Po kolejnej podwyżce stóp procentowych raty kredytów znów poszły w górę. Problemy kredytobiorców stają się dziś ważnym tematem politycznym, a wszystkie formacje zastanawiają się, co zaproponować, by ulżyć tym, którzy w zasadzie z dnia na dzień muszą płacić zdecydowanie wyższe raty. Pierwsza z pomysłem, jeszcze kilka tygodni temu, wyszła Lewica, a w zasadzie Daria Gosek-Popiołek z Partii Razem. Niedawno przedstawiła też drugi pomysł, dotyczący zamrożenia stawki WIBOR, a niebawem zaproponuje trzeci. Poznaliśmy jego założenia. Partia Razem chce stworzyć kredytobiorcom możliwość dobrowolnego, łagodnego i korzystnego przejścia na stałe oprocentowanie kredytu. Wówczas wysokość ich comiesięcznej raty byłaby taka sama - bez względu na wahania stóp procentowych i zmiany WIBOR-u. Problem jest jeden - na jakim poziomie ustalić kwotę bazową dla takiego rozwiązania. Konwersja, którą proponuje Razem, miałaby mieć charakter dobrowolny. Jeśli ktoś uznałby, że ma już dość ciągłych i niepewnych zmian, mógłby wybrać ratę stałą, choć na pewno na wyższym poziomie niż sprzed kilku miesięcy. Jeśli uzna inaczej - pozostanie przy oprocentowaniu zmiennym. Jednocześnie, przy wprowadzonym specjalnym okresie konwersji, na podjęcie tej decyzji kredytobiorca miałby określony czas. Politycy Razem przekonują, że w Polsce zdecydowana większość kredytobiorców jest zadłużona w formie zmiennej, a w "cywilizowanej" części świata ma dominować model oprocentowania stałego. Razem: Pora wyjść z hazardowego systemu - To, czego potrzebujemy w Polsce, to wyjścia z hazardowego systemu opartego na zmiennym oprocentowaniu rat mieszkaniowych i przejścia na taki system, który obowiązuje w większości wysoko rozwiniętych krajów, czyli na oprocentowanie stałe. Dzięki temu ludzie są w stanie przewidzieć przyszłość - uważa Adrian Zandberg, lider Partii Razem. Daria Gosek-Popiołek, która pracuje nad tym projektem przekonuje, że w jej biurze poselskim pojawiają się kredytobiorcy, którzy wpadli na ten pomysł nieco wcześniej, ale spotkali się z odmową ze strony banku. - Zgłaszają się do nas osoby, którym dwa miesiące temu bank odmówił konwersji zmiany oprocentowanie ze zmiennego na stałe. Teraz, po dwóch kolejnych podwyżkach stóp, kiedy rata tym ludziom wzrosła do 2500 zł, nagle bank twierdzi, że jest gotów podpisać umowę. Banki bardzo sprytnie manipulują tą sytuacją i na nowo ustalają reguły - uważa posłanka Razem. Zandberg podnosi, że kredytobiorcy zostali wciągnięci do gry na nierównych zasadach. I nie jest to gra w "pomidor", ale nieprzewidywalna ruletka. - Dziś jest tak, że zgadzamy się na sytuację, w której banki wciągnęły ludzi spłacających raty, do swego rodzaju kasyna. Po prostu nie wiedzą, ile będą płacili za pół roku, za rok. Grają w tym kasynie swoje życie. Banki, które są dużymi podmiotami mają możliwość, by administrować ryzykiem w skuteczny sposób, powinny brać na siebie ryzyko. Od tego są. Nie może być tak, że zgadzamy się, że banki przenoszą całość ryzyka na swoich klientów. Razem krytykuje propozycje rządzących Rozwiązanie Razem nie jest jeszcze w pełni gotowe, ale powinno się pojawić w czerwcu. Jak mówią nam lewicowi politycy, na pewno wcześniej, niż propozycje rządowe dotyczące WIBOR-u, które uważają za zdecydowanie spóźnione. - To rozwiązanie, nad którym jeszcze pracujemy. Chcemy, by ten projekt był skonsultowany z ekspertami i samymi kredytobiorcami. To propozycja, która wymaga nieco czasu. Trzeba to po prostu zrobić dobrze - mówi Gosek-Popiołek. Co jednak do tego czasu? Lewica chce forsować pomysł zamrożenia WIBOR-u i jednocześnie krytykuje propozycje przedstawione przez premiera Morawieckiego we wtorek. Zandberg nazywa je "niewystarczającymi". - W kwestii WIBOR-u nie można czekać do przyszłego roku, aż banki łaskawie dogadają się ze sobą i zaproponują jakiś inny mechanizm. Do tego czasu tysiące osób mogą nie mieć dachu nad głową. Trzeba grać tu i teraz - uważa. - Wakacje kredytowe to doraźne rozwiązanie, które ludziom może ulżyć tu i teraz, ale z wakacji się wraca. Tak naprawdę to przełożenie tego problemu na przyszłość - dodaje. Glapiński? "Samobójstwo ze strony PiS" Tymczasem w środę rozpoczyna się posiedzenie Sejmu, na którym Adam Glapiński może zostać wybrany prezesem NBP na drugą kadencję. Opozycja grzmi, że to nieodpowiedni kandydat, który w dużym stopniu odpowiada za problemy z inflacją. Prawo i Sprawiedliwość mimo to broni swojego kandydata. Jak w tej sprawie zagłosuje Zandberg i co myśli, kiedy słyszy "Adam Glapiński na drugą kadencję"? - Myślę sobie, że to wyjątkowo samobójcze ze strony Prawa i Sprawiedliwości. Trzeba bardzo mocno zamykać oczy, by nie dostrzec, że Adam Glapiński jest dzisiaj obciążeniem dla formacji rządzącej. Inna sprawa, że Glapiński nie powinien być prezesem na drugą kadencję z podstawowego powodu - stracił powagę - uważa Zandberg. W jego opinii Glapiński ma w rękach bardzo silne narzędzie, którego nie potrafi wykorzystać. - To jego własny język. Pod jednym warunkiem - że te słowa są traktowane przez świat zewnętrzny poważnie. Pan Glapiński zrobił wiele przez ostatnich kilka miesięcy, żeby z prezesa banku centralnego przeistoczyć się w stand-upera. Być może zapewniało mu to sporo uwagi medialnej i innej, ale efekt jest taki, że na czele NBP mamy człowieka, który ewidentnie lepiej odnajdywałby się na Mazurskiej Nocy Kabaretowej. Łukasz Szpyrka