Interia od miesiąca publikuje teksty dotyczące licznych nieprawidłowości na GUMed. Przyczynkiem do ich powstania było nagranie wykładowców, którzy rozmawiają o zaniżaniu zdawalności wśród studentów. Jednym z nich był prof. Janusz Moryś, były rektor uczelni, który wspomniał nawet o "funduszu Morysia", czyli specjalnym zastrzyku gotówki, który miałby wpływać na konto GUMed za powtarzanie roku. Prof. Moryś został odwołany przez władze GUMed z funkcji kierownika Zakładu Anatomii i Katedry Anatomii i Neurobiologii. Na prośbę rektora udał się na zaległy urlop, na którym ma przebywać co najmniej przez miesiąc. Dostał jednak możliwość powrotu, ale nie może angażować się w sprawy dydaktyczne. - Prof. Moryś odebrał tę decyzję z pełnym zrozumieniem. Wciąż pozostaje pracownikiem GUMed i nadal chcemy korzystać z jego wiedzy i doświadczenia, chociażby organizacyjnego, bo jest wysokiej klasy specjalistą, naukowcem, ma istotny dorobek naukowy. Liczę, że dalej będzie z nami współpracował - przekonuje w rozmowie z Interią rektor uczelni prof. Marcin Gruchała. - Nie ma człowieka, który posiada wszelkie talenty. Profesor posiada ich wiele, ale budowanie wzorowej relacji ze studentami akurat nie leży w tym zakresie. Rzeczą uczelni jest wykorzystywać potencjał pracownika i studenta. Prof. Moryś może zrobić jeszcze wiele dobrego, niekoniecznie kierując zakładem anatomii - dodaje prof. Gruchała. Działania priorytetowe Działania i metody stosowane przez prof. Morysia wywołały bardzo głęboką dyskusję na gdańskiej uczelni. Kluczowe decyzje zapadły w poniedziałek, na posiedzeniu Senatu GUMed. Niemal jednogłośnie zarekomendowano wówczas władzom uczelni "dogłębne wyjaśnienie sytuacji i podjęcie dalszych zdecydowanych działań, w tym ogólnouczelnianych". W składzie tego organu zasiadają m.in. nauczyciele akademiccy, pracownicy niebędący nauczycielami, jak również studenci, którzy uznali, że dla władz uczelni powinny być to działania priorytetowe.