FIFA "poprosiła" kapitanów piłkarskich reprezentacji, by nie nosili tęczowej opaski z napisem "One Love" podczas mundialu w Katarze. Grożą im za to żółte kartki. Zespoły Anglii, Walii, Belgii, Danii, Niemiec, Holandii i Szwajcarii, które wcześniej chciały wziąć udział w akcji, po sugestii FIFA wycofują się rakiem. - To jest skandal! FIFA podjęła decyzję skandaliczną. Mistrzostwa świata to impreza, na której spotykają się różne światy. Ważna jest tu różnorodność reprezentacji i bagażu kulturowego, które poszczególne drużyny ze sobą przywożą. Zaczynam mieć wrażenie, że cały biznes wokół piłki nożnej przesłania ideę sportu - oburza się w rozmowie z Interią poseł Krzysztof Śmiszek. Tak FIFA zmusiła drużyny do uległości - czytaj w serwisie Sport! Śmiszek o "prośbie FIFA": Absolutne tchórzostwo - Gdzieś są jakieś granice. Tęczowa opaska na przedramieniu ma spowodować co, gniew Allaha? Naprawdę nie przesadzajmy. To absolutne tchórzostwo i merkantylne traktowanie piłki nożnej, która straciła wymiar zdrowej, sportowej rywalizacji - przekonuje poseł Śmiszek z Lewicy, który od dawna walczy o równość w życiu publicznym. Tymczasem Katar po raz kolejny pokazuje, że to on dyktuje warunki podczas tego mundialu. Tym razem to gospodarz, a nie organizator rozgrywek, ma najwięcej do powiedzenia. To już drugi przykład, bo kiedy okazało się, że Katarczycy nie życzą sobie alkoholu na stadionach (przez co kontrakt z Budweiserem został zerwany - red.), FIFA również była jedynie realizatorem woli Katarczyków. I jeśli Katar liczył na stworzenie spektakularnego wydarzenia, które pomoże temu niewielkiemu państwu ocieplić wizerunek, to przez takie ruchy może się to nie udać. Mistrzostwa świata Katar 2022. Krzysztof Śmiszek: Chodzi tylko o kasę - W grę wchodzi geopolityka, ale to przede wszystkim wielki biznes. Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Jeśli Katarczycy tupią nogą i mówią, że nie chcą promowania różnorodności, to znaczy, że ci, którzy się uginają, boją się o swoje kieszenie. Chodzi tylko o kasę. Rządy robią biznesy z Katarem, ale pamiętajmy, że to nie jest impreza katarska, tylko światowa. Czy gdyby Katarczycy zakazali wejścia na trybuny kobietom-kibickom, to też byłoby ok? Też wszyscy położyliby po sobie uszy? - zastanawia się Śmiszek. - To wszystko przypomina jeden wielki biznes i uginanie karku przed wymogami kulturowo-prawnymi Kataru. To zaprzeczenie zdrowej rywalizacji - uważa rozmówca Interii. Łukasz Szpyrka