Odejście Hanny Gill-Piątek z Lewicy odbierane jest w klubie parlamentarnym Lewicy jako spore zaskoczenie. Posłowie Wiosny, Razem i Sojuszu Lewicy Demokratycznej otwarcie przyznają, że posłanka do końca zachowała twarz pokerzysty i nie dała po sobie poznać, że planuje rozstanie z klubem i partią Roberta Biedronia. Nie wiadomo, kiedy Gill-Piątek podjęła decyzję, ale można wskazać dwa momenty, które mogły okazać się przełomowe. Pierwszym było głosowanie w sprawie podwyżek w Sejmie. Gill-Piątek nie wzięła w nim udziału, bo była na wakacjach. Larum, jakie podniosło się po tym głosowaniu, miało swoje odbicie również w ostatni czwartek, kiedy to spotkał się klub parlamentarny Lewicy. Mógł to być drugi "przełomowy" moment, który pomógł posłance z łódzkiego podjąć decyzję. Wiadomo natomiast jedno: Gill-Piątek pozostawała w kontakcie z Szymonem Hołownią od dłuższego czasu i prawdopodobnie analizowała ryzyko, jakie niesie za sobą zmiana szyldu. Wyraźnie liczy, że taki ruch przyniesie jej więcej zysku niż straty. Zdziwienia tą decyzją nie kryją koleżanki i koledzy z Lewicy. - Jestem zaskoczona, bo pozostając członkinią Lewicy, miała większe szanse na działanie. Być może chodzi więc o to, by skupić więcej uwagi medialnej na sobie. Nie wyobrażam sobie jej sposobu funkcjonowania, ale to oczywiście jej wybór. Jako Lewica idziemy dalej. Odejście pani poseł jest tylko jednym odejściem, a takie rzeczy w polityce się zdarzają - mówi Interii Beata Maciejewska z Wiosny. - Byłem zdziwiony, bo jeszcze w czwartek pani poseł była na posiedzeniu klubu. W sobotę wspólnie, w towarzystwie Marka Belki, otwieraliśmy Centrum Lewicy w Łodzi. Nic nie mówiła, nie dawała żadnych sygnałów. Mam nadzieję, że wyborcy i koledzy w Lewicy wyrobią sobie zdanie na jej temat - przekonuje Tomasz Trela. Nie tylko Trela nie spodziewał się takiej informacji. Sygnały, które wysyłała Gill-Piątek, kłócą się z ogłoszoną przez nią dziś decyzją. - Przyjęłam tę informację z zaskoczeniem. Jeszcze w ubiegłym tygodniu nic tego nie zapowiadało, widzieliśmy się na posiedzeniu klubu, a Hania nawet zabierała głos. Nic nie wskazywało na to, że się gdzieś wybiera, więc jestem zaskoczona - dodaje Magdalena Biejat z Razem. Innym nie spodobała się natomiast forma pożegnania. - To jej decyzja. Zwłaszcza forma tego odejścia nie była najlepsza. Dziwię się, bo moim zdaniem ta zmiana kłóci się z jej wartościami. Cóż, życzę jej powodzenia - mówi Anita Sowińska z Wiosny. "Koło łowieckie" Szymona Hołowni Gill-Piątek została więc pierwszym wzmocnieniem Szymona Hołowni w długoterminowej strategii budowania własnego zaplecza parlamentarnego. Nie jest tajemnicą, że były kandydat na prezydenta chce stworzyć koło w Sejmie, którym sterowałby spoza Wiejskiej. Zdaniem choćby Andrzeja Olechowskiego to jedyna rozsądna strategia Hołowni, jeśli myśli o przetrwaniu do kolejnych wyborów, czyli 2023 roku. - Hołownia nie pozyskał tylko jednej posłanki, ale całe jej zaplecze społeczno-intelektualne, struktury miejskie w Łodzi i zwykłą sympatię, jaką w dużej mierze darzona jest Gill-Piątek. To ruch daleko wykraczający poza "tylko" jednego posła - mówi Interii były bliski współpracownik Gill-Piątek. - Spodziewam się systematycznego budowania ruchu Hołowni, z nieoczywistymi skrętami raz w lewą, raz prawą stronę - dodaje. Odejście Gill-Piątek wywołało duże emocje w Lewicy. I o