- Przede wszystkim dziękuję moim wyborcom. A tym, którzy akurat w tych wyborach nie zdecydowali się oddać głosu na moją kandydaturę przypominam, że tutaj w Rzeszowie i na Podkarpaciu jestem także ich posłem na Sejm RP - mówi Interii poseł Grzegorz Braun. Braun był jednym z czterech kandydatów na prezydenta Rzeszowa. Uzyskał najsłabszy wynik, ale porównywalny z Marcinem Warchołem z Solidarnej Polski. Mimo to poseł Konfederacji jest zadowolony, bo w jego opinii już na starcie kampanii miał stać na straconej pozycji. - Wynik wyborczy powinien być poważnym powodem do refleksji dla mediów, które jeszcze przed kwartałem w ogóle nie odnotowywały mojej kandydatury. To powinien być asumpt do przemyśleń dla sondażowni, które w ogóle nie zadawały pytań o moją kandydaturę, a ankieterzy nie wymieniali mojego nazwiska. Mimo to w finale znalazłem się w ogólnopolskiej lidze, która swoją poligonową bitwę rozegrała w Rzeszowie. Jestem z tego dumny, bo to dla mnie zaszczyt i szczęście, że mogłem brać udział w wydarzeniu, które wiele zmienia. Bo nic nie będzie już takie samo w Rzeszowie i na scenie ogólnopolskiej - uważa Braun. - Pewne tematy zostały odczarowane. Wcześniej uprawiana tutaj przez lata i dekady propaganda sukcesu nie pozwalała rzeszowianom dostrzec systemowych problemów nękających miasto. Sprawa zagospodarowania, czy raczej ugorowania przestrzennego, sprawa dewastacji zieleni miejskiej, sprawa problemów komunikacyjnych. Te kwestie są dziś na szczęście niekontrowersyjne. Konfederacja, która wspierała moją kandydaturę, po raz kolejny przebiła szklany sufit, którym warszawskie elity i media rade by nas przykrywać - przekonuje Braun. Braun: Wielokrotnie przekroczyli limity wydatków na kampanię Tymczasem wynik Brauna jest porównywalny z poparciem Konfederacji. Formacja ta zarówno w wyborach parlamentarnych, jak i prezydenckich (kandydatem był Krzysztof Bosak - red.) oscyluje wokół 10 proc. poparcia. - Osobiście z dumą notuję systematyczny wzrost poparcia w Rzeszowie. Przy niższej frekwencji więcej głosów oddanych przez moich wyborców. Z mojej strony to powód do wdzięczności dla wyborców, współpracowników, a z drugiej to wielkie zobowiązanie, bo następne kampanie już niedługo - za 2,5 roku - przypomina. - Nasza pozycja jest utrwalona, a Konfederacja w żadnym wypadku nie jest formacją efemeryczną. Nie jest też formacją balansującą na granicy progu wyborczego. Nasza obecność na scenie politycznej jest utrwalona, a kampania w Rzeszowie to potwierdziła. To była najtrudniejsza kampania, bo kampanie samorządowe to zupełnie inna para kaloszy niż parlamentarne. Jeśli w tym boju, przy tak rażącej dysproporcji sił i środków, przy takiej asymetrii, nawale propagandowej, z jaką mieliśmy do czynienia, udaje się uzyskać wynik porównywalny z innymi kandydatami, to nie jest źle - ocenia poseł Konfederacji. Z drugiej strony Braun zwraca też uwagę na wątpliwości związane z finansowaniem kampanii wyborczych jego kontrkandydatów. - Wygląda na to, że wielokrotnie przekroczyli limity wydatków na kampanię. Reklama wielkoformatowa przykryła Rzeszów. Nie insynuuję, tylko stwierdzam. Albo mieliśmy do czynienia z nielegalnym wydatkowaniem przekraczając limit wydatkowy, albo jeśli tego nie było, to ktoś zrobił "uprzejmość" moim kontrakndydatom, zatem musieli zaciągnąć zobowiązania - zastanawia się były kandydat na prezydenta. Mimo to Braun akceptuje wynik wyborczy, nawet jest z niego zadowolony, a kontrkandydatom dziękuje za wyborczą rywalizację. - Skorzystam z możliwości, by za pana pośrednictwem pogratulować zwycięzcy i podziękować innym kontrkandydatom - kończy. Łukasz Szpyrka