Łukasz Szpyrka, Interia: Jest pani dyrektorem Strategie 2050. Jaka jest ogólna strategia Polski 2050? Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: - Instytut Strategie 2050 nie jest częścią partii, ani stowarzyszenia. Strategie to samodzielny byt - jeden z trzech filarów ruchu Polska 2050. Najważniejszym celem naszego instytutu jest wymyślenie dobrych rozwiązań dla Polski, zgodnie z DNA naszego ruchu. Oprócz tego wyposażamy ruch Polska 2050 na co dzień w wiedzę i ekspertyzę. Pracujemy więc zarówno doraźnie, jak i długoterminowo. Jawność finansowania polityki i rozdział Kościoła od państwa - to dwa największe dotąd projekty, które wpisują się w strategię długoterminową? - Dokładnie tak. Działania krótkoterminowe to np. rekomendacje zgłoszone przez nas do Narodowego Programu Szczepień. Napisaliśmy jak należy go poprawić, żeby działał lepiej. Strategie 2050 działają od kilku miesięcy i dotąd zrealizowaliśmy dwa naprawdę duże projekty. Będą kolejne. Jakie? - Mniej więcej co miesiąc będziemy opowiadać o naszych projektach. W następnych miesiącach skupimy się kolejno na zdrowiu, środowisku i Polsce w świecie, a później edukacji i praworządności. Nie chcemy jednak przedstawiać rozwiązań absolutnie na wszystko. To byłoby nierealistyczne i niepoważne. Chcemy wyjmować z tych obszarów elementy kluczowe, które są aktualnie kontrowersyjne, wymagają debaty i rozwiązania. Analizy, które przygotowujemy to nie są programy, bo programy polityczne mają partie podczas wyborów. To, co robimy, to plan na uporządkowanie ważnych spraw. Mówi pani, że nie są to programy polityczne, ale jesteście bezpośrednim zapleczem partii Hołowni, więc od porównań nie uciekniecie. - Taki instytut jak nasz jest na polskiej scenie eksperckiej czymś unikalnym. Współpracujemy na podobnych zasadach z partią polityczną i ze stowarzyszeniem obywatelskim Polska 2050. Nie jesteśmy zapleczem eksperckim partii, nie stoimy za niczyimi plecami. Oczywiście mamy wspólne DNA, ale zdarza się, że podejmujemy pluralistyczną dyskusję z politykami Polski 2050 Szymona Hołowni. Myślę, że mamy wspólne zdanie w 80 procentach i to nam wystarczy. Założenia instytutu są takie, że jest on samorządny. Dyrekcja instytutu nie została mianowana przez Szymona Hołownię, ale została wyłoniona oddolnie przez kolegium ekspertów. W naszym przekonaniu daje to równą pozycję - ekspertom, politykom i obywatelom w stowarzyszeniu. Pozyskanie Joanny Muchy wynika ze strategii, którą wspólnie nakreśliliście? - To właściwie pytanie do partii. Wiem, że ciężko się przyzwyczaić, że mamy trzy filary: instytut, partię i stowarzyszenie. Nie ukrywamy, że ściśle ze sobą współpracujemy. Nie jest to Polska resortowa, gdzie każdy działa sam dla siebie, a wręcz przeciwnie - to elementy ze sobą związane. Wszystkie osoby, które dołączają do nas politycznie, podzielają nasze wspólne DNA. Ambicją instytutu jest, by to DNA jasno formułować wobec nowych osób i wyjaśniać wątpliwości. Jednak znaczna część odpowiedzi na pana pytanie jest w kierownictwie partii. Ode mnie może pan usłyszeć, że Joanna Mucha zaakceptowała i przyjęła podstawowe elementy naszego DNA. Mucha miała zostać szefową Instytutu Obywatelskiego przy Platformie Obywatelskiej. Tak się nie stało, ale zastanawiam się, czy może być dla pani uzupełnieniem, czy raczej rywalem? - Instytut Obywatelski jest czymś innym niż Strategie 2050, bo jest częścią partii, znajduje się w strukturach PO. My nie jesteśmy częścią partii, nie jesteśmy częścią stowarzyszenia, jesteśmy odrębnym bytem. Zarządu naszego instytutu nie mianują politycy. A Joanna Mucha? Nie ma mowy ani o konkurencji, ani o uzupełnianiu