W tym roku odbędą się dwie wielkie imprezy sportowe przeniesione z 2020 roku. Mowa o igrzyskach olimpijskich w Tokio oraz piłkarskich mistrzostwach Europy. Oba wydarzenia, z uwagi na pandemię koronawirusa, zostały w ubiegłym roku odwołane. Teraz miało być bezpieczniej i łatwiej, choć wcale tak być nie musi, bo zagrożenie nie minęło. Z końcem roku w Europie pojawiły się szczepionki i kibice na całym świecie mieli nadzieję, że zawody odbędą się w bezpiecznych warunkach. Problem w tym, że szczepienia w różnych zakątkach globu przebiegają z różną intensywnością. Niektóre najbiedniejsze kraje nawet jeszcze nie zaczęły myśleć o szczepionkach, a choćby w Izraelu i Wielkiej Brytanii zaszczepiono już ponad połowę dorosłej populacji. Różnice są więc ogromne. MKOl już wcześniej zapowiedział, że nie będzie wymagał od poszczególnych państw zaszczepienia swoich sportowców - tak by idea równości igrzysk olimpijskich nie została zachwiana. Konkretne państwa same muszą podjąć decyzje, czy szczepić swoich sportowców. Podobnie do tematu podchodzi UEFA, która nie wymaga od uczestników EURO zaszczepienia piłkarzy. Tu też decyzja leży po stronie władz poszczególnych krajów. Jak do tematu podejdzie Polska? - Priorytetowo traktujemy zdrowie i bezpieczeństwo zawodników reprezentujących Polskę w międzynarodowych wydarzeniach sportowych, dlatego już 20 stycznia wystąpiliśmy do ministra zdrowia oraz pełnomocnika rządu ds. Narodowego Programu Szczepień o rozważenie możliwości włączenia członków kadr narodowych do Narodowego Programu Szczepień jako jednej z grup priorytetowych - przekazała nam wiceminister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Anna Krupka. - Jednocześnie, w sytuacji niedoboru szczepionek, minister zdrowia uznał, że w interesie społecznym leży zaszczepienie w pierwszej kolejności grup narażonych na szczególnie ciężki przebieg zakażenia SARS-CoV-2, a także grup zawodowych pełniących kluczowe dla funkcjonowania państwa w czasie pandemii - dodała wiceminister. Sprawa nie została jednak zakończona, bo resort sportu ponownie wystąpił z oficjalnym wnioskiem o zaszczepienie polskich sportowców. - Wczoraj (poniedziałek - red.) ponowiliśmy oficjalne wystąpienie do pełnomocnika rządu ds. Narodowego Programu Szczepień oraz ministra zdrowia. Sprawa jest procedowana i spodziewamy się oficjalnego komunikatu w tym tygodniu - podkreśla Krupka. Sprawa może zostać poruszona już na dzisiejszym spotkaniu Rady Medycznej z premierem Mateuszem Morawieckim. W środę zbiera się też Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego i również na spotkaniu tego gremium może pojawić się temat szczepienia sportowców. W środę mogą też pojawić się informacje dotyczące ewentualnych zmian w obostrzeniach. Kłopoty logistyczne Tymczasem kolektywne szczepienia dla sportowców mogą spowodować kłopoty logistyczne. Jak słyszymy w bliskim otoczeniu PZPN, reprezentanci Polski mogliby zostać zaszczepieni jedynie na zgrupowaniu w Opalenicy pod koniec maja, które odbędzie się dwa tygodnie przed samym turniejem. Tylko wtedy pojawią się w Polsce całą grupą, bo wcześniej będą mieli obowiązki klubowe. Zupełnie inna sprawa to... niewiadome selekcji trenera Paulo Sousy. Prawdopodobnie nawet on nie wie dziś, których piłkarzy powoła na turniej. W PKOl przedsięwzięcie, przynajmniej w teorii, byłoby łatwiejsze w realizacji. Lista sportowców wyjeżdżających na IO jest bowiem znana wcześniej niż w przypadku piłkarzy. W dużej mierze jest też "sztywna" - to znaczy, że jeśli dany sportowiec wypracuje odpowiednie minimum to pojedzie na igrzyska i nie zastąpi go ktoś "z doskoku". Prawdopodobnie w obu przypadkach w grę mogłaby wchodzić wyłącznie jednodawkowa szczepionka firmy Johnson&Johnson. Problem w tym, że na razie nie ma jej w Polsce zbyt dużo. Tym preparatem mają być też szczepieni w pierwszej kolejności ci, którzy nie są w stanie dojechać do punktów szczepień. Łukasz Szpyrka Rozlicz pit online już teraz lub pobierz darmowy program