Pieniądze z KPO, a raczej ich brak, stają się coraz większym problemem Prawa i Sprawiedliwości. To od nich obóz rządzący uzależnił bowiem niektóre elementy Polskiego Ładu, bo część podatkowa to tylko składowa całego projektu. - My te programy będziemy realizować już teraz, niezależnie od tego, czy proces akceptacji KPO będzie trwał jeszcze miesiąc, rok czy dwa lata - oświadczył premier Mateusz Morawiecki podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa, gdzie przedstawił sześć punktów strategii dotyczącej wsparcia rolników. Szósty punkt dotyczył KPO, a obejmował m.in. programy retencji wodnej, przetwórstwo mięsne, kwestię energii czy wymianę azbestu. Morawiecki apelował też o zgodę Komisji Europejskiej na dopłaty do nawozów. - Czekamy na zgody Komisji Europejskiej, nie na pieniądze, bo z pieniędzmi sobie poradzimy - zaakcentował szef rządu. To ważne wypowiedzi, które wpisują się w debatę ostatnich dni dotyczącą Krajowego Planu Odbudowy. Zaczęło się od europosła Adama Bielana, który w Radiu Plus powiedział, że do końca marca "będziemy musieli podjąć jakąś decyzję, ewentualnie nawet o wycofaniu się z europejskiego planu odbudowy". Te słowa rozpoczęły lawinę spekulacji, a chętnie podchwycił to obóz skupiony wokół Zbigniewa Ziobry. "Pomysł, który Adam Bielan jako pierwszy wyartykułował publicznie, nie jest pomysłem nowym. Jest od długiego czasu dyskutowany wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy" - powiedział minister sprawiedliwości, czym tylko podgrzał polityczną temperaturę. Sprawa dotyczy bowiem 770 miliardów złotych, które Polska wynegocjowała w ramach rozmów w 2020 roku. Dość powiedzieć, że na rządowych stronach wciąż widnieje taka informacja: "Polsce ze wszystkich źródeł ma przypaść ok. 136,4 mld euro dotacji i ok. 34,2 mld euro pożyczek. To ogromny sukces negocjacyjny polskiego rządu i premiera Mateusza Morawieckiego. Największą częścią Funduszu Odbudowy jest Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności. Z tego źródła do Polski ma trafić ponad 23,9 mld euro dotacji i ponad 34,2 mld euro pożyczek. Żeby sięgnąć po te fundusze każde państwo musi przygotować swój Krajowy Plan Odbudowy (KPO)". Wariantów moc. Od A do H Polska swój KPO złożyła, a równocześnie w kraju rozpoczęła się promocja "ogromnego sukcesu negocjacyjnego". Na ulicach polskich miast można było zauważyć bannery z kwotą 770 mld zł, które miałyby spowodować skok gospodarczy i rozpocząć nowy etap rozwoju kraju. Co więcej, rok później PiS przedstawił Polski Ład, czyli ponad 100 różnych programów, które miały być sztandarowym projektem partii rządzącej. Część środków przeznaczonych na spełnienie tych obietnic miała pochodzić właśnie z Funduszu Odbudowy. Problem w tym, że do tej pory Bruksela nie zaakceptowała polskiego Krajowego Planu Odbudowy. Dlaczego? Otóż za Polską ciągną się stare grzechy związane z osławioną już "praworządnością". Komisja Europejska przekonuje, że jest gotowa zaakceptować KPO, ale stawia warunki. Pierwszym jest likwidacja Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, do czego publicznie zobowiązał się premier Morawiecki. Izba formalnie wciąż działa, a od dłuższego czasu w całej sprawie trwał klincz, z jednoczesną zmianą narracji premiera - raz mówił, że Izbę zlikwiduje, innym razem, że nie można ulegać szantażowi Brukseli, a jeszcze innym, że i tak PiS chciało zlikwidować problematyczną Izbę. Słowa europosła Bielana obudziły zamrożony kłopot. A w zasadzie są polemiką z innym pomysłem, o czym za chwilę. Podstawowe pytanie brzmi: czy polskie władze biorą na poważnie wariant wycofania się z Funduszu Odbudowy i odpuszczenie 770 miliardów złotych, które zostały wynegocjowane w Brukseli? - Oczywiście, w daleko idących wariantach trzeba rozpatrywać różne opcje. Nie jest to jednak scenariusz pierwszego wyboru, ani nawet wariant C lub D - mówi nam ważny polityk obozu rządowego. Scenariuszem pierwszego wyboru jest zakończenie sporu z Brukselą za pomocą prezydenckiego projektu ustawy o SN. Przypomnijmy, że prezydent Andrzej Duda wyszedł z inicjatywą likwidacji Izby Dyscyplinarnej SN, którą zastąpiłaby Izba Odpowiedzialności Zawodowej. Niemal wszystkie partie z uwagą przyglądają się temu projektowi, a jedynie Solidarna Polska artykułuje zdecydowany sprzeciw. Ta sama Solidarna Polska, która ustami Zbigniewa Ziobry powtarza słowa Bielana o wycofaniu się z Funduszu Odbudowy. - Musimy brać to pod uwagę, ale jako plan G lub H. Priorytetem jest ustawa prezydenta, a są jeszcze inne możliwości - słyszymy w rządzie. Problem w tym, że ostatnia wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego staje pomiędzy "wariantem A" a "wariantem G". Szef rządu nie odniósł się jeszcze publicznie do pomysłu prezydenta, choć wiemy, że jego otoczenie patrzy na ten projekt z optymizmem. "Bielan chlapnął, Ziobro się o to zaczepił" Inny rozmówca Interii z rządu mówi wprost: - Bielan chlapnął, a Ziobro się o to zaczepił. Nie było tam przemyślanej strategii Adama, bo mówił trochę naokoło. I dodaje: - Chcemy te środki dostać. Ziobro przyczepił się tych słów, bo prezydent zaproponował projekt, który podważa jego pomysły. Pamiętajmy, niezależnie od tego co się mówi, przecież my tam więcej otrzymujemy niż wpłacamy. Jesteśmy beneficjentami netto. Inne źródła podkreślają, że słowa Bielana nie były przypadkowe, bo zdaniem naszych rozmówców, ten polityk nie działa bez konsultacji z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. W opinii tej grupy ma to być badanie terenu i sprawdzanie nastrojów społecznych na wypadek różnych okoliczności związanych z KPO.Jaki jest więc obecny stan gry? Krótko mówiąc: środki z KPO są rządowi potrzebne. Prezydencka inicjatywa, po poprawkach, może ten scenariusz zrealizować. Jeśli się nie uda, na stole będą wszystkie opcje, włącznie z rezygnacją z 770 miliardów złotych. A to byłoby niesłychanie kosztowne pod względem finansowym i wizerunkowym, ale najpewniej utrzymałoby rządową większość. - Wychodzimy z założenia, że lepiej mieć dodatkowe środki niż ich nie mieć. To proste. Nie jesteśmy tacy biedni, ale też nie jesteśmy tak zamożni, by lekką ręką odpuścić kilkadziesiąt miliardów - słyszymy. Okoniem znów staje Solidarna Polska, która podkreśla, że cała operacja to system naczyń połączonych. Poparcie projektu prezydenta oznaczałoby likwidację Izby Dyscyplinarnej, a co za tym idzie, uleganie Brukseli. A jeśli tak by się stało, jak mawiają politycy Solidarnej Polski, Bruksela pójdzie dalej i będzie chciała raz po raz szantażować Polskę. W konsekwencji zagrożona jest suwerenność Polski, na co obóz Ziobry zgodzić się nie może. - Interes Polski zawsze jest na pierwszym miejscu, ale to nie zawsze są pieniądze - mówił w "Gościu Wydarzeń" Michał Wójcik. Polityk z Nowogrodzkiej: - Jest w tym oczywiście trochę racji, bo w żadnym dokumencie nie jest zapisane, że pieniądze z KPO są uwarunkowane od rozwiązań ustawowych w Polsce. Część już krzyczy: trudno, weźmy te pieniądze z KPO. Inni mówią: spróbujmy inaczej. Trzeba wyważyć wszystkie racje. Wariant a'la Glapiński Tymczasem inne źródła mówią o wariancie związanym z wycofaniem się z Funduszu Odbudowy, ale jednocześnie aktywnym zabieganiem o alternatywne możliwości finansowania Polskiego Ładu. To koncepcja, która pojawiła się jeszcze kilka miesięcy temu, a w październiku 2021 roku, w swoim stylu, mówił o tym prezes NBP Adam Glapiński. - My bez środków unijnych, którymi teraz się nas szantażuje, jesteśmy w stanie doskonale zapewnić sobie ten dynamiczny rozwój. Tym bardziej, że duża część tych środków to pożyczka, my sami możemy pożyczki brać, jakie chcemy. Każdy nam da - mówił wówczas Glapiński. Według naszych informacji jednym z takich kierunków mogłyby być Chiny. A to interesujące również w kontekście obecnej sytuacji geopolitycznej, ale równocześnie logiczne ze względu na aktywność prezydenta w relacjach dwustronnych. Tymczasem moment wyczuła też opozycja, która ewentualną rezygnację z tych środków nazywa skandalem i nieporozumieniem. Najdobitniej ujął to Radosław Sikorski z Platformy Obywatelskiej: Józef Stalin pozbawił Polskę uczestnictwa w Planie Marshalla, w planie odbudowy Europy po II wojnie światowej. A teraz PiS rozważa pozbawienie Polski uczestnictwa w Europejskim Planie Odbudowy. Spłacanie długów innych Co ciekawe, dyskusja idzie nawet kilka kroków dalej i przenosi się do mediów społecznościowych. Zaangażowała się w nią nawet była premier Beata Szydło. "Politycy PO oburzyli się na sugestię Adama Bielana, że Polska nie powinna spłacać kredytów w ramach Europejskiego Programu Odbudowy w sytuacji, gdy nasze środki są blokowane przez KE. Czy w takim razie PO uważa, że Polacy mają spłacać długi innych krajów?" - zapytała.Internauci odpowiedzieli błyskawicznie, publikując słowa premiera Morawieckiego z 4 maja 2021 roku. "Nie ma tu żadnego uwspólnotowienia długu - jest mechanizm grantowy i mechanizm pożyczkowy. Spłaty mają się zakończyć w 2058 roku. Nie ma ryzyka, że będziemy spłacać długi Włoch czy Francji" - zapewniał premier. Ciekawą uwagę wtrącił też Krzysztof Bosak z Konfederacji: "Pani Premier, to bez różnicy co myśli PO jeśli Wasz premier na szczycie UE w 2020 roku przyjął takie zobowiązanie, a Wasza większość sejmowa potwierdziła je w głosowaniu nad decyzją o zasobach własnych UE w 2021 roku".Łukasz Szpyrka