Jeśli PiS nie zmieni konstytucji lub ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli (a na to się nie zanosi), ma związane ręce w sprawie Mariana Banasia. Obowiązujące dziś przepisy są jasne. Banaś mógłby przestać pełnić funkcję w przypadku trwałej niezdolności do pracy, skazania prawomocnym wyrokiem sądu, orzeczenia Trybunału Stanu lub dymisji z własnej woli. Po dzisiejszym oświadczeniu prezesa NIK wiemy, że ostatnia opcja jest wykluczona. W grę wchodzą więc tak naprawdę dwa rozwiązania - skazanie prawomocnym wyrokiem sądu lub Trybunał Stanu. Obie drogi są jednak czasochłonne i wymagają długich procedur. PiS, jak kilka dni temu zapowiadał premier Mateusz Morawiecki, ma też podobno przygotowany "plan B". Ma on zakładać pewne zmiany legislacyjne, które na mocy prawa pozbawią Banasia urzędu. Bezpośrednio po oświadczeniu Banasia mówił o tym w Sejmie poseł Jan Kanthak z Solidarnej Polski. - Myślę, że będą przygotowywane różnego rodzaju rozwiązania legislacyjne, które pozwolą odwołać Mariana Banasia z funkcji prezesa NIK. Nie chciałbym przesądzać. Pożyjemy, zobaczymy - powtarza Kanthak. Na podobnym stanowisku stoi Wojciech Szarama z PiS, przewodniczący sejmowej komisji ds. kontroli państwowej. - Musimy uzyskać konsensus w sprawie zmiany ustawy, która będzie umożliwiała ingerencję Sejmu w przypadkach, kiedy prezes NIK traci zaufanie Sejmu. Jeśli nie uda się dogadać, będzie niedobrze. Mamy większość, będziemy próbować sami. Tego typu sprawa powinna się odbywać w drodze konsensusu - mówi Interii Szarama. Sęk w tym, że wprowadzenie zmian legislacyjnych nie będzie łatwe. Po pierwsze dlatego, że odpowiedniej woli nie wyraża opozycja, a po drugie, co zapewne istotniejsze, konstytucjonaliści utrzymują, że odwołanie Mariana Banasia przez zmianę konstytucji lub zmianę ustawy jest niemożliwe. Według nich prawo nie działa bowiem wstecz, a wszelkie zmiany mogłyby zacząć obowiązywać dopiero kolejnego szefa NIK. Droga sądowa lub Trybunał Stanu Prawo i Sprawiedliwość ma więc problem, o którym otwarcie mówi senator Jan Maria Jackowski. - W mojej opinii postępowanie legislacyjne ma duże słabości. Na zmianę konstytucji nie ma absolutnie szans, bo cała opozycja mówi jednym głosem, że nie będzie w tej sprawie występowała za. Dokonać tego w formie zwykłej ustawy? Mogłaby być ustawą niekonstytucyjną. Wobec tego nie wiem, jakie rozwiązanie byłoby skuteczne, poza rozwiązaniami politycznymi i apelami o dymisję - zastanawia się w rozmowie z Interią Jackowski i niespodziewanie przychyla się do pomysłów opozycji. - Opozycja słusznie twierdzi, że dobre byłoby pozostanie na gruncie obecnie obowiązujących przepisów. Potrzebne byłoby więc szybkie postępowanie sądowe i prawomocny wyrok, w którym by stwierdzono, że były nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych. Wówczas z mocy prawa można byłoby odwołać prezesa. Innym rozwiązaniem jest Trybunał Stanu - podpowiada Jackowski, który swego czasu był sędzią Trybunału Stanu. - Wiem, że jest to bardzo żmudna i długotrwała droga. Nie jest to kwestia miesięcy, ale lat. Wobec tego droga sądowa wydaje mi się bardziej odpowiednia. Tyle że w tym przypadku również nie wiemy, ile ona potrwa - rozkłada ręce senator PiS. Zdaje się, że podpowiedzi Jackowskiego wysłuchała... Lewica, na której reakcję nie trzeba było długo czekać. Natychmiast po oświadczeniu Mariana Banasia zwołała konferencję prasową, na której zapowiedziała postawienie prezesa NIK przed Trybunałem Stanu. Jeszcze dziś do wszystkich klubów parlamentarnych ma trafić odpowiedni wniosek, pod którym mogą się podpisać. - Myślę, że Polacy obserwują ten teatr z coraz większym zażenowaniem. Najwyższa Izba Kontroli to poważna instytucja, a wokół niej w tym momencie rozgrywa się polityczny cyrk - mówi Interii Andrzej Rozenek. "Patologia wewnątrz PiS" Tymczasem politycy związani z Koalicją Obywatelską już wcześniej zapowiedzieli, że nie zamierzają robić wyjątku dla Mariana Banasia i nie będą zmieniać konstytucji lub wprowadzać innych zmian legislacyjnych z powodu jednego człowieka. Teraz, po oświadczeniu prezesa NIK, podtrzymują to stanowisko. - Dla mnie cała dyskusja, że z powodu patologii wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości mamy zmieniać prawo i konstytucję, które nie są tu niczemu winne, jest dziwna. Trzeba zmienić tych, którzy są winni aferze Banasia, czyli Morawieckiego, Dudę i Kaczyńskiego a nie konstytucję. Jedyne zastrzeżenie, które można mieć do konstytucji jest takie, że nie przewidziała patologii, jaką mamy dziś w Polsce - grzmi w rozmowie z Interią Michał Kamiński, wicemarszałek Senatu. Czy sprawa Banasia wobec tego staje się węzłem gordyjskim, którego nie da się rozwiązać? - Z Banasiem niech się "wożą" ci, którzy go na to stanowisko wsadzili. Ci, którzy wyłączali nam mikrofony, którzy nie odpowiadali na pytania, które były zadawane już miesiące wcześniej. Niech oni teraz odpowiedzą opinii publicznej, czy są tak nieudolni, że nie wiedzieli, że mają szemranego człowieka pod swoimi skrzydłami, czy byli na tyle bezczelni i uważali, że tylko dlatego, że jest ich, to wszystko im ujdzie na sucho - dodaje Kamiński. Łukasz SzpyrkaWspółpraca: Jakub Szczepański