głosom radnych PiS mogło dojść do zmiany, która wywołała polityczną burzę, nie tylko w Krakowie. - Zależało nam na zmianie prezydium, bo Jaśkowiec nie był dobrym przewodniczącym. Przewodniczył jednej partii, sekował innych, podejmował autorytarne decyzje, a lista uwag jest dłuższa. Chcieliśmy, by była to osoba gwarantująca lepsze prowadzenie obrad. Czy będzie to Komarewicz? Tego nie wiem, ale daje szansę, że tak będzie - tłumaczy nam wiceprzewodniczący rady z ramienia PiS Michał Drewnicki. Kluczowe pytanie dotyczy natomiast tego, kto teraz rządzi miastem? Czy jest to koalicja PiS i Przyjaznego Krakowa? - Nie ma żadnej koalicji. PO tak mówi, bo chcą w ten sposób szantażować radnych, by do takiej koalicji nie doszło i dlatego rozpuszczają plotki. Nie toczą się żadne rozmowy na ten temat - deklaruje Drewnicki. - Jesteśmy dalej opozycją. Nikt nie składał nam żadnej propozycji. Rozumiem, że ta koalicja dalej funkcjonuje, chyba że PO z niej wyjdzie, w co osobiście nie wierzę - dodaje. Warszawskie decyzje Platformy Piłka jest więc po stronie Platformy Obywatelskiej. Co najciekawsze, kluczowe decyzje w tej sprawie nie zapadną w Krakowie, ale w Warszawie. Od wtorku jest tam radny Jaśkowiec, a ważny głos w tej sytuacji będą mieli dwaj politycy: Aleksander Miszalski, który jest szefem małopolskich struktur, a także Marcin Kierwiński, który w PO pełni funkcję szefa regionów. W całej sprawie interesujący jest też wątek prezydenta Jacka Majchrowskiego, bo klub Przyjazny Kraków składa się z radnych, którzy startowali z list prezydenta. Trudno przypuszczać, by Majchrowski nie wiedział o poniedziałkowym zwrocie, choć włodarz miasta publicznie nie zabrał w tej sprawie głosu. Zresztą już w poniedziałek Jaśkowiec mówił, że w sprawie zwołania nadzwyczajnej sesji prezydent go "oszukał". Od tego czasu panowie nie rozmawiali, a PO przekonuje, że Majchrowski stracił szansę na poparcie partii w kolejnych wyborach. - Kandydat na prezydenta? Budujemy swój projekt polityczny. Chcemy pokazać naszą wizję miasta. Mamy odpowiednie osoby o dużym potencjale wyborczym, które mogą kandydować, a tę decyzję wypracujemy. Nie oddamy wyborów walkowerem - przekonuje Jaśkowiec. Zanim jednak dojdzie do wyborów samorządowych, trzeba rozwiązać podstawowy problem: jaka koalicja będzie rządzić miastem? Od poniedziałku w Krakowie panuje bezkrólewie. Łukasz Szpyrka