Sekwencja wydarzeń tylko z ostatniego miesiąca jest zdumiewająca, a określenie "sezonu ogórkowego" na polityczne lato już dawno stało się nieaktualne. Z kilku powodów. Ton politycznej narracji wciąż nadaje Prawo i Sprawiedliwość, ale raz po raz napotyka na opór - a to ze strony Brukseli, a to opozycji, a to w końcu od wewnętrznego koalicjanta. Polityka "ani kroku wstecz" Prawa i Sprawiedliwości została wyryta przez ostatnie sześć lat nie tyle w kamieniu, co w świadomości polityków partii rządzącej. Walec, który dotąd wydawał się nie do zatrzymania, teraz trafia na kolejne przeszkody. Największą po kampanii w 2019 roku były wybory kopertowe, które zakończyły się organizacyjnym fiaskiem. Partia rządząca znalazła winnego - stał się nim Jarosław Gowin, który stawiał twarde weto, za co na chwilę zapłacił posadą w rządzie. PiS i Porozumienie jednak się potrzebowały i w bólach spisano nową umowę koalicyjną. Dziś co prawda jest ona martwa, z czego śmieją się nawet politycy obu formacji. Ubiegłoroczne negocjacje skończyły się pomyślnie, podzielono stanowiska i strefy wpływów, a w rządzie uchował się też trzeci koalicjant Zbigniew Ziobro, nad którym przez kilka dni zbierały się ciemne chmury. Tzw. Zjednoczona Prawica miała trwać. Problem w tym, że mniejsi koalicjanci, a szczególnie Porozumienie Gowina, raz po raz pokazują pazurki, a co ważne, najczęściej przy kluczowych projektach z punktu widzenia Prawa i Sprawiedliwości. Teraz, jak lubi powtarzać premier Mateusz Morawiecki - lokomotywą lub okrętem flagowym - staje się Polski Ład. I to z powodu krytyki podatkowych rozwiązań zapisanych w długoterminowym planie PiS z rządu wyleciała Anna Kornecka, która co prawda od niedawna jest w ekipie Jarosława Gowina, ale okazała się wytrwała i lojalna. Kornecka nie jest posłem, więc dla Prawa i Sprawiedliwości stała się łatwym pośrednim celem. Tyle tylko, że nie ona była bezpośrednim celem, a sam Gowin. Jej dymisja to żółta kartka dla wszystkich polityków Porozumienia. PiS wysyła sygnał, że jeśli nie przestaną krytykować podatkowych rozwiązań zapisanych w Polskim Ładzie, mogą podzielić los Korneckiej. "Nie będziemy umierać za stołki" Sęk w tym, że przynajmniej na razie politycy Porozumienia są konsekwentni. W sobotę zbierze się zarząd krajowy partii, który ma wypracować strategię na najbliższy czas. Media zadają sobie pytanie, czy już w sobotę Gowin zdecyduje o wyjściu z koalicji. Według naszych informacji tak się nie stanie. - To nie jest ten moment. Nie będziemy umierać za stołki. Ale za sprawę już tak - mówi nam jeden z parlamentarzystów Porozumienia. Tą sprawą jest kwestia podatków, które wyraźnie różnią oba obozy. Gowinowcy utrzymują, że nowe rozwiązania będą wiązać się z podwyżkami, głównie dla przedsiębiorców. Stronnicy premiera przekonują natomiast, że dojdzie do obniżki podatków, a sam Gowin szuka tylko pretekstu do opuszczenia tzw. Zjednoczonej Prawicy. O ile w sobotę nie powinno wydarzyć się nic spektakularnego, o tyle wczesną jesienią można spodziewać się wszystkiego. Konsultacje w sprawie propozycji podatkowych zostały przedłużone do końca sierpnia. Oznaczać to może, że na sejmowej agendzie pojawić się mogą w połowie września. Jeśli tak się stanie, to głosowanie może zdecydować o przyszłości