Od wtorku Sejm zajmuje się projektem nowelizacji ustawy o ochronie granicy państwowej. Projekt ma charakter rządowy, a "Rada Ministrów uznała projekt za pilny z uwagi na utrzymujący się kryzys migracyjny na polsko-białoruskim odcinku granicy państwowej Rzeczypospolitej Polskiej". Sprawa wydaje się tym bardziej poważna, że właśnie we wtorek na przejściu granicznym w Kuźnicy Białostockiej dochodziło do szturmu grupy migrantów, a kilkunastu polskich funkcjonariuszy zostało rannych. Sprawa jest pilna także z innego powodu - z końcem listopada przestanie obowiązywać stan wyjątkowy. Nowelizacja ustawy miałaby de facto utrzymać obowiązujące obecnie w strefie objętej stanem wyjątkowym ograniczenia, ale już bez konieczności formalnego wprowadzania tego stanu nadzwyczajnego. Projekt wywołuje kontrowersje, a PO i Lewica zapowiedziały, że nie poprą go z uwagi na - jak ocenili - jego niekonstytucyjność. Posłowie PiS podnoszą natomiast, że sytuacja na granicy jest bardzo poważna, a zachowanie opozycji jest kompletnie nieodpowiedzialne. Padają nawet mocniejsze słowa, ale jedynie w przestrzeni medialnej, wirtualnej lub na posiedzeniu sejmowej komisji, gdzie odbyło się pierwsze czytanie tego projektu. Prawdziwa debata miała się natomiast odbyć na sali plenarnej Sejmu. Zaplanowano ją na godz. 23:30, a projekt, który deklaratywnie jest tak ważny dla posłów Prawa i Sprawiedliwości, spotkał się z minimalnym zainteresowaniem. Na sali zabrakło wielu posłów wszystkich opcji, ale najbardziej rzucały się w oczy ławy PiS. Od rozpoczęcia debaty na sali było zaledwie siedmioro posłów Prawa i Sprawiedliwości. Z czasem frekwencja się poprawiła i pod koniec debatowało już kilkunastu z 228 posłów klubu PiS. Dlaczego projekt ustawy, którym interesuje się duża część opinii publicznej, nie zyskał atencji posłów Prawa i Sprawiedliwości? - Po prostu miałem inne obowiązki, musiałem przygotować się do innych tematów. Natomiast obserwowałem to, co się dzieje, na ekranie telewizora - mówi nam poseł Mariusz Trepka z Prawa i Sprawiedliwości, nieobecny podczas debaty. "Inne obowiązki" miał też poseł PiS Kazimierz Gwiazdowski z Podlasia, a więc terenu, którego ta ustawa dziś żywotnie dotyczy. - Nie było mnie. W tym czasie miałem inne obowiązki, więc nie byłem. Ale to, że mnie nie było, nie oznacza, że nie interesuję się tym tematem - zapewnia Interię poseł Gwiazdowski. Dopytujemy, jakie to inne obowiązki zatrzymały posła z Podlasia. - Proszę pana, a czy ja muszę dla pana tłumaczyć, jakie obowiązki? Chyba nie muszę - uciął polityk PiS. Innego posła Prawa i Sprawiedliwości, Marcina Porzucka, również zabrakło na ważnej debacie. Przekonuje jednak, że przez cały dzień był zasypany innymi obowiązkami. - Nie byłem na tej debacie. Jestem członkiem Komisji finansów publicznych, która od samego rana do późnego wieczora pracowała nad kilkoma ważnymi projektami, także nad budżetem. Dziś od rana znów pracujemy. Pracy przy tym jest naprawdę dużo, bo działamy także poza posiedzeniami Sejmu - wyjaśniał poseł. Na brak obowiązków nie narzeka inny polityk PiS, którego zabrakło na wieczornej debacie. Jak przekonuje Patryk Wicher, ostatnie aktywności zakończył po północy. - Praca na sali to jeden z elementów pracy posła. Wczoraj mieliśmy 11 posiedzeń komisji, dwa posiedzenia podkomisji, miałem jeszcze dwa czy trzy zespoły, a do tego dochodzą liczne spotkania. Ostatnie kończyłem w okolicach północy - podkreśla. - Sytuacja na granicy to bardzo ważna sprawa i wyartykułujemy to w głosowaniach. Są posłowie wiodący, którzy zajmują się tym tematem w komisji, a swoją wolę wyrażamy w głosowaniach. Temat jest bardzo istotny, to nie ulega wątpliwości - dodaje poseł z Małopolski. Kilku polityków PiS nie chciało rozmawiać z nami na temat niespodziewanie niskiej frekwencji podczas tej debaty. Wielu zasłania się tajemniczymi "innymi obowiązkami". Jedynym, który bije się w piersi, jest poseł Dariusz Stefaniuk. - Debatę obserwowałem tylko w internecie. Miałem wcześniej zaplanowane spotkania i nie było mnie już w Sejmie. Temat jest dla mnie ważny, więc żałuję przede wszystkim, że debata została zaplanowana na tak późną porę. Wiele osób pewnie nie wzięło w niej udziału z tego powodu - uważa poseł PiS. - Dziwi mnie, że było mało osób, bo powinno być więcej. Absolutnie biję się w piersi. Gdybym nie miał wcześniej zaplanowanych spotkań na pewno bym był, a tak mogłem jedynie oglądać ją w internecie - zapewnia. Łukasz Szpyrka