Wiele miesięcy temu Platforma Obywatelska przygotowywała się do przedstawienia nowej deklaracji ideowej. Dokumentu, który raz jeszcze wyznaczy najważniejsze kierunki programowe partii i da odpowiedź na nurtujące pytania. Jeśli nie poznaliśmy ich dziś wszystkich, to na pewno zdecydowaną większość. I to tę, która najbardziej ciekawi ludzi młodych, a więc tych, którzy są potencjalnym elektoratem w najbliższym czasie. Podczas inauguracji Campusu Polska Przyszłości pytania były różne, jak i różna była reakcja sali zarówno na nie i na odpowiedzi głównych bohaterów. Ożywienie publiczności przy niektórych kwestiach jest też wyraźną podpowiedzią, czego oczekują młodzi ludzie - i to nie tylko potencjalni wyborcy Platformy Obywatelskiej, bo na sali wybrzmiał głos pokolenia. Pokolenia w dużej mierze niezadowolonego, ale poniekąd też zagubionego i szukającego odpowiedzi w głosie starszych kolegów. Na scenie padły nie tylko wyraziste odpowiedzi, ale też deklaracje. Takie, które wpisują się w nowe credo Platformy Obywatelskiej. Credo wypowiedziane ustami dwóch najważniejszych polityków PO - wyrazistego lidera Donalda Tuska i, być może, przyszłego lidera, a dziś popularnego polityka i gospodarza całego wydarzenia Rafała Trzaskowskiego. Ich słowa to nie tylko odpowiedzi na pytania przypadkowej młodzieży, ale przede wszystkim drogowskaz dla innych polityków całej Koalicji Obywatelskiej. Tusk to teraźniejszość, Trzaskowski to przyszłość PO - to główny wniosek płynący po piątkowym spotkaniu. Mimo delikatnych różnic w kluczowych sprawach, obaj liderzy PO zgadzają się co do kierunków. Oto najważniejsze deklaracje/założenia polityki Platformy na najbliższy czas: Pytanie o śluby osób tej samej płci: Tak dla związków partnerskich, ze stopniowym rozszerzeniem. Pytanie o uznanie języka śląskiego jako regionalnego: Trzaskowski jest na tak, Tusk się dystansuje i zachęca do oddolnej aktywności. Pytanie o przyjmowanie uchodźców: Tak, ale wyłącznie tych, którzy spełniają odpowiednie kryteria, którzy dostaną azyl. Pytanie o reformę edukacji: Nie dla powrotu gimnazjów, ale gruntowna reforma systemu stawiająca na mniej treści, a większą aktywność uczniów. Pytanie o wsparcie osób z niepełnosprawnościami: Bezsprzecznie tak, priorytetowo. Pytanie o szczepienia: PO jest za ograniczeniami dla niezaszczepionych lub inaczej - przywilejami dla zaszczepionych. Pytanie o dotarcie do innego elektoratu, np. Podkarpacia: Trzaskowski za ofensywą pod innym szyldem niż PO. Zabrakło pytań, które wychodziłyby poza pryzmat świadomości wyborców Platformy Obywatelskiej. Obaj panowie przy takich tezach rozsiedli się w zasadzie w swoich strefach komfortu. Z tym wyjątkiem, że pytania bardziej "leżały" Trzaskowskiemu, bo niemal 1:1 z podobnymi mierzył się w trakcie kampanii prezydenckiej. A właśnie taki głos pokolenia jednoznacznie pokazuje, że to Trzaskowski lepiej definiuje problemy młodzieży, a co za tym idzie - trzymając się słów Tuska - to on może być nadzieją PO na przyszłość. Tusk natomiast przy tego typu problematyce pokazał, że nic nie stracił z błyskotliwości i showmańskiego zachowania na scenie. Tyle tylko, że częściej kluczył, co zauważyła publiczność. Przy pytaniu o związki homoseksualne z sali dobiegały głosy "kiedy?", "ale kiedy?". Przy pytaniu o język śląski dociskany przez publiczność przekuł swój dystans do tego pomysłu w żart z apelem o mobilizację innych grup. SPRAWDŹ: Kwaśniewska o byciu pierwszą damą. "Sama płaciłam za ubrania" Sala, mówiąc kolokwialnie, "kupiła" to, mimo że Tusk uciekał w tych dwóch przypadkach od konkretu. Co więcej, to on był bardziej przebojowy, bo trzykrotnie przy jego wypowiedziach publiczność reagowała aplauzem. Trzaskowski był zdecydowanie bardziej merytoryczny, rozluźniony, ale nie potrafił podobnie poderwać tłumu. Jedno z pytań dotyczyło też relacji między Tuskiem a Trzaskowskim. Obaj, początkowo zakłopotani, przykładem za przykładem, chcieli rozwiać wątpliwości dotyczące animozji między nimi. Sztuczny uścisk na powitanie, a potem konieczność zapewnienia, że problemów nie ma, tylko potwierdzają tezę, że wielkiej przyjaźni między nimi nie ma, choć też nie wyklucza to programowej współpracy, co pokazał piątkowy wieczór. Ukłon w stronę Trzaskowskiego zrobił Tusk, nazywając go przyszłością Platformy. Mówił też, że wywodzą się z jednej rodziny politycznej i inaczej być nie może. W pewnym sensie puścił do młodszego kolegi oko, jakby chciał powiedzieć: "spokojnie Rafał, twój czas nadejdzie, bo jesteś przyszłością tej partii. Pokonam Kaczyńskiego, wszystko poustawiam, a za jakiś czas zajmiesz moje miejsce". Tyle tylko, że w przeszłości podobnych deklaracji Tuska było kilka. Na podstawie licznych niedomówień niektórzy w Olsztynie spodziewali się "roastu". Zamiast tego było coś w rodzaju stand-upu, daleko odbiegającego od dydaktycznego wzorca rodem z sal wykładowych, do którego przez lata przyzwyczaili nas politycy. Ani Tusk, ani Trzaskowski, nie byli największymi wygranymi piątkowego wieczoru, ale formuła, w jakiej to wydarzenie przeprowadzono. Format był dynamiczny, a swoje zrobiła publiczność, która nie dość że zadawała dociekliwe pytania, to jeszcze żywo reagowała na to, co dzieje się na scenie. Czasem brawami, a czasem wyraźnymi okrzykami niezadowolenia przy uciekaniu od odpowiedzi. Pomysł na pewno był nowatorski, ale też ryzykowny. Okazał się sukcesem, bo na scenie byli dwaj błyskotliwi, przebojowi, a zarazem najważniejsi politycy partii. Pytanie, czy w ślad za tym pójdą liderzy innych formacji. Tymczasem tego typu debata byłaby dobrym rozwiązaniem przed wewnętrznymi wyborami w partii. Te w Platformie zostały zaplanowane na jesień, ale jak przekonują rozmówcy Interii, raczej nie zanosi się na to, by ktokolwiek zechciał walczyć z Tuskiem o przywództwo w PO. Nawet Trzaskowski, który jeszcze poczeka na swoją okazję, a przez najbliższy tydzień będzie gospodarzem wydarzenia, jakiego nad Wisłą jeszcze nie było. Łukasz Szpyrka