Przemysław Czarnek wyciąga wnioski z inauguracyjnych działań swoich poprzedników i natychmiast po objęciu urzędu zaprosił do siedziby MEN liderów największych centrali związkowych. Spotkanie ma mieć charakter zapoznawczy i nie należy spodziewać się konkretów. To raczej badanie gruntu z obu stron pod ewentualne przyszłe rozmowy. W spotkaniu wezmą udział szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Forum Oświata Sławomir Wittkowicz oraz szef oświatowej Solidarności Ryszard Proksa. Wszyscy trzej są doskonałe znani nie tylko przy al. Szucha w Warszawie, ale i opinii publicznej. Byli bowiem twarzami ubiegłorocznego strajku nauczycieli - długo prezentowali wspólne stanowisko, aż w końcu wyłamał się Proksa, który podpisał porozumienie z rządem, czym de facto zakończył strajk. Broniarz i Wittkowicz do końca obstawali przy swoich postulatach, których ostatecznie nie udało się wynegocjować. Spotkanie z nowym ministrem jest też prawdopodobnie jednocześnie pierwszym spotkaniem w tym gronie od wydarzeń sprzed półtora roku. Na co mogą liczyć wszyscy zainteresowani? Wydaje się, że bardziej jest ono potrzebne nowemu ministrowi. Czarnek zdaje sobie sprawę, że sytuacja w oświacie od dłuższego czasu jest napięta i chce wybadać grunt pod przyszłe działania. Bez okiełznania związkowych działaczy przeforsowanie każdego większego pomysłu może okazać się trudne. Prawdopodobnie chce też po prostu zrobić dobre wrażenie i - w razie konfliktu - uciec od zarzutów, że nie spotkał się z liderami związków. Ci z kolei, wyjadacze w związkowej materii, udadzą się do budynku resortu nie po raz pierwszy. Dla nich Czarnek też jest niewiadomą, bo o ile poprzedni szefowie MEN od czasów Romana Giertycha byli mało wyraziści, o tyle Czarnek w tym gronie jawi się jako charyzmatyczny lider, ale też potencjalne ognisko dużych kłopotów. Łukasz Szpyrka