Donald Tusk, Marcin Kierwiński i Rafał Trzaskowski - to trzy najczęściej pojawiające się nazwiska w rozmowach z politykami Platformy Obywatelskiej w kontekście wyborów regionalnych. Nieprzypadkowo, bo wyborczy wyścig wchodzi w kluczową fazę, a każdy chce uszczknąć coś dla siebie i mieć choćby względną kontrolę w regionie. Dlaczego to takie ważne? - Można mówić dużo, ale kluczowa jest jedna sprawa: szef regionu układa listy. A wybory samorządowe i parlamentarne odbędą się przecież już za półtora roku - mówi Interii ważny polityk Platformy. Na dziś stan gry jest taki, że w siedmiu regionach ma dojść do wyborczej batalii, a w pozostałych ośmiu sprawa jest prosta, bo zgłosił się tylko jeden kandydat albo ktoś zrezygnował. Namaszczeni przez Tuska Zacięta rywalizacja szykuje się przede wszystkim na Pomorzu, gdzie po równo oceniane są szanse posłanki Agnieszki Pomaskiej i marszałka Mieczysława Struka. Tak przynajmniej było do niedzieli. Na jednym ze spotkań wyborczych u boku Pomaskiej pojawił się Donald Tusk, który jednoznacznie przekazał, że to na nią odda głos (jest mieszkańcem tego regionu - red.). Teoretycznie więc szanse Pomaskiej powinny wzrosnąć, ale pozycja Struka wciąż jest mocna. - Wybory regionalne są jak piłkarskie derby, rządzą się swoimi prawami - uśmiecha się jeden z polityków PO. - W regionach nie ma konkursu popularności, tam rządzą lokalne wpływy i zależności - podkreśla. Dlatego też ciekawie powinno być na Dolnym Śląsku. To drugi region, w którym Tusk osobiście wskazał swojego faworyta. "Moją rolą jako przewodniczącego nie jest faworyzowanie kogokolwiek, ale gdybym mieszkał na Dolnym Śląsku, to głosowałbym na Romana Szełemeja" - powiedział wrocławskiej "Gazecie Wyborczej". Co ciekawe, Szełemej to także faworyt Grzegorza Schetyny, a poseł Michał Jaros, który jest kontrkandydatem prezydenta Wałbrzycha, wydaje się być w tym starciu politycznym singlem. Na Śląsku polityczną rękawicę rzucił Wojciechowi Sałudze prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński. To z kolei, jak większość samorządowców, faworyt Rafała Trzaskowskiego. W tym przypadku również widoczna jest dyskretna rola Tuska, który w ostatnim czasie dwukrotnie pozował do zdjęć z Chęcińskim. Na drugim biegunie jest Saługa. Może liczyć na poparcie Borysa Budki, ale nie tylko, bo jak przekonują nasi rozmówcy, w regionie jego pozycja ma być dość mocna, a żadne rozstrzygnięcie ma nie być dla Tuska kłopotem. Jak Tusk z Trzaskowskim W żadnym regionie nie dochodzi do konfliktu interesów na linii Tusk-Trzaskowski. To o tyle ciekawe, że właśnie wybory regionalne miały być pierwszą weryfikacją współpracy obu polityków z liderskimi aspiracjami. Co więcej, przykład Pomorza i kandydatury Pomaskiej pokazuje, że Tusk z Trzaskowskim zawarli w tej sprawie cichy sojusz. Do tej pory działacze kojarzeni z prezydentem Warszawy jak Aleksandra Gajewska czy Sławomir Nitras znajdują uznanie również w oczach Tuska. Tego samego nie mogą powiedzieć natomiast politycy z kręgu Schetyny, który już w przedwyborczych podchodach poniósł porażkę - może liczyć na polityczny skalp jedynie na Dolnym Śląsku. Po powrocie Tuska wzrosły wpływy Cezarego Grabarczyka, który będzie jedynym kandydatem w Łódzkiem. Władzę w regionie przejął zresztą niedawno, bo z funkcji szefowej ustąpiła Hanna Zdanowska. Jeśli na Lubelszczyźnie wygra Stanisław Żmijan, słynny założyciel "spółdzielni" na pewno będzie miał do powiedzenie jeszcze więcej. Co prawda Żmijan ma dwóch rywali, ale to były poseł i wiceminister w resorcie infrastruktury jest kandydatem. Niezależnie od tego, że puszczał oko w kierunku ludowców. - To bardzo ciekawa kandydatura, zaskoczył mnie pan. Byłem przekonany, że wciąż blisko współpracuje z nami. Miał wiele zastrzeżeń do pracy PO przed powrotem Tuska - mówi nam jeden z ważnych polityków PSL. Wygląda jednak, że nie ma to większego znaczenia, bo polityk najpewniej powróci na fotel lubelskiego "barona" PO. Regionalne starcie Sytuacja wydaje się klarowna na Warmii i Mazurach. Działacze mówią nam, że murowanym faworytem jest Jacek Protas. Staje naprzeciw zastępcy prezydenta miasta Olsztyna, Ryszarda Kucia. - Kuć jest szerzej nieznany wśród większości członków PO, więc nie prognozowałbym tu jakiejś niespodzianki - słyszymy od jednego z posłów. Dwóch kandydatów powalczy też na Podkarpaciu. Teoretycznie faworytem jest Zdzisław Gawlik, któremu w strukturach przypisuje się sukces z kampanii prezydenckiej w Rzeszowie. W regionie rządzi od dawna, ale od tego roku dostał pracę w stołecznym MPO, więc nie ma go na miejscu. A Marek Rząsa nie składa broni. - Sukces w Rzeszowie odniósł Konrad Fijołek popierany przez całą opozycję. To on jest zwycięzcą, a nie kto inny. Wiele osób na Podkarpaciu widzi potrzebę zmiany - tłumaczy Interii Rząsa. - Zwłaszcza, jeśli chodzi o członków. Widać też duże możliwości w kontekście samej struktury. Mamy ok. 1,6 tys. członków, a aktywnych jest o wiele mniej. Czas to zmienić - dodaje. W Interii pisaliśmy już o rozgrywce na Mazowszu. Tu, dość nieoczekiwanie, w szranki z Andrzejem Halickim stanął Jan Grabiec, rzecznik PO wspierany przez Donalda Tuska i Marcina Kierwińskiego. Zdaniem naszych rozmówców, sprawa jest już przesądzona. - Dzięki głosom z okręgu warszawskiego, wygra Grabiec. Dla Andrzeja lepiej żeby się wycofał. Przegrany w takich wyborach zawsze tylko traci - mówi jedno z naszych źródeł. Jeszcze do południa jednym z regionów, któremu warto się przyjrzeć była Wielkopolska. O fotel lidera mieli rywalizować Rafał Grupiński i Waldy Dzikowski. Ten pierwszy stał się o wiele aktywniejszy po powrocie Donalda Tuska, a z naszych informacji wynika, że jest faworytem szefa PO. Prawdopodobnie właśnie dlatego Dzikowski zrezygnował: - Uzgodniliśmy, że jedynym kandydatem na szefa regionu będzie Rafał Grupiński. Ja będę go w tej sprawie wspierał ramę w ramię - powiedział podczas konferencji prasowej. Wybory w PO odbędą się 23 października. Łukasz Szpyrka, Jakub Szczepański