Po pierwsze: brak mieszkań Młode polskie kobiety myślące o posiadaniu dziecka uzależniają ten krok od spełnienia kilku fundamentalnych z ich punktu widzenia warunków. Jednym z nich jest dostęp do własnego mieszkania, czyli możliwość stworzenia dziecku/dzieciom domu rodzinnego. W rozmowie z Interią prof. Aldona Żurek nazwała to "bezpieczeństwem egzystencjalnym". Rzecz w tym, że dostęp do mieszkań jest obecnie poza finansowym zasięgiem większości młodych osób. Zwłaszcza w dużych miastach. Kryzys inflacyjny przebił napęczniałą podczas pandemii bańkę mieszkaniową, ale i tak średnie ceny metra kwadratowego w polskich miastach przyprawiają o zawrót głowy. Podium: Warszawa - 13 138 zł, Gdynia - 12 113 zł, Kraków - 11 819 zł (dane GUS za październik 2022). Jednocześnie inflacja przyczyniła się i do spadku zdolności kredytowej Polaków, i do zmniejszenia popytu na kredyty hipoteczne (w trzecim kwartale 2022 roku liczba udzielonych kredytów hipotecznych spadła o blisko 70 proc. rok do roku) . Ci, którzy o taki kredyt zdecydują się wystąpić, muszą liczyć się z koniecznością wyłożenia 20 proc. wkładu własnego, co dla wielu młodych ludzi jest nieprzekraczalnym "progiem wejścia" na rynek nieruchomości. W obecnych realiach oznacza to wydatek mniej więcej 100 tys. zł przy 40-metrowym M2. Bez pomocy rodziny i bliskich albo odziedziczenia pokaźnego spadku pogoń za własnym kątem skazuje młodych na konieczność uporczywego ciułania, w zależności od zarobków i wydatków, nawet przez ponad dekadę (krócej, jeśli oszczędzamy z partnerem lub partnerką). W tym czasie młodzi mogą zapomnieć o nieprzewidzianych wydatkach, wyjściach na miasto czy dłuższych wakacjach. - Jeżeli komuś nie umrze babcia - babcie żyją obecnie coraz dłużej, bo długość życia sukcesywnie rośnie - to przeciętna osoba nie ma szans na "własne M" - gorzko spuentowała tę kwestię socjolożka rodziny z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Po drugie: ciąża wywołuje strach Pytane o swoje plany prokreacyjne Polki olbrzymi nacisk kładą na kwestie zdrowotne. Nie chodzi tutaj nawet o standard opieki medycznej, zwłaszcza porodowej i okołoporodowej, ale o bezpieczeństwo samego prowadzenia ciąży. To bezpośredni efekt zaostrzenia prawa aborcyjnego jesienią 2020 roku. Potwierdzają to twarde dane. W badaniu pracowni Inquiry dla Onetu aż 39 proc. Polek w wieku 18-44 lata wskazuje decyzję TK jako główny argument przeciwko zajściu w ciążę. To druga najczęściej podawana przyczyna rezygnacji z macierzyństwa. Więcej wskazań (nieznacznie, bo 41 proc.) miały tylko kryteria ekonomiczne, ze szczególnym naciskiem na drożyznę i inflację. - Kobiety obawiają się, że jeżeli będą musiały zmierzyć się z wadami płodu, nie uzyskają żadnej pomocy. Przy okazji głośnej dyskusji, jaką wywołał wyrok Trybunału Konstytucyjnego zwiększyła się świadomość wad, jakie mogą się pojawić w ciąży, a to też wzmocniło niepokój przyszłych rodziców. Pacjentki boją się też sytuacji, w których będą zmuszone donosić ciążę, która może zagrażać ich życiu - obrazowo opisuje nastroje wśród polskich kobiet dr Anna Parzyńska, ginekolożka ze Szpitala Bielańskiego w Warszawie, cytowana przez serwis CoWZdrowiu.pl. Nie chodzi zresztą tylko o kwestie społeczno-polityczne. Dla młodych Polaków zdrowie jest wartością fundamentalną. Pokazują to wyniki opublikowanego we wrześniu ubiegłego roku międzynarodowego badania "Zrównoważony rozwój albo nic. Wymarzona przyszłość Europejczyków z pokoleń Y i Z". Wynika z niego, że młodzi Polacy (18-35 lat) jako ważny aspekt swojego życia najczęściej wymieniają właśnie zdrowie. Ta odpowiedź zyskała aż 63 proc. wskazań, czyli więcej niż średnio w pozostałych krajach europejskich (57 proc.). Przy czym kobiety cenią zdrowie nieco bardziej niż mężczyźni (65 do 61 proc.). Nic więc dziwnego, że myśląc o zajściu w ciążę młode Polki jako jedno z głównych kryteriów przyjmują właśnie kwestie zdrowotne. Po trzecie: matki chcą pracować Trzecim z warunków, jakie Polki stawiają, rozważając decyzję o posiadaniu dziecka jest możliwość efektywnego i przyjaznego łączenia pracy zawodowej z macierzyństwem. Mało która kobieta chce wyjść z rynku pracy na rok albo nawet dłużej, zdając sobie sprawę, że powrót po tak długiej przerwie byłby trudny i stresujący. Problem w tym, że aby skutecznie łączyć aktywność zawodową z rodzicielstwem, spełnionych musi być wiele warunków. Bynajmniej nie chodzi tylko o urlop macierzyński/tacierzyński czy rodzicielski. To także kwestia szerokiego dostępu do infrastruktury opiekuńczej (żłobki i przedszkola), możliwość pracy w niepełnym wymiarze czasu czy