Spotkanie przywódców dwóch najpotężniejszych państw świata od zawsze przykuwa uwagę. Dziś sytuacja jest tym bardziej złożona, że rozmowy zostały przyspieszone, bo pierwotnie planowano je na styczeń. Joe Biden będzie rozmawiał z Władimirem Putinem m.in. o koncentracji rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą. Europa obawia się nowego konfliktu zbrojnego, bo Moskwa od miesięcy gromadzi armię przy ukraińskiej granicy. Sytuacja międzynarodowa jest napięta, a przede wszystkim Kijów liczy na to, że spotkanie Biden-Putin ją rozładuje. W przededniu rozmowy, które odbyła się w formie wideopołączenia, Biden konsultował strategię z przywódcami czterech europejskich państw: Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji i Włoch. Dlaczego pominął Polskę, która jest najbliższym sąsiadem Ukrainy, a w dodatku w ostatnim czasie miała do czynienia z konfliktem na polsko-białoruskiej granicy? Zapytaliśmy parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości. "Szkoda, że nie zadzwonił" Arkadiusz Mularczyk, poseł PiS: - Jest wiele krajów na świecie, z którymi Biden nie rozmawiał. Rozumiem, że mieliśmy czas, kiedy administracja Donalda Trumpa stawiała na Polskę, a nasz kraj był jego pierwszym punktem odniesienia. Widzimy, że dla administracji Bidena priorytety się zmieniły. Polska nie jest pierwszym priorytetem, a ta administracja postawiła na inne kraje. Cóż, musimy to przyjąć i robić swoje. Maria Koc, senator PiS: - Widocznie taki sobie klucz wybrał. Dokonał wyboru, by rozmawiać z największymi państwami europejskimi. Szkoda, że nie zadzwonił. Na pewno premier czy prezydent mieliby dużo do powiedzenia w tej kwestii. Skoro wybrał inaczej, to znaczy, że nie ma po prostu pełnego rozeznania jeśli chodzi o politykę w tej części Europy. Być może ktoś mu źle doradza, bo gdyby chciał zasięgnąć informacji z pierwszej ręki powinien też porozmawiać z polskim prezydentem. Jan Mosiński, poseł PiS: - To pewnie kwestia strategii pana Bidena. Polacy wielokrotnie dali przykład solidarności z Ukrainą. Chciałbym, by administracja Białego Domu miała równie dużo determinacji. Joe Biden doskonale wie, że Polska jest jednym z państw, które działają pozytywnie na Ukrainie. Jesteśmy sprawdzonym partnerem Ukrainy zarówno jeśli chodzi o jej wejście do Unii Europejskiej, jak i NATO. Biden nie musiał konsultować czegokolwiek, bo wie, na co może liczyć z naszej strony. Mularczyk przypomina, że choć Biden nie kontaktował się bezpośrednio z premierem lub prezydentem, to dwustronne rozmowy toczyły się na niższym szczeblu. - Dla nas USA są strategicznym partnerem i trudno się obrażać. Wiemy, że rozmowy toczyły się z ministrem Mariuszem Błaszczakiem, Zbigniewem Rauem, a wcześniej szefowa wywiadu rozmawiała z premierem Mateuszem Morawieckim. Administracja Bidena jest na pewno "zbriefowana". Myślę, że tam jest świadomość różnych perspektyw na potencjalną wojnę z Ukrainą - uważa Mularczyk. Czy słowa Le Pen miały znaczenie? Tymczasem w sobotę w Warszawie Prawo i Sprawiedliwość gościło wielu przywódców europejskich partii prawicowych. W Polsce była również Marine Le Pen, szefowa Zjednoczenia Narodowego, która udzieliła wywiadu "Rzeczpospolitej". Odniosła się do sytuacji na Wschodzie mówiąc, że "Ukraina leży w sferze wpływów Rosji". Czy te słowa mogły mieć znaczenie dla administracji Bidena, by pominąć Polskę w przygotowaniu się do rozmowy z Putinem? - Le Pen była w sobotę w Warszawie, a rozmowa dotyczyła przyszłości UE. W wielu kwestiach mamy wspólne stanowisko, ale co do sprawy Ukrainy absolutnie się z nią nie zgadzamy. Mam nadzieję, że gdy dojdzie do rozmowy na ten temat, przedstawimy jej argumenty i zmieni zdanie. Ona jest absolutnie w błędzie, a to złe, niedobre stanowisko. Ukraina jest państwem suwerennym i nie jest w żadnej sferze wpływów Rosji - przekonuje senator Koc, która jednocześnie oczekuje, że w rozmowie z Putinem Biden zmieni podejście i "odejdzie od miękkiego kursu". Czego po tej rozmowie oczekuje Mosiński? - Chciałbym, żeby przedmiotem rozmowy stała się analiza memorandum budapeszteńskiego z 1994 roku. Ukraińcy zostali zostawieni z problemami, a USA i Rosja nie wywiązały się ze zobowiązań. Druga kwestia to wyjaśnienie gromadzenia się wojsk przy granicy z Ukrainą. Trzecia sprawa dotyczy praw człowieka, które są deptane w Rosji - podkreśla poseł PiS. Łukasz Szpyrka