- Mamy przygotowaną mapę działań. Obserwujemy sondaże i analizujemy okręgi wyborcze pod kątem poparcia dla opozycji w poszczególnych miejscach. Chcemy przypisać im prawdopodobieństwo zwycięstwa w danym okręgu na najbardziej prawdopodobne, swingujące i te, w których będzie bardzo ciężko odbić mandat PiS-owi - mówi Interii senator Polski 2050 Jacek Bury. Polityk jest jednym z pięciu, którzy w Senacie przygotowują konkretne podwaliny pod zawarcie, a raczej przedłużenie, tzw. paktu senackiego. Na czele zespołu stoi Zygmunt Frankiewicz, a każdą partię reprezentuje jeden senator. Wspólnie mają wypracować rozwiązania, które na początku przyszłego roku zostaną określone "paktem senackim". Wcześniej, bo do końca roku, politycy będą z zainteresowaniem spoglądać na sondaże. Umówili się bowiem, że średnia sondażowa z trzech ostatnich miesięcy będzie punktem odniesienia do podziału miejsc. Przykładowo: jeśli średnia sondażowa Lewicy z tych miesięcy wyniesie 9 proc., to Lewica otrzyma dziewięć miejsc biorących. - Patrzymy na sondaże pod kątem podzielenia się najpierw tymi okręgami, które kwalifikujemy jako pewniejsze, następnie swingującymi i mniej pewnymi. Proporcjonalnie do tego, jak przez trzy najbliższe miesiące będą układały się sondaże dla poszczególnych partii - to październik, listopad i grudzień - dodaje Bury. Tyle teorii, bo w praktyce może się okazać, że miejsc jest nieco mniej niż 100. W niektórych mogą wystartować politycy, którzy nie są utożsamiani z senacką większością. To np. Jan Maria Jackowski, który opuścił klub PiS, ale problem z "zaszeregowaniem" partyjnym można mieć choćby z Gabrielą Morawską-Stanecką czy Wojciechem Koniecznym, którzy opuścili Nową Lewicę. Partie w rzeczywistości nie podzielą się więc 1 do 1, ale proporcjonalnie już tak. Jackowski i Zając ze wsparciem opozycji? Senator Bury zdradza nam pierwsze nazwiska, spoza obecnej większości senackiej, które mogą liczyć na miejsce. - Jest z nami senator Józef Zając z Porozumienia. Po tych wszystkich perturbacjach faktycznie współpracuje z opozycją. Może to jest czas by kandydował w ramach paktu. Częściej głosuje też z nami Jan Maria Jackowski, a to buduje nasze wzajemne zaufanie. Będziemy z tymi senatorami rozmawiać i traktować ich jak ludzi demokracji - przekonuje Bury. Co ze strategią samej Polski 2050 Szymona Hołowni? Wśród kandydatów tej partii mogą pojawić się osoby znane, ale też mniej rozpoznawalne. Od dłuższego czasu struktury regionalne sondują różne możliwości i tworzą "bazę nazwisk". Interesujące, że Hołownia liczy na sukces na wschodzie kraju, który niejako domyślnie przypisywany jest Prawu i Sprawiedliwości. Np. w województwie lubelskim, w którym jest pięć okręgów, rodzynkiem z opozycji jest właśnie senator Bury z Lublina. - Chcemy w tych pewniejszych okręgach ulokować naszych ludzi. Mamy też nadzieję, że weźmiemy więcej mandatów na wschodzie, bo Polska 2050 ma tu lepsze notowania niż Platforma. Osoby spoza polityki niosą powiew świeżości - to plus, ale mają też mniejszą rozpoznawalność, co jest minusem w kampanii - podkreśla rozmówca Interii. Licytacje i negocjacje Problem w tym, że - jak słychać w kuluarach - ambitny plan Polski 2050 nie do końca podoba się pozostałym partnerom, głównie Platformie Obywatelskiej, która jest największą partią na opozycji i pragmatycznie ocenia sytuację - skoro jest największa, chce najwięcej miejsc biorących. - Platforma, z tego co słyszę, zajęła stanowisko negocjacyjne. Co to znaczy, że "za dużo chcemy"? Mamy poparcie na poziomie 12-14 proc., więc 12 senatorów, do których dążymy, to chyba nie jest za dużo. Za dużo by było, gdybyśmy celowali w 20. Oni tak mówią, bo negocjują "rzucając kotwicę" - uważa Bury. Co ciekawe, senatorowie opozycji liczą na wyraźne poprawienie wyniku z poprzednich wyborów. Wówczas PiS zdobył 48 mandatów, ale z tego grona w trakcie kadencji wykruszyli się Jackowski i Zając. Opozycja ma więc większość stabilną, ale nie spektakularną. Bury przekonuje, że wybory w 2023 roku mają rozwiać wątpliwości. - Liczymy na 63-66 mandatów. To realne liczby dla całej opozycji. Szacujemy, że PiS skończy na poziomie ponad 30 mandatów - przewiduje rozmówca Interii. Łukasz Szpyrka