dostęp do wspomnianych już mieszkań własnościowych. Wszystko to składa się na skuteczną i przyjazną obywatelom politykę pronatalistyczną. Prof. Agata Górny, demografka i wicedyrektorka Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego, docenia to, jak w Polsce chronione jest wczesne macierzyństwo. - Jeżeli chodzi o system urlopów macierzyńskich i rodzicielskich, to naprawdę wypadamy dobrze nawet w kontekście unijnym czy europejskim. To, że mamy najpierw 20 tygodni urlopu macierzyńskiego na jedno dziecko, a potem 32 tygodnie urlopu rodzicielskiego, to naprawdę duże ułatwienie - przyznaje, podkreślając, że ułatwia to kobiecie m.in. łączenie pracy zawodowej z macierzyństwem. Na tym jednak lista pozytywów się kończy. - W końcowym rozrachunku to zdecydowanie za mało, żeby zmienić trend demograficzny, w którym się znaleźliśmy - ocenia ekspertka. Prof. Aldona Żurek, socjolożka rodziny z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, podkreśla, że kobiety "chciałyby nie czuć się zagrożone, że kiedy rodzą dziecko, to muszą obawiać się zwolnienia albo marginalizacji w pracy. Chciałyby wreszcie, żeby państwo wspierało je w kwestiach dotyczących opieki nad dziećmi". - Ja należę do pokolenia, które w dużej części było wychowywane przez babcie. Dlatego nie znałam przedszkola. Mnie i moją siostrę wychowywała nasza babcia. Dzisiaj nie ma albo jest coraz mniej takich babć, które rezygnują w wieku pięćdziesięciu paru lat z pracy zawodowej i zajmują się wychowywaniem wnuków. One mogą okazjonalnie wspomagać swoje córki czy swoich synów w tym zakresie, ale nie zrobią z tego docelowego modelu swojego życia - mówi w rozmowie z Interią. Po czwarte: partner musi być odpowiedni Czynnikiem zaskakująco często pomijanym w dyskusjach o polskim kryzysie demograficznym jest kwestia doboru partnera bądź partnerki. To coraz częściej wskazywany powód w badaniach dotyczących odraczania czy wręcz rezygnacji z macierzyństwa przez Polki, a także szeroko pojętej kultury singlowania. - Kluczowe jest tu właśnie słowo "odpowiedni" - mówi w rozmowie z Interią prof. Aldona Żurek. Socjolożka rodziny podkreśla, że czasy, gdy o doborze partnera bądź partnerki decydował tylko albo głównie pociąg fizyczny dawno przeminęły. Jak mówi, obecnie nie szukamy już małżeństwa czy choćby związku, ale wyobrażonego partnera i wyobrażonej partnerki. - Spójrzmy na kobiety - to one stanowią większość na polskich uczelniach, to one są lepiej wykształconą płcią. A skoro już przebyły tak daleką drogę, wykształciły się, znalazły dobrą pracę, dzięki której są niezależne finansowo i osiągają sukcesy, to chcą partnera podobnego do siebie - diagnozuje ekspertka z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. I dodaje: - Nie chodzi tylko o wykształcenie czy status społeczno-ekonomiczny, ale coraz częściej nawet o wiek, wystarczy spojrzeć na liczbę tzw. małżeństw rówieśniczych. Dlatego jest problem z tym wyobrażonym partnerem czy partnerką, bo jeśli nie chcemy iść na daleko posunięte kompromisy, to rzeczywistość brutalnie nas weryfikuje. Po piąte: samorealizacja, głupcze! W paradę celom demograficznym mocno wchodzą też przemiany społeczno-kulturowe zachodzące w nowoczesnych społeczeństwach. Młode pokolenie coraz wyraźniej odchodzi od tradycyjnej wizji świata i swojej drogi życiowej. Macierzyństwo i ojcostwo to tylko jedna z wielu dróg, którymi młody człowiek może iść przez życie. Ani najważniejsza, ani (przede wszystkim) najbardziej atrakcyjna. Młodzi stawiają na inne kwestie. - Wielu młodych ludzi nie planuje mieć dzieci, chce żyć inaczej. Priorytetem dla nich jest samorealizacja i wysoka jakość życia, ale to nie ogranicza się jedynie do sfery zawodowej. Myślenie, że kobiety nie chcą rodzić dzieci, bo wybierają kariery zawodowe, jest błędne - tłumaczy tę zmianę prof. Agata Górny. Demografka z Uniwersytetu Warszawskiego wylicza też, z czym na rynku wartości życiowych musi obecnie konkurować macierzyństwo i ojcostwo: - Właśnie ta szeroko rozumiana samorealizacja, czyli spełnianie swoich marzeń, poświęcanie się swoim pasjom, większa ilość wolnego czasu, czasu dla siebie czy wreszcie dążenie do szczęścia. Prof. Aldona Żurek, socjolożka rodziny z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu: - My kochamy dzieci, dzieci są dla nas ważną wartością, ale wartością, która na "rynku" naszych wartości - między zdrowiem, dobrostanem, samorealizacją, zadowoleniem, hobby, pracą zawodową - musi konkurować z wieloma innymi wartościami. Wartościami, które nie oznaczają dla kobiety czy mężczyzny tak gigantycznych kosztów, wyrzeczeń, ciągłej walki.