W ostatnich dniach polską politykę poruszyły dwa sondaże, które opozycja określiła jako "przełomowe". Wybory parlamentarne odbędą się dokładnie za rok. Sprawdziliśmy, jak wyglądały podobne badania w 2014 roku, czyli po siedmiu latach rządów PO-PSL i rok przed batalią, która zakończyła się zwycięstwem Prawa i Sprawiedliwości. Czy w obu przypadkach można dostrzec analogię? Czy rzeczywiście, jak starają się przekonywać politycy opozycji, sondaże zwiastują zmianę władzy? Kluczowe jest jedno, bardzo poważne, zastrzeżenie - polityka to żywy organizm, który z dnia na dzień potrafi wywrócić do góry nogami najbardziej utrwalone schematy. Jedni powiedzą, że nie można porównywać dwóch kompletnie innych rzeczywistości politycznych, a inni, że historia się powtarza i w pewnym sensie zatacza koło. Najgorsze notowania Morawieckiego w historii Spójrzmy na ostatni sondaż pracowni CBOS, z którego wynika, że w październiku do zwolenników rządu premiera Mateusza Morawieckiego zalicza się 26 proc. badanych. To spadek o 2 pp. względem wrześniowego badania. 47 proc. ankietowanych deklaruje się jako przeciwnicy rządu, a 23 proc. respondentów wyraża obojętność. Sam CBOS zauważa, że to najgorsze notowania rządu Morawieckiego w historii. Jak wyglądała sytuacja w 2014 roku? Weźmiemy pod uwagę dwa badania CBOS, bo pod koniec września 2014 roku Donalda Tuska na stanowisku szefa rządu zastąpiła Ewa Kopacz. I tak, na początku kadencji nowej premier jako jej zwolennicy określało się 35 proc. respondentów, a przeciwnicy 18 proc. Odpowiedzi "obojętne" lub "trudno powiedzieć" udzieliło aż 47 proc. ankietowanych. To zdecydowanie wyższe notowania niż Morawieckiego, ale dochodził tutaj element świeżości. Bardziej wymierne będzie zerknięcie na gabinet Tuska. W sierpniu 2014 roku, czyli w ostatnim pełnym i efektywnym miesiącu pracy ustępującego premiera, jego notowania nie były najlepsze. CBOS podaje, że w tym miesiącu Tusk mógł liczyć na poparcie 23 proc. respondentów, a aż 44 proc. było przeciwnikami jego pracy. Obojętnych wobec jego polityki pozostawało 30 proc. badanych, a 3 proc. udzieliło odpowiedzi "trudno powiedzieć". Tusk, na rok przed wyborczą porażką PO, miał niższe poparcie Tymczasem Tusk w Ostrowie Wielkopolskim mówił o notowaniach Morawieckiego tak: - Według tego badania rząd Morawieckiego cieszy się poparciem rekordowo niskim w historii tej ekipy, ale też rekordowo niskim jeżeli chodzi o całą Europę, 26 proc. procent mu zostało, 26 proc. Polek i Polaków pozytywnie dzisiaj myśli o tym rządzie i ja się nie dziwię. Tymczasem Tusk miał jeszcze niższe poparcie w analogicznym badaniu. Co więcej, sierpień nie był pod tym względem najgorszym miesiącem, bo w czerwcu 2013 roku rząd Tuska miał zwolenników na poziomie 19 proc., a przeciwników 43 proc. Wiemy, co działo się później. Tusk oddał władzę Kopacz na rok przed wyborami, a po chwilowym uspokojeniu nastrojów jej partia wyraźnie przegrała z PiS w wyborach w 2015 roku. Czy tym razem - tyle że w szeregach PiS - dojdzie do powtórki tego scenariusza? Wniosek z tej historii dla Prawa i Sprawiedliwości płynie jeden - rząd, który nie ma zaufania wyborców, nie jest lokomotywą dla całej partii i nie może wygrać. Wiedział o tym Tusk, który przekazał stery Kopacz, co tylko na chwilę zreanimowało tamtą władzę. PiS powieli scenariusz Platformy? Inna sprawa, że w zasadzie cała druga kadencja Tuska, która od jego expose zapowiadającego politykę oszczędzania w dobie światowego kryzysu, nie podobała się wyborcom. Tusk po pierwszej kadencji nie cieszył się takim zaufaniem jak wcześniej, a potwierdzały to kolejne badania. Jeśli polityka rządu teraz, w czasach szalejącej drożyzny, w podobny sposób będzie skupiać się na oszczędzaniu, tę władzę prawdopodobnie spotka analogiczny problem. Jeśli do tego dodamy czwartkową wypowiedź