- Ta fala wzbierała - powiedział na początku sobotniego spotkania Donald Tusk. W Radomiu spotkało się 6 tys. członków i sympatyków PO, a wśród nich byli najważniejsi i najbardziej znani politycy partii. Konwencja PO była głośna, dynamiczna i odważna. A konkrety? Pojawiła się raczej strategia i zalążki rozwiązań najpilniejszych zadań, ale bez konkretnego programu. - Dziś najważniejsza jest mobilizacja - mówił nam jeszcze przed rozpoczęciem ważny polityk partii. Przez wszystkie przypadku były odmieniane inflacja i drożyzna. W wypowiedziach Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego można było usłyszeć liczne odniesienia do PRL i czasów transformacji. W negatywnym znaczeniu. Tusk porównał nawet Jarosława Kaczyńskiego do Edwarda Gierka. Ale porównań było zdecydowanie więcej. Przemówienie Tuska było kulminacyjnym momentem sobotniego spotkania. Lider PO stopniowo budował napięcie. Na początku mówił o rozpoznanych potrzebach, które wynikały z kilkutygodniowego objazdu po Polsce. To tam Tusk poznał księgową, rolnika, policjanta, restauratorów i nauczycieli. Jak przekonywał - każda z tych grup zawodowych ma uzasadnione pretensje do państwa. Tusk podkreślał, że za gigantyczną inflację odpowiada prezes NBP Adam Glapiński i jego polityczni kompani - Kaczyński i Mateusz Morawiecki. Glapińskiego nazwał prezesem "niekompetentnym, nieprzyzwoitym i nielegalnym". - Trzeba tego gościa wyprowadzić z NBP. I ja to zrobię, gwarantuję wam to - zapewniał Tusk, a publiczność zgromadzona na hali zareagowała gromkimi brawami. Zresztą, gdyby w radomskiej hali ustawić maszynę mierzącą głośność braw z popularnego lata temu programu "Od Przedszkola do Opola", z Tuskiem mógłby konkurował jedynie Rafał Trzaskowski, który został powitany równie głośno. Tusk starał się wprowadzić działaczy w bojowy nastrój. To m.in. dlatego mówił o sile "ulicy". - My się na ulicy zorganizujemy, przyjdzie taki moment - mówił, a sala znów żywo zareagowała. Inflacja i drożyzna Chwilę wcześniej wrócił pamięcią do 1976 roku. Jak przekonywał, strajkujący wówczas robotnicy Ursusa i Radomia mogą być wzorem do naśladowania. Przypomniał, że to w Radomiu narodził się Komitet Obrony Robotników, który porównał do dzisiejszego Komitetu Obrony Demokracji. Zauważył jednak różnicę. - Wówczas Kościół był po stronie słabszych, dziś jest po stronie władzy - mówił. Gdy wspomniał nazwisko arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, słychać było potężne gwizdy. Tusk zapowiedział też, że jeśli dojdzie do władzy, powoła zespół prokuratorów, który wyjaśni afery pedofilskie. Jednocześnie ma zlikwidować sejmową komisję, która dziś zajmuje się tym tematem, którą nazwał jednym słowem - to hipokryzja. - Nie wiem jak ktoś, kto ma córkę, siostrę, matkę, może głosować na PiS. Nie wiem, jak ktoś, kto wierzy w Boga, może głosować na Mejzę i Kurskiego - zastanawiał się. - Nie ma świętych krów. Święte i nietykalne są tylko dzieci w Polsce - przekonywał. Można było jednak odnieść wrażenie, że te wątki są jedynie wplatane w główną oś przemówienia, którą nieustannie była inflacja i drożyzna. Tusk przypominał opinie ekspertów, którzy mają przewidywać, że do końca roku chleb może kosztować 10, a być może nawet 30 zł. Wątek chleba był też w pewnym sensie podróżą do spotkania sprzed kilku miesięcy w Płońsku - wówczas Tusk całował bochenek chleba i opowiadał, z czym kojarzył mu się w dzieciństwie, i dzisiaj. - Istotą rządów jest zapewnienie chleba dobrego i taniego, i wody zimnej i ciepłej w kranie - przekonywał, z jasnym przekazem dotyczącym czasów jego rządów nazywanych "czasami ciepłej wody w kranie". PiS ma powody do zastanowienia Całość konwencji miała spójny charakter, mocno osadzony we współczesnych realiach, z jasnym przekazem dotyczącym przyszłości (spotkanie było zapowiadane jako #konwencjaprzyszłości - red.) i określenia głównego przeciwnika, jakim jest Prawo i Sprawiedliwość. Po Tusku na małą scenę wchodzili kolejno: Kinga Gajewska z rodziną (mówiła o edukacji), Rafał Trzaskowski, Aleksandra Gajewska (mówiła o prawach kobiet), Radosław Sikorski (sprawy międzynarodowe), Agnieszka Pomaska (ekologia), Marcin Kierwiński (struktury partyjne), Kamila Gasiuk-Pihowicz (wymiar sprawiedliwości). Druga część konwencji była spójna w przekazie, ale mniej dynamiczna. Część uczestników co jakiś czas opuszczała wydarzenie, które się przedłużało (Tusk mówił nieco dłużej, niż planowano - red.), a pozostałym musiała dokuczać duszna atmosfera. Wiele osób szukało oddechu regularnie wachlując papierowymi wachlarzami. Prawo i Sprawiedliwość po sobotniej konwencji ma powody do zastanowienia. Tusk wyraźnie nakreślił wroga i metody, jakimi chce z nim walczyć. Wspominał o "ulicy", która nieraz już napędziła sporego strachu partii rządzącej. Mówił też o zarysach agendy programowej, a także rozliczeniu np. Glapińskiego. Kolejne wystąpienia tylko potwierdzały jego słowa. Donald Tusk - lider opozycji? Co po sobotnim wydarzeniu mogą pomyśleć liderzy innych partii opozycyjnych? Wnikliwi na pewno zauważyli, że kiedy Tusk przypominał odwiedzone przez niego miejscowości powiedział, że "trzeba mieć odwagę, by spotkać się z liderem opozycji". 6 tys. osób w radomskiej hali nie ma wątpliwości, że rzeczywiście to Tusk jest liderem opozycji, ale pytanie, co na to Władysław Kosiniak-Kamysz, Szymon Hołownia i Włodzimierz Czarzasty. - Włączamy szósty bieg, jedziemy w Polskę i jestem pewien, że nikt nie pomyli Inowrocławia z Włocławkiem, a Mejzy z Brejzą. Wiecie czego? Bo my wiemy, o czym mówimy. Będziemy w każdym mieście, będziemy w każdej wsi. W miesiąc zorganizowaliśmy 1000 spotkań. Do wyborów mamy 20 miesięcy, więc zorganizujemy 20 tys. spotkań. I na pocztę w Pacanowie też pojedziemy - zapewniał na końcu spotkania Marcin Kierwiński, sekretarz generalny partii.