ile sama decyzja posłanki odbierana jest z pewnym zrozumieniem, to działaczy irytuje postawa Szymona Hołowni. Dobitnych słów użył Tomasz Trela, poseł SLD z Łodzi. - Bardziej niż Gill-Piątek dziwię się Szymonowi Hołowni. Przez kilka miesięcy przekonuje, że inna polityka jest możliwa, a swoją drogę zaczyna od kłusownictwa, wyławiania polityków z innych ugrupowań. Już nawet nazwałem to jego koło "kołem łowieckim". Hołownia jest dziś głównym kłusownikiem. Jeśli ktoś zaczyna od najbardziej brutalnych, chamskich, nieeleganckich zagrywek, to na czym skończy? To kłusownik, który wpadnie we własne wnyki. Na tym skończy się ta jego zabawa - grzmi Trela w rozmowie z Interią. Według naszych informacji "łowiecki" celownik Hołowni ma być teraz nastawiony na niektórych posłów Koalicji Obywatelskiej. Od dawna współpracuje z nim natomiast niezależny senator Wadim Tyszkiewicz. Hołownia potrzebuje przynajmniej trzech posłów, by stworzyć koło w Sejmie. Gorąco na posiedzeniu klubu Lewicy Tymczasem dzisiejszy ruch Gill-Piątek skomentowała też Anna Maria Żukowska, rzecznik prasowy SLD. Na Twitterze napisała: "Haniu, czy przypomnieć Ci co powiedziałaś na klubie w czwartek w tej sprawie (podwyżek dla polityków - red.)? Że gdybyś nie była na urlopie za granicą i mogła głosować, to pewnie zagłosowałabyś za?" Głos Żukowskiej jest interesujący, bo według naszych informacji atmosfera czwartkowego posiedzenia klubu Lewicy była daleka od dobrej. W pewnym momencie, gdy doszło do tematu podwyżek, miało być naprawdę gorąco, a na głowy parlamentarzystów głosujących przeciw podwyżkom miały spaść gromy. Pojawiły się pokrzykiwania i przez chwilę trudno było wyjść z impasu. - Takie krzyki to żadne krzyki - uśmiecha się jedna z posłanek. - Jest część posłów, którzy po namyśle uważają, że nie powinni tak zagłosować, jak głosowali, i nadal to przeżywają. W ten sposób może odreagowują. Nie ma rozłamu, przegadaliśmy to głosowanie. Niektórzy mają wybuchowy temperament i dzielą się swoimi uczuciami w sposób dość wyrazisty. Nie był to jednak jakiś zmasowany atak na innych posłów - dodaje. - Było kilka gorących słów. To były ostre zdania skierowane do tych, którzy zagłosowali inaczej. Klub był ostry, zdecydowany. Ale czasem i takie są potrzebne - mówi nam inny polityk Lewicy. Sowińska: - Mamy takie zasady wewnątrz, że mówimy do siebie otwarcie i szukamy rozwiązań. To bardzo dobra metoda. Nawet jeżeli czasami się nie zgadzamy. Konkluzja była taka, że dalej działamy wspólnie. Zła passa Wiosny Biedronia Lewica podczas posiedzenia klubu szykowała strategię na jesień. Omówiono specjalnie zamówione badania, aktualną sytuację na scenie politycznej i przyglądano się sondażom. Jedynym spornym punktem był właśnie temat podwyżek. - Było też konstruktywnie, nie wyszliśmy z klubu pokłóceni - zapewnia jedna z posłanek. Prawdopodobnie na jednym z kolejnych tego typu spotkań dojdzie do dyskusji na temat odejścia Gill-Piątek. To następny, po katastrofalnym wyniku wyborczym Roberta Biedronia, cios dla Wiosny. - Wiosna musi to sobie jeszcze wszystko wyjaśnić we własnym gronie, bo ostatnio nie mają dobrej passy. Dobrze by było, gdyby panował tam porządek - mówi nam polityk Lewicy. Wciąż aktualne pozostaje połączenie Wiosny z SLD. Zanim jednak dojdzie do kongresu zjednoczeniowego, w każdym z 16 województw odbędą się kongresy regionalne. Łukasz Szpyrka