Czarnek jest ministrem połączonych resortów edukacji i nauki niemal od miesiąca, a co kilka dni stara się wypuszczać zdanie o charakterze programowym dla swojej kadencji. Krótko mówiąc - będzie dużo zmian, które mogą okazać się rewolucyjne, choć sam minister używa słowa "ewolucja". Jego wypowiedzi świadczą jednoznacznie o wyrażaniu wotum nieufności wobec sztandarowych projektów PiS w poprzedniej kadencji. Takimi zdecydowanie były reformy Anny Zalewskiej w obszarze oświaty oraz Jarosława Gowina w zakresie uczelni wyższych. Anna Zalewska przeprowadziła jedną z najważniejszych reform Prawa i Sprawiedliwości, która znalazła się na sztandarze wyborczym partii - likwidację gimnazjów i przywrócenie nauczania w systemie 8 + 4 (szkoły podstawowe + szkoły średnie). Mimo protestów rodziców i dużej części środowiska Zalewska forsowała swoje pomysły, jednocześnie zmieniając i dostosowując do nowej rzeczywistości podstawy programowe. Politycy Zjednoczonej Prawicy bili brawo i byli pod wrażeniem konsekwencji, z jaką minister edukacji realizuje plan krok po kroku. Dopięła swego, w nagrodę otrzymała propozycję startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego, z czego chętnie skorzystała. "Konstytucja dla nauki" Równolegle z reformą Zalewskiej podobną ścieżkę przemierzał Jarosław Gowin w obszarze szkolnictwa wyższego. Jego sztandarowym projektem była tzw. Konstytucja dla nauki, którą środowisko akademickie przyjmowało z mieszanymi uczuciami. Konsultacje, wdrażanie projektu i cała dyskusja wokół niego zajęły Gowinowi trzy lata. Ostatecznie, podobnie jak Zalewska, nowe przepisy wprowadził w życie, czym spełnił wyborcze obietnice nie tylko swoje, ale również i partii rządzącej. Oba projekty były różnie odbierane w środowiskach, których bezpośrednio dotyczyły, ale za to doskonale w Zjednoczonej Prawicy. Reformy o znaczeniu fundamentalnym, nie tylko w tych obszarach, były wpisane w szeroką politykę Prawa i Sprawiedliwości na lata 2015-2019. Zalewska i Gowin okazali się skutecznymi realizatorami powierzonych im misji, za co z obozu rządzącego oboje dostawali gratulacje. Tym bardziej dziś mogą być zdziwieni jasnym stanowiskiem i działaniami Czarnka. Pierwszą decyzją nowego ministra było odwołanie Aliny Sarneckiej odpowiedzialnej za podstawy programowe. Sarnecką na stanowisko dyrektor departamentu ds. podręczników, programów i innowacji powołała właśnie minister Zalewska. Czarnek podkreśla, że podstawa programowa wymaga modyfikacji, a w szczególności obszary związane z naukami humanistycznymi. Co to właściwie oznacza? Zmiany w lekturach Nowy minister chce, by w szkole było więcej treści katolickich, patriotycznych i niepodległościowych. W rozmowie z Polskim Radiem przyznał, że można to zrobić przez zmianę kanonu lektur oraz gruntowne spojrzenie na podręczniki. Wcześniej w Polskim Radiu mówił też, że w kanonie lektur chętnie widziałby dzieła papieża Jana Pawła II. Warto w tym momencie zaznaczyć, że trzy lata temu to właśnie Zalewska wprowadziła do kanonu lektur... teksty Jana Pawła II. Są one dostępne jako lektury uzupełniające w klasach 7-8, ale podobnie jest np. z noblistką Olgą Tokarczuk. Czarnek po raz kolejny podważa więc dokonania byłej minister - najpierw odwołuje jej zaufaną osobę, bezpośrednio odpowiedzialną za podręczniki i program, później chce modyfikować listy lektur, co też zrobiła już Zalewska. Krytykował Gowina, został wiceministrem Tymczasem edukacja w rządzie Zjednoczonej Prawicy zawsze była traktowana narzędziowo - i nigdy nie była strategicznym miejscem do realizowania polityki, jak choćby resort sprawiedliwości czy MSWiA. Świadczą o tym chociażby nominacje na stanowisko ministrów polityków o mało rozpoznawalnych nazwiskach jak Zalewska czy Dariusz Piontkowski. Inaczej w ubiegłej kadencji został potraktowany resort nauki, na czele którego stanął Gowin - polityk z silną pozycją, w randze wicepremiera. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego stało się też niejako przyczółkiem gowinowego Porozumienia, co miało swoje odbicie w umowie koalicyjnej. Po dymisji Gowina funkcję ministra przejął inny polityk tego ugrupowania Wojciech Murdzek. Konstytucja dla nauki była z kolei jednym z najważniejszych projektów samego Gowina w jego wieloletniej karierze. I choć pojawiały się głosy sprzeciwu, lider Porozumienia systematycznie realizował swoje założenia. Co ciekawe, wśród jego oponentów pojawiali się m.in. Ryszard Terlecki i Włodzimierz Bernacki. Teraz ten drugi... znalazł się w resorcie nauki. Bernacki został powołany na funkcję wiceministra, co może stać się nową wewnętrzną osią sporu w Zjednoczonej Prawicy. Tym bardziej, że Czarnek nie przebiera w środkach i mówi otwarcie, że sytuacja na uczelniach wyższych musi ulec zmianie. Nie tylko mówi, ale też bierze się do działania. "Powołałem bardzo niewielki zespół ekspertów z całej Polski, od Poznania przez Bydgoszcz, Warszawę i Lublin, który ma wypracować pewne rekomendacje w perspektywie zaledwie kilku tygodni. Tak, żebyśmy mogli na początku stycznia z tymi rekomendacjami i propozycjami nowelizacji tej ustawy ruszyć do konsultacji ze środowiskiem" - przekonywał kilka dni temu podczas wystąpienia w ramach wirtualnego spotkania z doktorantami. Zespół doradców Czarnek pracuje w ekspresowym tempie, bo już powołał zespół doradców, który ma wypracować rekomendacje dotyczące zmian regulacji prawnych wprowadzonych przez Gowina. Na jego czele stanął prof. Waldemar Paruch, a w zespole są m.in. profesorowie z katolickich uczelni, które były niechętne Gowinowi w momencie wprowadzania przez niego zmian. Potencjalny konflikt na linii Czarnek-Gowin już się tli, a oliwy do ognia dolała tylko nominacja Włodzimierza Bernackiego, który już doprecyzował, że w ustawie Gowina "potrzebne są korekty w liście czasopism punktowanych i zapisach o wolności uczonych". Problem w tym, że przedstawiana jako wielki sukces ustawa Gowina jest "nie do ruszenia" dla polityków tego ugrupowania i samego lidera. Już dziś gowinowcy mówią o tym otwarcie. - Reforma szkolnictwa wyższego autorstwa Jarosława Gowina jest jednym z największych sukcesów rządu Zjednoczonej Prawicy, nie wyobrażamy sobie zmian w jej brzmieniu. Dobrze służy polskiej nauce - mówi nam Jan Strzeżek, wicerzecznik Porozumienia. Łukasz Szpyrka