Pod koniec marca Centralne Biuro Śledcze Policji poinformowało o rozbiciu zorganizowanej grupy przestępczej z Łodzi i zlikwidowaniu agencji towarzyskiej. Podejrzani, w łódzkim wydziale Prokuratury Krajowej, usłyszeli zarzuty dotyczące czerpania korzyści majątkowych z uprawiania prostytucji innych osób. Jak czytamy w komunikacie, "dodatkowo dwie osoby usłyszały zarzut oszustwa gospodarczego, czyli wyłudzenia subwencji pochodzącej z tzw. tarczy antycovidowej". W komunikacie zaznaczono, że czynności prowadzone przez łódzkie oddziały CBŚP i Łódzkiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej były prowadzone od wielu miesięcy. Co to oznacza? Ni mniej, ni więcej, że firma ta była doskonale znana łódzkim organom ścigania. Jakim więc cudem zostały jej przekazane środki z Polskiego Funduszu Rozwoju? Jak ustaliliśmy, pieniądze zostały wypłacone w połowie lipca 2020 roku. Tymczasem śledztwo trwało od lutego 2020 roku, czyli organy ścigania przynajmniej od pół roku posiadały wiedzę dotyczącą funkcjonowania tej firmy. Przynajmniej, bo jeszcze wcześniej trwały czynności przygotowawcze. Dlaczego mimo to pieniądze zostały wypłacone i nikomu nie zapaliła się czerwona lampka? Kłopotliwa osłona antykorupcyjna To jednocześnie pytanie o tzw. osłonę antykorupcyjną, którą został objęty cały program. Jak przekazało nam CBA, "na polecenie ministra koordynatora służb specjalnych Centralne Biuro Antykorupcyjne objęło Tarczę Finansową osłoną antykorupcyjną. W proces osłony zaangażowane są również inne służby i instytucje". Zwrot ten oznacza jedno - jeśli wobec firmy, która wnioskuje o przekazanie jej środków w ramach tarczy, pojawiają się wątpliwości, służby mają obowiązek przekazania tych informacji po to, by zablokować transfer pieniędzy. W tym przypadku osłona, czyli po prostu wymiana informacji, nie zafunkcjonowała, dzięki czemu gang sutenerów otrzymał dofinansowanie w wysokości 175 tys. zł. Gdy pytamy o tę sprawę w Prokuraturze Krajowej, która prowadzi śledztwo dotyczące tej firmy, jesteśmy odsyłani do "właściwych służb w zakresie ich kompetencji". Zwracamy się więc do CBŚP, CBA i ABW. W zasadzie wszystkie odpowiedzi możemy ograniczyć do krótkiego komunikatu: "nie komentujemy sprawy". Jak przekazał nam PFR, w sprawie firmy-przykrywki agencji towarzyskiej zostało złożone zawiadomienie do prokuratury, w której PFR ma status pokrzywdzonego. Ponadto PFR wezwał przedsiębiorcę do zwrotu subwencji. To jednak nie koniec, bo główny problem polega na tym, że takich firm jak ta z Łodzi może być więcej. Jeśli osłona antykorupcyjna w tym przypadku nie zadziałała, a stosowne informacje o wątpliwościach służb nie trafiły do PFR, to nie może być pewności, że podobna sytuacja się nie powtórzyła. Schemat działania za każdym razem jest taki sam. PFR współpracuje w ramach osłony antykorupcyjnej z CBA, a CBA z innymi organami, takimi jak policja, CBŚP, ABW czy prokuratura. Na każdym etapie kluczowa jest wymiana informacji. I jeśli np. CBA nie otrzyma informacji od CBŚP czy ABW o możliwym ryzyku nadużyć, nie ma podstaw, by ostrzec PFR. PFR z kolei na podstawie otrzymanych informacji prowadzi rejestr potencjalnie ryzykownych firm, którym po prostu nie wypłaca środków. W komunikacie wysłanym Interii PFR przekonuje, że "dokłada należytej staranności do właściwego zarządzania ryzykiem nadużyć i nieprawidłowości oraz współpracuje w tym zakresie z