Wojna. To słowo, które od dwóch dni odmieniamy przez wszystkie przypadki. Sytuacja na bezprawnie zaatakowanej Ukrainie jest bardzo trudna, a nic dziwnego, że niepokój naszych sąsiadów przekłada się i na nas. Czy sytuacja jest na tyle poważna, że młodzi polscy mężczyźni lada dzień mogą spodziewać się powołania do wojska? Odpowiadamy: Nie. Pismo z Wojskowej Komendy Uzupełnień Przynajmniej na tym etapie. Zgłosił się do nas zaniepokojony czytelnik, który otrzymał pismo z Wojskowej Komendy Uzupełnień w Tarnowie. To młody mężczyzna, ojciec dwójki dzieci, który w przeszłości odbył służbę wojskową. W piśmie wyczytał, że musi się stawić w WKU. Czy to znak, że niebawem podobne pisma trafią do innych? Rozwiewamy te wątpliwości. A raczej nie my, tylko członkowie Wojskowych Komend Uzupełnień, z którymi rozmawiała Interia. Apelują o spokój i chłodną głowę. Przekonują, że w armii nie zostały wszczęte żadne nowe procedury, a wojskowy rytm płynie w zasadzie tak, jak dotychczas. Pobór do wojska? - To z pewnością zwykłe wezwanie w sprawie nadania przydziału mobilizacyjnego. Nic więcej. To standardowa procedura. To totalnie nie jest związane z sytuacją na Ukrainie. Trzeba się od tego dystansować, by nie siać paniki - wyjaśnia mundurowy z WKU w Tarnowie. - W moim obszarze nie ma żadnych powołań do wojska. Wysyłamy pisma, uzupełniamy potrzeby, realizujemy standardowe procedury, a to m.in. nadawanie i zdejmowanie przydziałów. Chodzi o obywateli widniejących w ewidencji wojskowej. Nie ma tu nadzwyczajnych działań, to wszystko systemowe rozwiązania, które bezpośredniego przełożenia na obywateli nie mają - uspokaja inny wojskowy z WKU w Krakowie. Wyjaśnijmy więc, na czym polega pismo "w sprawie nadania przydziału mobilizacyjnego". Mundurowi tłumaczą, że w danej jednostce może wystąpić sytuacja, że trzeba uzupełnić kadry. To procedura, która trwa przez cały okrągły rok. "Tak było miesiąc temu, rok temu i pięć lat temu. Nic nadzwyczajnego" - dodają. Czym jest "przydział mobilizacyjny"? Jak czytamy na stronie internetowej jednej z WKU, "przydział mobilizacyjny to imienne wyznaczenie w czasie pokoju, żołnierza czynnej służby wojskowej lub żołnierza rezerwy na stanowisko służbowe lub do pełnienia funkcji wojskowej określonej etatem jednostki wojskowej, zgodnie z posiadaną specjalnością wojskową, kwalifikacjami wojskowymi lub innymi wymaganymi predyspozycjami". Przydziały trzeba uzupełniać. Często z prozaicznych powodów. Zdarza się bowiem, że ktoś się poważnie rozchorował. Jeśli taka osoba przedstawi kartę informacyjną ze szpitala, nie może być powołana. Taką osobę ściąga się z przydziału mobilizacyjnego, a przydział nadaje się następnemu w kolejce, który spełnia warunki. Bywa też tak, że ludzie się po prostu starzeją. Ktoś objęty przydziałem mobilizacyjnym osiąga określony wiek, a WKU z automatu musi tego człowieka ściągnąć z przydziału i nadać kolejnemu, młodszemu. Wygląda więc na to, że niepokój naszego czytelnika jest bezpodstawny. - Do nas też dzwonią ludzie i pytają, ale to normalna procedura. Ludzi wymienia się na przydziałach - słyszymy w WKU. "Panie, ze 100 telefonów takich miałem" Zaniepokojenie jest jednak duże, a wynika z napiętej sytuacji na Ukrainie. Wzmożone napięcie odnotowują np. w zamojskiej WKU. I, co interesujące, młodzi mężczyźni pytają o kompletnie różne sprawy. - Ja już ze 100 telefonów dzisiaj takich miałem! - słyszymy. - Jedni chcieli się zgłosić, inni bali się, że ich weźmiemy. Różne telefony. Wie pan, jaka jest sytuacja - dodawał nasz rozmówca. Michał, który przez trzy lata był żołnierzem Wojsk Obrony Terytorialnej zrezygnował z tej dobrowolnej służby dwa lata temu. Dziś jest przygotowany na różne scenariusze, ale dotąd wojsko się z nim nie kontaktowało. - Nie dostałem żadnej informacji. Rozmawiałem z kolegami, którzy też odeszli z WOT, i oni również nie dostali żadnej wiadomości w tej sprawie - mówi nam Michał. Mimo to łatwo spotkać się z niepokojem i pytaniem, co przyniesie jutro. Wymieniają je młodzi ludzie w prywatnych rozmowach, ale podobnie jest w mediach społecznościowych. Wojskowi przekonują, że kluczowe jest zachowanie spokoju i nieuleganie panice. - Powtarzam, nic się nie dzieje. To nie działa tak, że ktoś dostaje takie pismo i zaraz zostanie powołany. Nie ma takiej opcji na dzień dzisiejszy. Po prostu zostanie mu nadany formalnie przydział, ale odbywa się to w trybie ciągłym, to nic nowego - podkreśla nasz rozmówca z WKU Tarnów. Mariusz Błaszczak: To standardowe działanie "Wojsko pozostaje w stanie podwyższonej gotowości od kilku tygodni w związku z napiętą sytuacją na Ukrainie. Siły Zbrojne RP monitorują sytuację. Wprowadziłem kolejny stopień gotowości w wydzielonych jednostkach. To standardowe działanie mające na celu utrzymanie gotowości Sił Zbrojnych" - przekazał szef MON Mariusz Błaszczak na Twitterze. W komunikacie MON dodano, minister obrony podjął decyzję o "wprowadzeniu kolejnego stopnia gotowości w wydzielonych jednostkach wojsk operacyjnych i wojsk obrony terytorialnej". Podkreślono, że "żołnierze będą zobowiązani do pozostania w nich". "Zostały także cofnięte decyzje o urlopach i wyjazdach służbowych. Decyzja o wprowadzeniu kolejnego stopnia gotowości jest działaniem standardowym w takich sytuacjach" - czytamy w komunikacie. Łukasz Szpyrka, współpraca: Marcin Makowski Jak rozmawiać z dzieckiem o wojnie?