Posłanka Nowej Lewicy Monika Falej zwróciła się do Najwyższej Izby Kontroli z wnioskiem o podjęcie kontroli obejmującej kwestie dotyczące systemu Pegasus. Posłanka domaga się wyjaśnień niejasności związanych z ewentualnym podsłuchiwaniem osób publicznych, ale też zwykłych obywateli. Do tej pory kanadyjski Citizen Lab podał, że pięć osób mogło paść ofiarami szpiegowania systemem Pegasus. Na pismo Falej odpowiedział prezes Marian Banaś. W dokumencie czytamy, że NIK ze względu na specyfikę działań służb specjalnych, w pewnym sensie ma związane ręce. Kontrolą nie mogą zostać objęte czynności operacyjno-rozpoznawcze prowadzone przez służby, co w tym przypadku ma kluczowe znaczenie. Banaś nie składa jednak broni i podziela "poważne zaniepokojenie" posłanki Falej i deklaruje, że przyjrzy się sprawie. Zaznacza, że w miarę ustawowych możliwości. "W NIK trwają już intensywne prace analityczne, zmierzające do opracowania tematyki kontroli dotyczącej nadzoru państwa nad służbami specjalnymi, i podjęcia tej kontroli w najbliższym czasie w ramach posiadanych przez NIK możliwości" - zdradza Banaś. "Pragnę podziękować pani poseł za zaufanie i za przekazane NIK informacje, które będą cennym materiałem w procesie analitycznym. Podniesione we wniosku pani poseł okoliczności, będą mogły zostać wzięte pod uwagę w przygotowywanej kontroli w zakresie, w którym będą mieścić się w ramach ustawowych kompetencji Najwyższej Izby Kontroli" - podkreśla. Od momentu pojawienia się pierwszych informacji w sprawie użycia Pegasusa w Polsce, politycy zastanawiają się, w jaki sposób wyjaśnić niejasności. W Senacie powstała komisja nadzwyczajna, która nie ma jednak uprawnień prokuratorskich - nie może przeglądać dokumentów i wzywać świadków w charakterze obligatoryjnym. Takie uprawnienia mogłaby mieć sejmowa komisja śledcza, która bez akceptacji przynajmniej części środowiska PiS nie powstanie.