się, bo dołączyła do partii a nie instytutu. W wymiarze merytorycznym będziemy z nią współpracować tak jak ze wszystkimi innymi politykami Polski 2050. Stajecie się Platformą Bis? W waszym środowisku jest coraz więcej osób kojarzonych z PO. To Joanna Mucha, Jacek Bury, Jacek Cichocki, Jacek Kozłowski, czy pani. - Stawia pan tezę na podstawie dosyć stronniczo wyliczonych nazwisk. W kolegium Ekspertów Strategii są m.in. takie osoby jak Urszula Demkow, Łukasz Krasoń, Adriana Porowska, Andrzej Sadkowski, Przemysław Staroń, Stanisław Zakroczymski, Jan Szyszko. Te nazwiska nie spełniają kryterium, o jakim pan wspomniał. Mnie też zakwalifikował pan do grona osób związanych z Platformą Obywatelską? Była pani wiceministrem MSZ w latach 2012-2014, czyli w rządzie Donalda Tuska. - Jestem z tego dumna, bo trafiłam tam z klucza merytorycznego. Nigdy partyjnego, bo nie należałam do PO. Znalazłam się w MSZ, bo znam się na polityce wschodniej. Powiem więcej, jestem przykładem człowieka, który wszedł do resortu, a następnie na placówkę dyplomatyczną wyłącznie z klucza eksperckiego. Zresztą, kiedy miałam zostać ambasadorem w Rosji, za moją kandydaturą na komisji sejmowej głosowali wszyscy - zarówno ówczesna władza, czyli PO, ale też opozycja, czyli PiS. To były takie czasy, że można było coś robić z pozycji eksperckiej. Dopytam o jeszcze jedno nazwisko. Pomaga wam Roman Giertych? - Nie. Odpowiedź jest prosta. Nie pomaga nam w żadnym zakresie. Zresztą nigdy z nim nie rozmawiałam. Eksperci pani instytutu pracują za darmo? - Kolegium ekspertów pracuje pro bono, ale niektórzy autorzy naszych opracowań, publikowanych ekspertyz, otrzymują wynagrodzenie. Wynagrodzenie pobiera też zarząd, a instytut finansuje się z crowdfundingu. Ścigacie się z PO na zaplecza eksperckie? - Nie ścigamy się z nikim. Nie stawiajmy też równości między nami, bo nie jesteśmy częścią partii, tak jak Instytut Obywatelski. Jeśli nie jesteście związani z partią to, pytając bardzo teoretycznie, w każdej chwili z prośbą o ekspertyzę może się do was zwrócić np. Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL, a wy chętnie zrealizujecie takie zadanie? - To pytanie hiperteoretyczne, bo Władysław Kosiniak-Kamysz się do nas nie zgłosi. Ale jeśli potrzebuje rady, to może skorzystać z naszych gotowych raportów, bo chociaż współpracujemy z określoną siłą polityczną, to inne mogą korzystać z naszej pracy. Mamy nadzieję, że tak się dzieje. Zauważyliśmy np., że niektóre nasze rekomendacje do programu szczepień zostały także uwzględnione przez rząd. Przedstawiamy rozwiązania, które nie służą jednej partii, ale Polsce. Ale zakładamy, że wprowadzi je w życie, w odpowiednim momencie, Polska 2050. Kiedy? - Kiedy po wyborach w rządzie będzie uczestniczyć partia Polska 2050. Zależy nam, by formacja polityczna, z którą współpracujemy, miała gotowe rozwiązania na stole. A co z tego weźmie, co zamieni w program, co zrealizuje, to już jej odpowiedzialność. Mamy zasadę, że nie ma na co czekać, więc co się da zrobić teraz, robimy teraz. Stąd nasz aktywny udział w konsultacjach programów i rozporządzeń ogłaszanych przez rząd. Już teraz piszemy też np. poprawki do ustaw, kładziemy je na stole posłance Hannie Gill-Piątek, a ona to przedkłada w Sejmie. Krótko mówiąc - czy Strategie 2050 są spindoktorem ruchu Polska 2050? - Nie. Nasza rola instytucjonalna jest zupełnie inna. Wypracowujemy rozwiązania i ekspertyzy. Bieżąca dyskusja polityczna ma odbywać się w partii i jest jej instytucjonalnie przyporządkowana. Oczywiście, w rozmowach prywatnych możemy wyrazić swoje zdanie, ale nie jest to nasze oficjalne zadanie. Rozmawiał Łukasz Szpyrka