Kilka dni temu Małgorzata Wassermann w programie "Graffiti" w Polsat News powiedziała tak na temat ewentualnego audytu w podkomisji smoleńskiej: - Jak najbardziej podpisałabym się pod tym. Uważam, że dość długo czekamy na rozstrzygnięcia, a chciałabym wiedzieć, co jest tego przyczyną. Cierpliwie czekam 11. rok na to, żeby na twardych przesłankach i dowodach dowiedzieć się, jak wyglądał przebieg tej katastrofy, bo dramatyczny skutek wszyscy znamy. Tymczasem w samej komisji ma dochodzić do wielu napięć, głównie personalnych. O animozjach między Antonim Macierewiczem a jego byłym głównym ekspertem Glennem Joergensenem było głośno kilka tygodni temu. Jak słyszymy, nieporozumień między członkami zespołu Macierewicza ma być jednak więcej. Dlatego też coraz częściej mówi się o audycie, choć sam Macierewicz uparcie przekonuje, że raport z prac podkomisji ukaże się lada dzień. Ostatnio w Radiu Maryja mówił, że potrzebuje jeszcze kilku tygodni ze względu na pandemię. Tyle tylko, że kilka razy już rzucał datami, przez co członkowie rodzin smoleńskich coraz częściej jego wypowiedzi traktują z dystansem. Raport miał być gotowy już na 10. rocznicę katastrofy (10 kwietnia 2020), później w lipcu, ale były szef MON poprosił jeszcze o kwartał cierpliwości. W październiku również nie doszło do publikacji raportu. Kolejne sygnały o gotowości do jego publikacji pojawiły się na początku roku, a teraz, w marcu, Macierewicz mówi o kilku następnych tygodniach. Nic więc dziwnego, że ci, którzy stracili bliskich w katastrofie smoleńskiej, są zniecierpliwieni i zaniepokojeni tym, co dzieje się w podkomisji. Jak przyznaje większość z tych, z którymi rozmawialiśmy, kolejne doniesienia w tej sprawie to niepotrzebne rozdrapywanie ran. Chcieliby po prostu wiedzieć, co stało się w Smoleńsku. Dlatego zastanawia ich, co dzieje się z raportem, i co dzieje się w samej podkomisji Macierewicza. Kto jeszcze chce audytu? Pytamy więc, czy audyt w podkomisji smoleńskiej to dobry pomysł. Ewa Kochanowska, wdowa po rzeczniku praw obywatelskich Januszu Kochanowskim: - Tak, bo nie wiadomo, co tam się dzieje. Strony wzajemnie oskarżają się o różne niegodziwości. Należałoby to sprawdzić i tyle. Jest tam jakiś rozłam. Istnieją narzędzia, które należy wykorzystać. Jednym z nich jest audyt. Jacek Świat, poseł i mąż Aleksandry Natalli-Świat: - Nie będę ukrywał, że jestem mocno zniecierpliwiony tym, że działania podkomisji i prokuratury tak długo trwają, chociaż jednocześnie to rozumiem. Dawno przyjąłem zasadę, że prywatnych odczuć nie upubliczniam. Staram się wyjaśniać wątpliwości w bezpośrednich rozmowach z zainteresowanymi. Tak też będzie w tym przypadku - jeżeli powstanie pomysł audytu, to oczywiście z inicjatorami się spotkam, by porozmawiać o szczegółach. Wtedy podejmę decyzję, czy taką inicjatywę wesprzeć, czy nie. Pomysłowi audytu w podkomisji smoleńskiej nie mówi "nie" posłanka opozycji Barbara Nowacka, która w katastrofie smoleńskiej straciła matkę, Izabelę Jarugę-Nowacką. Przewodnicząca Inicjatywy Polskiej idzie jednak krok dalej i podważa w ogóle sens tej podkomisji. - Ta podkomisja to sposób na kolejne drenowanie państwa z pieniędzy publicznych. Nic z tego dobrego nie wynika, w ogóle nie powinna funkcjonować, a w szczególności jako superodpłatna działalność, która nie robi nic. Po prostu uważam, że ta komisja nie powinna funkcjonować. Ciekawe, co do tej pory zrobiła i za jakie pieniądze. Poseł Maciej Lasek regularnie bada tę sprawę, podobnie jak senator Krzysztof Brejza. Zadają pytania, a wystarczy zebrać te odpowiedzi, by wiedzieć, że to wszystko po prostu nie działa - przekonuje Nowacka. Błaszczak skontroluje Macierewicza? Posłanka Koalicji Obywatelskiej, choć jest skłonna podpisać się pod wnioskiem o audyt, nie wierzy, by miałby on coś zmienić. Podkomisja funkcjonuje bowiem przy Ministerstwie Obrony Narodowej, a audytorem miałby być MON i minister Mariusz Błaszczak, którego Nowacka uważa za słabszego politycznie od Macierewicza. - Nie wiem, czy pan Mariusz Błaszczak jest w stanie skontrolować swojego, ważniejszego wewnątrz PiS kolegę, Antoniego Macierewicza - zastanawia się posłanka. Wassermann w programie "Graffiti" na temat prac podkomisji wypowiedziała się jasno - jest rozczarowana i zniecierpliwiona. Czy równie rozczarowani i zniecierpliwieni są nasi rozmówcy? - Już dawno nie jestem rozczarowana. Mam ten okres za sobą. Mówię od wielu lat, że wiem, jak przebiegała katastrofa. Jedyna rzecz, której nie mogę ścierpieć, to te dwa raporty. Na świecie obowiązuje raport Anodiny, a w Polsce raport Millera. To dwie absolutnie kłamliwe historie. Byłoby pięknie, gdybyśmy mieli jeden mocny raport, który pokaże całą prawdę, ale na to się nie zanosi - ubolewa Kochanowska. - Nie uczestniczę w politycznej hucpie organizowanej przez Macierewicza. To żerowanie na katastrofie i wykorzystywanie jej do politycznych celów. Nie jestem zniecierpliwiona, ale zniesmaczona - dodaje Nowacka. Audyt? Cierpliwości Tymczasem oczywiście nie wszyscy są zachwyceni pomysłem audytu w podkomisji Macierewicza. Są też tacy, którzy wciąż ufają, że były szef MON przedstawi zadowalający raport. Andrzej Melak: - Czekam cierpliwie na wyniki pracy podkomisji smoleńskiej i prokuratury. Czekam aż będą konkrety, które nas zadowolą. Wiele rzeczy trwa długo. Katastrofa w Gibraltarze była wyjaśniana ponad 70 lat. Nie ma się co spieszyć, mamy jeszcze czas. Im już w tej chwili nie pomożemy. A prawda musi być przekonująca i mocno uzasadniona. 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154, wiozącego delegację na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka, najwyżsi dowódcy wojska i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Za trzy tygodnie będziemy obchodzić 11. rocznicę tej katastrofy. Łukasz Szpyrka