Paweł Kukiz i Michał Kołodziejczak to bez wątpienia pierwszoplanowi polityczni gracze ostatnich tygodni. Pierwszy zapewnił, że zagłosuje za powołaniem komisji śledczej w sprawie Pegasusa, ale z rozszerzeniem o lata rządów PO-PSL. Chce też stanąć na jej czele. Drugi natomiast, według doniesień kanadyjskiego Citizen Lab, miał paść ofiarą nielegalnej inwigilacji. Obu panów łączy coś jeszcze. W ubiegłym tygodniu Kołodziejczak udzielił wywiadu "Super Expressowi", w którym powiedział, że w 2019 roku pewni politycy mieli mu mówić o zainteresowaniu służb. Dzień później w "Rzeczpospolitej" skonkretyzował, że chodzi o Pawła Kukiza. "Kukiz jasno wtedy powiedział: wiem, że tobą interesują się służby" - przekonywał lider AgroUnii. Kołodziejczak w czwartek stanie przed senacką komisją nadzwyczajną ds. Pegasusa. Jak mówi Interii, najciekawszy w całej sprawie dla niego jest wątek właśnie Pawła Kukiza, który będzie chciał poszerzyć. - Że nie dotrzymał wówczas tajemnicy, że rozpowiadał, że coś mówił. Mówił mi to bezpośrednio, ale też do moich współpracowników - powtarza Kołodziejczak. Kołodziejczak: Kukiz chciał mnie uciszyć Lider AgroUnii zdradza też, że po wywiadzie dla "Super Expressu" rozmawiał z Pawłem Kukizem. - Kukiz do mnie zadzwonił po tym wywiadzie. Zachowywał się bardziej wulgarnie niż na tych taśmach, które zostały ujawnione. Powiedział, żebym nie opowiadał o tych rzeczach, żebym nie rozpowiadał, bo według niego było inaczej. Mówi, że wiedział o sprawie z mediów, ale problem w tym, że wtedy żadne media o tym nie pisały - mówi nam Kołodziejczak. - Powiedział, co chciał i rzucił słuchawką. To niskie zachowanie. Chciałby, żeby na nim wisiał ten rząd, ale w rzeczywistości odbiera mu to strzępki wiarygodności - dodaje lider AgroUnii. O sprawę zapytaliśmy Pawła Kukiza. - Bzdury mówi. To on do mnie wydzwaniał, kilka razy. Mogę to na billingach pokazać. Oddzwaniałem, ale nie odbierał. Kiedy zadzwonił po raz kolejny, a ja mogłem odebrać, to przy okazji powiedziałem mu, żeby głupot nie opowiadał, że wynoszę jakieś tajemnice z komisji służb - ripostuje Kukiz w rozmowie z Interią, a na dowód tych słów pokazuje historię połączeń z telefonu. Kukiz: Nigdy nie dzieliłem się informacjami niejawnymi Kluczowe jest jednak pytanie o przeszłość, czyli 2019 rok, kiedy to, zdaniem Kołodziejczaka, miało dojść do wymiany takich informacji. Wówczas AgroUnia jeszcze nie istniała, a Kołodziejczak próbował zbudować inne partie polityczne - najpierw Zgodę, a potem Prawdę. Czy Kukiz przekazał mu informacje, że interesują się nim np. służby specjalne? - Przecież wszyscy pamiętają, że głośno mówiło się w przestrzeni publicznej o AgroUnii czy partiach Zgoda i Prawda, że mogą mieć związki z Rosjanami. Jarosław Sachajko, który doskonale zna środowisko rolnicze, mówił mi z kolei, że wokół Kołodziejczaka kręci się jakiś Juliusz Pająk, człowiek z zagadkową przeszłością. Kołodziejczak w tym czasie szukał do mnie kontaktu. Jako członek sejmowej komisji ds. służb specjalnych nie mogłem i nie chciałem zbliżać się do jego środowiska, skoro głośno mówiło się o możliwości powiązań tego środowiska z Rosjanami. I o tym go poinformowałem. Nigdy nie zdarzyło się, bym dzielił się z osobami nieuprawnionymi jakimikolwiek informacjami niejawnymi. Czy to pozyskanymi w komisji ds. służb, czy gdziekolwiek poza nią - deklaruje Kukiz. W te zapewnienia nie wierzy Kołodziejczak. - Mówił mi wtedy, że jest w komisji ds. służb, że jest temat Kołodziejczaka i AgroUnii. Teraz zaczyna to obchodzić. Dla mnie jest jasne, że już wtedy musiał być zblatowany z PiS. Albo świadomie, albo nieświadomie. Rozmawialiśmy w czerwcu 2019 roku, a miesiąc wcześniej zawitał do mnie Pegasus - przypomina lider AgroUnii. Nieporozumienia z 2019 roku nie przeszkodziły obu panom spotkać się zupełnie niedawno - w 2021 roku, kiedy Kołodziejczak budował projekt AgroUnii. - Spotkaliśmy się gdzieś przelotnie w ubiegłym roku, kiedy zadzwonił i w pierwszej kolejności sam poinformował mnie, że nie współpracuje już z tym Pająkiem. Planował jakąś większą inicjatywę polityczną, ale temat mnie nie zainteresował na tyle, by dalej prowadzić rozmowy - mówi nam Kukiz. Co z komisją śledczą? Kukiz: Jestem gotowy Sytuacja jest o tyle ciekawa, że pod znakiem zapytania staje możliwość powołania sejmowej komisji śledczej. Pierwotnie opozycja przekonywała, że chce powołać taką komisję i apelowała do Kukiza, by ten poparł ten pomysł. Kukiz zaskoczył i wyszedł naprzeciw tym oczekiwaniom, dodając, że widziałby się w roli przewodniczącego i chciałby poszerzyć zakres jej prac również na lata rządów PO-PSL. Opozycja deklaratywnie przystała na te warunki, choć wciąż nie spełniła kluczowego - konferencji prasowej, na której Kukiz miałby zostać ogłoszony ewentualnym przewodniczącym. Sprawa stanęła więc w miejscu. Jeśli opozycja rzeczywiście chce powołania komisji śledczej, to wie, że arytmetyka sejmowa nie pozwala na powołanie jej innymi głosami niż formacji Kukiz'15. PiS od początku jest temu pomysłowi zdecydowanie przeciw, choć pojawił się głos Jana Krzysztofa Ardanowskiego (najpierw zapowiedź w Interii, potem deklaracja w Rzeczpospolitej), który nie wyklucza poparcia komisji. Jeden głos byłego ministra rolnictwa to jednak wciąż za mało, by komisja powstała. Dlatego tak istotna jest w tej grze postawa lidera Kukiz'15, który w rozmowie z Interią zastanawia się, czy komisja rzeczywiście powstanie. Sam podtrzymuje gotowość do przewodniczenia jej pracom. Sugeruje też, jaki powinien być skład komisji. - Komisja śledcza? Jestem gotowy cały czas. Moje warunki są jasne. Muszę otrzymać gwarancję przewodniczenia tej komisji, a jej skład powinien odzwierciedlać rozkład sił w Sejmie, czyli pięciu członków dla opozycji i pięciu dla PiS. Opozycja miała zrobić analizy prawne, które umożliwią spełnienie tych warunków i wrócić z odpowiedzią. Dopiero po spełnieniu tych warunków złożę wniosek. Niestety, sam już nie wiem, czy opozycja rzeczywiście chce tej komisji, bo piłka jest po jej stronie, a od ubiegłego tygodnia nie widzę u nich szczególnych zabiegów, by komisję zmaterializować - kręci głową Kukiz. Łukasz Szpyrka