odpowiednimi organami i instytucjami państwowymi (...) We współpracy z organami zewnętrznymi na etapie wnioskowania w przypadku zidentyfikowania ryzyka nieprawidłowości PFR wydawał decyzje odmowne subwencje w Tarczy Finansowej PFR 1.0 (378 firm) oraz Tarczy 2.0 (265 firm). Proces kontroli następczej jest stale realizowany we współpracy z KAS i CBA". Od kwietnia 2020 roku do dzisiaj pomoc finansową otrzymało łącznie 370 tys. firm, którym PFR wypłacił ponad 68 mld złotych. Tymczasem w corocznym sprawozdaniu CBA za 2020 rok czytamy: "Na polecenie ministra koordynatora służb specjalnych CBA objęło Tarczę Finansową osłoną antykorupcyjną. 8 maja 2020 r. w Biurze powołany został Zespół, którego zadania obejmują m.in.: osłonę procesu dystrybucji wsparcia finansowego obejmującą weryfikację osób i podmiotów uczestniczących w realizacji programów PFR, ocenę procedur funkcjonowania obydwu programów (MMŚP/DP) aż do etapu ewentualnego umorzenia pomocy finansowej oraz szkolenia antykorupcyjne dla kadry zarządzającej PFR. CBA przyjęło w procesie osłony rolę koordynacyjną w zakresie współpracy i wymiany informacji między ABW, SKW, Policją i Strażą Graniczną. W 2020 r. służby przedstawiły PFR negatywne rekomendacje w zakresie wypłaty rekomendacji niektórym z firm wnioskujących o subwencje. Dodatkowo funkcjonariusze CBA prowadzili działania w ramach osłony antykorupcyjnej w stosunku do 27 przedsięwzięć. W trakcie roku czynności osłonowe zakończono w stosunku do 6 projektów, wobec 4 nowych działania zostały podjęte". "Podobnych przypadków może być więcej" Co w tym przypadku nie zadziałało? Na którym etapie popełniono błąd i czy takich spraw może być więcej? Były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego gen. Dariusz Łuczak nie ma wątpliwości, że to o wiele większy kłopot niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. - To duży problem, który dotyczy generalnie wymiany informacji między służbami. Występuje od dłuższego czasu. Nie tylko w tej jednej sprawie, bo może być ich więcej. Służby dysponują odpowiednimi bazami danych, jak Centralna Ewidencja Zainteresowań Operacyjnych (wyłącznie dla służb specjalnych), oraz policyjnymi: Krajowe Centrum Informacji Kryminalnych i Krajowy System Informacji Policji. Mają obowiązek wpisywania zainteresowania, gdy taka przesłanka zaistnieje. W tym przypadku funkcjonariusz CBŚP powinien wpisać odpowiednie informacje do właściwej bazy jeszcze przed lutym 2020 roku, czyli od momentu rozpoczęcia zainteresowania operacyjno-rozpoznawczego. Gdyby taka informacja została wpisana, to CBA wiedziałoby o ryzyku, bo musi sprawdzić zarówno CEZOP, jak i KSIP oraz KCIK - tłumaczy w rozmowie z Interią były szef ABW gen. Dariusz Łuczak. - Systemy powstały po to, by postępowania były "ekonomiczne", zwłaszcza, że uprawnienia operacyjno-rozpoznawcze posiada wiele służb. Bez nich tą samą sprawą mogłoby zajmować się kilka służb w tym samym czasie. Chodzi o ekonomikę prowadzonych czynności. Podobnych przypadków może być więcej, ale są one do zweryfikowania. To błąd w systemie koordynacji, która jest naszą bolączką od lat. Ktoś na samym początku nie wywiąże się z obowiązku wpisania danych o zainteresowaniu do odpowiedniej ewidencji i później występuje problem z właściwą koordynacją działań - podkreśla gen. Łuczak, obecnie stały doradca sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Łukasz Szpyrka