Petru nie jest przekonany do zaproponowanych wczoraj przez premiera Mateusza Morawieckiego źródeł finansowania tzw. piątki Kaczyńskiego. Uważa, że w przededniu zapowiadanego przez ekonomistów spowolnienia gospodarczego projekt ten okaże się nierentowny, a kolejne rządy nie będą w stanie go utrzymać. Wobec tego ruch Prawa i Sprawiedliwości nazywa "pułapką". - To jest po prostu nierealne do utrzymania. Inna sprawa, że uważam, że jest to podyktowane głównie politycznie. To czysty program socjalno-polityczny, którego przyszłe rządy nie będą w stanie utrzymać - mówił Petru. - Nie chcę prognozować jakiegoś czarnego scenariusza, ale przy głębszym spadku dynamiki wzrostu gospodarczego, ten cały program się "wywraca". W związku z powyższym albo rząd nie rozumie, co się wydarzyło w ostatnich latach, albo "gra politycznie" - dodał. Nowy wyścig zbrojeń Petru uważa, że "piątka Kaczyńskiego" zdominuje debatę publiczną przed wyborami. Jego zdaniem jest to niebezpieczne, bo może istnieć ryzyko wyścigu zbrojeń na nierealne budżetowo obietnice. - Jeśli wejdziemy w tę retorykę, to będzie padać pytanie "kto da więcej". A obawiam się, że w tym wypadku górą będzie PiS - mówi. Petru, by sprawdzić, czy pomysły PiS są realną propozycją wsparcia Polaków, a nie jedynie manewrem wyborczym, proponuje trzy zmiany. By zamiast jednej "trzynastki" dla emerytów, dać im podwyżkę w wysokości 91 zł miesięcznie, a więc dokładnie tę samą kwotę (1100 zł), ale rozłożoną na 12 miesięcy. Druga sprawa to limit w przypadku 500 plus na pierwsze dziecko, który miałby nie obejmować najbogatszych (na tę chwilę Teraz! nie precyzuje, kto miałby należeć do najbogatszych). Petru szacuje, że w ten sposób można zaoszczędzić 2-4 mld zł, a te pieniądze przeznaczyć dla niepełnosprawnych. I to trzecia propozycja ugrupowania. Cztery ustawy Petru przedstawił także pakiet projektów czterech ustaw gospodarczych. Dotyczą one bezpieczeństwa finansów publicznych i ograniczania deficytu budżetowego, zakazu handlu w niedziele (o przyjściu lub nie do pracy w niedzielę miałby decydować sam pracownik), wprowadzenia programu "500 zus" dla przedsiębiorców oraz zniesienia abonamentu radiowo-telewizyjnego i wprowadzenia "nowej formuły" finansowania mediów publicznych, w tym prywatyzacji telewizji publicznej. - Mam świadomość, że ustawy te mają małą szansę przeprowadzenia przez Sejm. Nie mam nawet pewności, czy we wszystkich przypadkach zbierzemy 15 podpisów. Natomiast chodzi o to, żeby taki głos był słyszalny - powiedział.