minister finansów Magdaleny Rzeczkowskiej w Radiu Zet, że "musimy oglądać każdą złotówkę", a także niepokojące prognozy ekonomistów, ewentualna trzecia kadencja PiS może pozostać w sferze marzeń obozu rządzącego. Mimo to poseł Marek Suski powiedział w Radiu Plus, że "na razie nie ma dyskusji dotyczącej zmiany premiera". Spójrzmy teraz na drugi sondaż, który politycy PO określali jako "przełomowy". Otóż według pracowni Kantar Public partia Tuska przekracza sufit 30 proc. głosów i ma cieszyć się poparciem na poziomie 31 proc. Jednocześnie w tym badaniu PO wyprzedza PiS o 3 pproc. To jednak jeden sondaż, bo średnia sondażowa z tego miesiąca wciąż daje PiS przewagę. Trend dla partii rządzącej nie jest jednak optymistyczny, bo PiS minimalnie, ale systematycznie traci. Siedem lat temu powstały Kukiz'15 i Nowoczesna. A teraz? Znów cofnijmy się do 2014 roku. W tym okresie można wyróżnić dwa kluczowe momenty polityczne, choć tak naprawdę najważniejsze wydarzenia miały miejsce nieco później, w roku wyborczym - to wówczas na dobre zaistniały dwie nowe siły. Mowa o Kukiz'15 i Nowoczesnej, które zrodziły się w okolicach majowych wyborów prezydenckich. Ich pojawienie się zdestabilizowało scenę i na dobre pozbawiło PO władzy. A PiS, siłą rozpędu, wygrało październikowe wybory do Sejmu. Rok wcześniej nie było jednak ani Nowoczesnej, ani Kukiz'15. Podział ról był bardzo podobny do obecnego - dwie partie hegemoniczne (PO i PiS) i kilka pomniejszych. Sondaż CBOS z października dawał obu największym partiom poparcie na poziomie 34 procent. Co ciekawe jednak, PiS po raz pierwszy przekroczył magiczną w polskich warunkach barierę poparcia na poziomie 30 proc. w badaniu z sierpnia 2014 roku. Nałożyły się na to dwa momenty, które miały duży wpływ na późniejszy ciąg zdarzeń. Pierwszy to afera taśmowa, która jednak w pierwszych miesiącach nie oddziaływała tak mocno. W lipcu i sierpniu, po ujawnieniu pierwszych nagrań, notowania PO rzeczywiście spadły poniżej 30 proc., ale jednocześnie nie rosło PiS. Premia za zjednoczenie - punkt zwrotny dla PiS Punktem zwrotnym okazało się zjednoczenie ówczesnej opozycji. Porozumienie Kaczyńskiego, Ziobry i Gowina z lipca 2014 roku sprawiło, że pociąg z napisem "PiS" zaczął odjeżdżać innym. Już w kolejnym miesiącu - sierpniu - premia za zjednoczenie była wyraźnie zauważalna. Notowania PiS wzrosły z 24 do 32 proc. Przed zjednoczeniem takie wyniki tej partii się nie zdarzały, choć rywalizowała na równi z PO. Późniejsze badania były natomiast mocno skorelowane z kampanią prezydencką i rozpoznawalnością głównych kandydatów (zdarzało się nawet, by PO przekroczyła 40 proc.). Jeśli historia lubi się powtarzać, to w 2022 roku na ewentualny sukces opozycji powinny nałożyć się dwa podobne czynniki. Pierwszy to kryzys wewnętrzny partii rządzącej, który od jakiegoś czasu obserwujemy. Drugi to dodanie czegoś od siebie - konkretna wizja, duży pomysł, strategia, a tego dzisiejsza opozycja jak dotąd nie przedstawiła. Najważniejszym elementem, który miał wpływ na wynik wyborów parlamentarnych w 2015 r., były wydarzenia związane bezpośrednio z wyborami prezydenckimi. Nie dość, że powstały dwa duże ugrupowania (Nowoczesna i Kukiz'15), które przynajmniej w części przejęły wyborców PO, to jeszcze PiS wygraną Andrzeja Dudy złapał wiatr, który dotąd wiał w jego żagle. Wszystko, co najistotniejsze, wydarzyło się dokładnie pięć miesięcy przed właściwymi wyborami. Jakie są więc wnioski? Dzisiejsze zadowolenie polityków opozycji wynikające wyłącznie z tych dwóch sondaży, jest wyraźnie przedwczesne, bo historia sprzed ośmiu lat pokazuje, że kluczowy moment to pół roku przed wyborami. Z drugiej strony PiS ma twardy orzech do zgryzienia - ta sama historia pokazuje, że z premierem cieszącym się tak niskim zaufaniem trudno daleko zajechać. Łukasz Szpyrka