Łukasz Szpyrka, Interia: Wicepremier Jarosław Kaczyński wydał oświadczenie w sprawie zakupu respiratorów. "(...)Mogę stwierdzić, iż decyzja o skorzystaniu z firmy E&K została podjęta w oparciu o informacje przekazane przez służby specjalne, które nie dostrzegały przeciwwskazań do podjęcia takiej współpracy". To oświadczenie załatwia sprawę? Marek Biernacki: - W żadnym wypadku. W tej sprawie pozostaje bardzo dużo niejasności. Powiem delikatnie - mam nadzieję, że wicepremier Jarosław Kaczyński, wydając takie oświadczenie, dobrze zapoznał się z dokumentami wszystkich służb. Zresztą oświadczenie samo w sobie nie mówi, że wszystko jest załatwione. Co ma pan na myśli? - Chodzi mi o zwrot, że służby "nie dostrzegały przeciwwskazań". Musimy się cofnąć do początku pandemii. Współpraca resortu zdrowia ze służbami nie jest w żaden sposób unormowana, ujednolicona. Kiedy ustawy covidowe weszły w życie, zawieszony został mechanizm dotyczący zamówień publicznych. W takim momencie wydawałoby się naturalne, by zafunkcjonowała kontrola kontrwywiadowcza służb, a same służby powinny bardzo blisko współpracować, miałyby pomagać i osłaniać działania ministra. Taka zresztą była nasza sugestia na komisji ds. służb specjalnych. Z tego co się dowiedzieliśmy, taki system w ogóle nie został opracowany. Jak więc przebiegała komunikacja na linii resort-służby? - Pytania, które resort zgłaszał służbom, nie miały jednolitej formy. Pojawiał się telefon, innym razem e-mail. Działano ad hoc, praktycznie z dnia na dzień, bez wcześniej uzgodnionej procedury. Wszystko było spontaniczne, co potęgowało bałagan. Gdyby procedura komunikacji została uzgodniona, spokojnie można było tę współpracę realizować. Które służby powinny się tym zająć? - Podmiotami najbardziej uprawnionymi do weryfikacji tego typu działań gospodarczych w Polsce są przede wszystkim CBŚP i ABW. Ani ABW, ani CBŚP nikt nie pytał o zdanie. To najbardziej bulwersujące w tej sprawie. Nikt tych organów nie prosił o weryfikację, o ochronę, nie padały żadne zapytania. Była to współpraca jedynie z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, którego działanie jest nastawione przede wszystkim na działania antykorupcyjne. Zdanie "służby nie dostrzegały przeciwwskazań" oznacza, że nie są w stanie też ocenić do końca, czy ten podmiot to zlecenie wykona. Szef CBA mówił, że było jedno zastrzeżenie, które zgłoszono do Ministerstwa Zdrowia. Jakie to było zastrzeżenie? - Tego nie wiemy, ale chcemy wystąpić na komisji ds. służb specjalnych o przedstawienie korespondencji między resortem zdrowia a służbami. Bo być może poza CBA rzeczywiście kontaktowano się z innymi organami. To dokumenty jawne, więc komisja powinna je otrzymać. Wystąpimy o to na następnym posiedzeniu, by tę sprawę przeciąć i zakończyć. Co do tej pory komisja zrobiła w tej sprawie? - Przede wszystkim, już na samym początku pandemii, mieliśmy posiedzenie z ministrem-koordynatorem Mariuszem Kamińskim. Wydawało nam się oczywiste, że w okresie kryzysu pojawią się jakieś "hieny covidowe". Minister i szefowie służb zgadzali się z nami, że trzeba wzmocnić nadzór i ochronę kontrwywiadowczą. Dla każdego wydawało się to naturalne. Prosiliśmy na komisji o wprowadzenie tych punktów, ale temat był przekładany. Dlatego na podstawie art. 152 regulaminu, jako jedna trzecia członków komisji, wystąpiliśmy o dokładne wyjaśnienie tej sprawy. Były też inne posiedzenia, na których ten temat też był poruszany, ale dało się odczuć, że pytania o działania ABW i CBŚP nie są pożądane. Zresztą na mój wniosek przedstawiciele tych służb odpowiedzieli, że nikt ich o współpracę nie prosił. Jest pan zdziwiony? - Zbulwersowany. Bo od początku powinien być stworzony system sprawnego reagowania służb i ochrony nad tego typu zakupami. I to nie dlatego, że służby nie chciały, ale nie było woli po stronie decydentów politycznych. Od początku można było się spodziewać dziwnych transakcji. Pierwsza z nich to maseczki i przyłbice. Natychmiast wybuchła afera z instruktorem narciarstwa. Potem testy i kolejne niejasności. Następnie respiratory, bo z tego co informują media, kontrahentów było sześciu. Dlaczego wybrano akurat tę ofertę? Sama transakcja była dziwna, bo okazało się, że ten podmiot nigdy nie sprowadzał tego typu sprzętu do Polski. Jest dużo wątpliwości i trzeba je rozwiać. Minister Łukasz Szumowski mówił, że w tamtym czasie sprzęt kupiłby nawet od diabła. - Tylko jak się idzie na zakupy do diabła, to bierze się ze sobą kogoś, kto z diabłem umie rozmawiać. A z takich osób nie skorzystano. Myśli pan o ABW? - Przede wszystkim. W całej tej sprawie chodzi o to, że państwo nie skorzystało z instrumentów, jakie posiada, by zakupy przebiegły z jak najwyższą starannością. Służby, z tego co wiem, wyrażały gotowość do pomocy, ale nikt ich o to nie poprosił. ABW ma cały pion ekonomiczny pod nazwą "ochrona interesów państwa". Można było zapytać CBŚP, albo nawet i KAS. CBA na pewno ma najmniejszą wiedzę w tej materii. To instytucja skierowana na kontrolę samorządów i działania antykorupcyjne. Michał Szczerba i Dariusz Joński domagają się powołania komisji śledczej w sprawie zakupu respiratorów. To dobry pomysł? - Nie w tym czasie. Uważam, że komisja śledcza to nieuchronny element, a to tylko kwestia czasu, bo sprawy są zbyt opornie wyjaśniane. Każda kolejna próba wyjaśnienia tego tematu wywołuje nowe emocje i pojawiają się nowe informacje. Po zakończeniu pandemii, a być może nawet w kolejnej kadencji, taka komisja zostanie powołana. Czuję w tej sprawie duży zawód, bo możemy się różnić politycznie, ale chodzi o działania w tak trudnym kryzysie, a nawet na komisji podzielaliśmy podobne stanowisko, więc można było coś zrobić, ale nic się nie wydarzyło. To jest najbardziej irytujące. Posłowie KO chcą też, by to Zbigniew Ziobro osobiście doglądał tej sprawy. - Tą sprawą powinni się zająć dobrzy prokuratorzy. Po prostu. Czy duża grupa ludzi w sposób najbardziej bezczelny się wzbogacała w środku pandemii? Trzeba wyjaśnić, czy te bulwersujące doniesienia są prawdą, czy nie. Trzeba to przeciąć. Rozmawiał Łukasz Szpyrka