koalicji. Porozumienie podkreśla, że w dzisiejszej formie są one nie do zaakceptowania. Bruksela wymusiła krok wstecz. A Gowin? Czy jednak PiS może zrobić kolejny ukłon w stronę Gowina i wykona krok wstecz? Ostrzeżenie, którym jest dymisja Korneckiej pokazuje, że gowinowcy nie powinni na to liczyć. Tym bardziej, że jest to wyjątkowo trudny czas dla ekipy rządzącej, a partia ta nie przyzwyczaiła wyborców do przyznawania się do błędu. Krótko mówiąc - PiS z wizerunkowego punktu widzenia nie może się cofnąć. Po orzeczeniu TSUE potrzebne będą zmiany w krajowym systemie sądownictwa, a dla PiS to plama na honorze, biorąc pod uwagę kilkuletnią batalię o sądy. W tym procesie na otoczenie premiera naciska też Solidarna Polska, która już przecież wcześniej, w trakcie negocjacji z Brukselą, mówiła, że "w negocjacjach nie można być miękiszonem". Premier jednak, przynajmniej na razie, został zaszachowany przez Brukselę, która wciąż nie zatwierdziła planu naszego Krajowego Planu Odbudowy, na którym pośrednio opiera się Polski Ład. By uniknąć takich konsekwencji, premier będzie musiał przyznać się do błędu i zmienić regulacje prawne w zakresie Izby Dyscyplinarnej SN. Na kolejny wizerunkowy strzał w kolano nie może sobie pozwolić, a czymś takim byłoby wycofanie się z rozwiązań podatkowych zawartych w Polskim Ładzie. I to dlatego sytuacja Gowina jest tak trudna. Spiętrzone problemy Prawa i Sprawiedliwości Tym bardziej, że za rogiem znajdują się kolejne problemy, które premierowi zafundowali wprost koledzy z Prawa i Sprawiedliwości, narzucając kilka nieoczywistych osi narracji. Pierwszą było oficjalne rozpoczęcie walki z nepotyzmem, które z jednej strony wymusiło kilkanaście rezygnacji, a z drugiej przykuło uwagę mediów, które co chwila opisują nowe przypadki nepotyzmu. Drugim jest próba przeforsowania ustawy medialnej, co z dezaprobatą przyjmowane jest przez naszego najważniejszego sojusznika - Stany Zjednoczone. Trzecia kwestia to podwyżki dla polityków - jak wynika z sondaży, kompletnie niezrozumiałe dla wyborców. Czwarta sprawa to wciąż nierozwiązany problem afery mailowej, której twarzą stał się zaufany człowiek premiera Michał Dworczyk. Ten sam, który odpowiada za program szczepień, który to z kolei w ostatnim czasie wyhamował, a w dodatku doszło do kilku incydentów z udziałem antyszczepionkowców - a to już piąty problem w przededniu czwartej fali koronawirusa. Szóstym jest natomiast komunikacja Polskiego Ładu - z sondaży wynika bowiem, że Polacy nie wiedzą, czy na Polskim Ładzie zyskają, czy stracą. I tu wracamy do punktu wyjścia. Politycy partii rządzącej mówili, że Kornecka "sabotuje" projekt, podobnie zresztą jak koledzy z Porozumienia. Być może więc pozbycie się "sabotażystów" pozwoli rozwiązać choć jeden z kilku problemów, ale wydaje się to możliwe wyłącznie w momencie, kiedy PiS zapewni sobie inną większość w parlamencie. Co ciekawe, to jedynie przykłady scenariuszy pisanych przez rządzących zaledwie przez ostatni miesiąc. Miesiąc, w którym do polskiej polityki wrócił Donald Tusk, który na razie przygląda się rozwojowi sytuacji nieco z boku, ale nie zawaha się, by wykorzystać jakiekolwiek potknięcie PiS. A ta świadomość wywiera na partii rządzącej dodatkową presję. Łukasz Szpyrka