Wiele dzieci, jak podaje brytyjski "Sunday Times", ginie podczas porwania, dusząc się tkaninami nasączonymi środkami usypiającymi lub mającymi tłumić krzyki - o czym świadczą ciała dzieci porzucone w autobusach i pociągach. Porywają "nielegalne" Najczęściej porywane są dzieci pochodzące ze wsi i mniejszych miast. Wielu zachodnich komentatorów uważa, że przyczyną porwań jest wprowadzona w 1977 roku "polityka jednego dziecka", która miała "zlikwidować społeczne i ekonomiczne problemy" Chin. Zgodnie z jej zasadami, każde małżeństwo, które chce mieć dziecko, musi postarać się o odpowiednie zezwolenie wydawane przez zakłady pracy małżonków. Jeśli dziecko rodzi się bez zezwolenia, rodzice muszą zapłacić karę - w postaci "opłaty za dokumenty" sięgającej ok. 5 tys. złotych - lub pogodzić się z tym, że w świetle prawa ich dziecko jest nielegalne. Porywaczom najłatwiej porywać takie "nielegalne" dzieci, ponieważ nie są one nigdzie zarejestrowane. Dziecko cenniejsze niż świnia Według Andreasa Lorenza, dziennikarza "Der Spiegel", jeszcze kilkanaście lat temu to rodzice sprzedawali swoje "nielegalne" dzieci. Cena zdrowego noworodka pozwalała wyżywić resztę rodziny, co obrazuje popularne w prowincji Yunnan powiedzenie: "Jeśli chce się być bogatym, lepiej płodzić dzieci niż hodować świnie". Obecnie jednak sprzedawaniem dzieci zajmują się profesjonalni porywacze, dla których jest to bardzo dochodowy biznes - cena dziecka waha się od 1200 do 3200 funtów, czyli od 6 do 14 tys. zł. Handel w sierocińcach Zleceniodawcami porwań są zwykle dobrze sytuowani mieszkańcy wielkich metropolii, którzy nie mogą mieć dzieci. Zdarza się jednak i tak, że za uprowadzone dzieci płacą sierocińce. W 2005 roku w prowincji Hunan sześciu dyrektorów domów dziecka przyznało się do kupowania dzieci. Pani Jie, woźna pracująca w jednym z sierocińców, wyjaśniła Beth Loyd, reporterce BBC, że w Chinach "zapotrzebowanie na dzieci do adopcji jest ogromne, jednak do domów dziecka trafiają niemal wyłącznie dzieci przewlekle chore lub upośledzone, których nikt nie chce". Loyd dotarła także do dyrektora jednego z sierocińców, pana Zhou, który przyznał, że chętnie kupi dziewczynki - gotów był zapłacić 300 dolarów za jedną - ale tylko takie, które mają dokumenty, a więc nie są ani nielegalne, ani nie zostały porwane. "Chłopców nie chcę, ich kupowanie jest niebezpieczne. W Chinach nikt nie chce oddawać synów, więc chłopcy niemal zawsze pochodzą od porywaczy" - wyjaśnił Zhou. W wielu przypadkach chęć posiadania syna jest tak silna, że małżonkowie nie chcą ryzykować narodzin dziewczynki - od paru lat w Chinach zakazane jest zdradzanie płci dziecka podczas badania USG, ponieważ kobiety mające urodzić dziewczynki masowo poddawały się aborcji - i wolą kupić kilkuletniego chłopca. Policja pomaga porywaczom Porwania zawsze wyglądają podobnie. Dzieci znikają szybko i bez śladu. Syn 34-letniej Pu Caiju został porwany z przydomowego podwórka. Synowie Luo Qin, pięcioletni Wang Wei i ośmioletni Wang Tao podobnie. "Byłam w pracy, mąż bawił się z chłopcami. Wszedł do domu dosłownie na chwilę, a kiedy wrócił, dzieci już nie było" - powiedziała reporterowi "Sunday Times'a" Luo Qin. Poszukiwaniami zaginionych dzieci powinna zajmować się policja, jednak w Chinach policjanci niechętnie zajmują się sprawami porwań. "Policjanci nie byli zainteresowani poszukiwaniami moich synów. Zamiast tego zasugerowali, żebym postarała się o kolejne dziecko" - potwierdziła Luo Qin. Podobna historia przydarzyła się Pu Caiju: "Policjanci nie byli zainteresowani sprawą. Powiedzieli, że mamy wrócić, jeśli nasz syn nie znajdzie się w ciągu doby. My podejrzewaliśmy sąsiada, dilera narkotyków, ale policja zignorowała nasz trop". Mąż Pu zorganizował więc poszukiwania na własną rękę. Udało mu się dotrzeć do mężczyzny, który przyznał, że sprzedał jego syna, ponieważ "był bardzo mądry i szybko znalazł nowy dom". Rodzice porwanych dzieci mieli nadzieję, że policja schwyta porywaczy i zacznie śledztwo, które pozwoli odnaleźć uprowadzone dzieci. Tak się jednak nie stało. Po pokazowym procesie 9 z 11 porywaczy zostało skazanych na śmierć. Wyrok wykonano niemal natychmiast, nie przeprowadzono dodatkowych przesłuchań, a śledztwo szybko zakończono.