Niejaki pan Kanameda, pracownik jednej z firm produkującej żywność, który pracował 110 godzin w tygodniu, zmarł na atak serca w wieku 34 lat. 22-letnia pielęgniarka nazwiskiem Yoshida zmarła na atak serca po tym, jak w ciągu jednego miesiąca musiała odbyć pięć 34-godzinnych dyżurów. Nieznanego z imienia i nazwiska kierowcę autobusu, który w ciągu jednego roku przepracował ponad 3 tys. zabił rozległy wylew. Te, i wiele innych osób, których historie można poznać w internetowej bazie "Karoshi Hotline", umarły na karoshi. W wolnym tłumaczeniu to śmierć z przepracowania. Karoshi, karo-jisatsu Według Ronalda J. Burke, autora książki "Research companion to working time and work addiction", karoshi powoduje "zgon lub trwałą niezdolność do pracy, które spowodowane są chorobami układu krążenia, prowadzącymi do nadciśnienia, miażdżycy, ataków serca i wylewów krwi do mózgu". Chociaż, jak podają Katsuo Nishiyama i Jeffrey V. Johnson, autorzy opublikowanego w 1997 roku raportu " Karoshi-Death from overwork: Occupational health consequences of the Japanese production management", pierwszy przypadek zgonu spowodowanego przepracowaniem zanotowano w Japonii w 1969 roku (ofiarą był 29-letni mężczyzna, który zmarł na udar mózgu), dopiero w połowie lat 80. problem zaczęto traktować poważnie. Przemęczeni Japończycy nie umierają wyłącznie na zawał serca, bądź udar mózgu. Często sami odbierają sobie życie, co określa się fachowo mianem "karo-jisatsu", samobójstwem spowodowanym zaburzeniami psychicznymi powstałymi w wyniku przepracowania. Zrozumie tylko Japończyk Lumie Kurabayashi, autor studium "Current Status of Occupational Mental Health in Japan: A Comparison of the Administrative Guidelines Published in 2000 and 2006", próbując wyjaśnić przyczyny, dla których Japończycy zapracowują się na śmierć, przytoczył następującą historię: "Kilkanaście lat temu pewien Włoch zapytał mnie, dlaczego Japończycy godzą się na wykonywanie obowiązków po godzinach, skoro nie muszą obawiać się utraty posady. Już wtedy taki styl pracy był w Japonii normą, jednak ja miałem problem ze znalezieniem właściwej odpowiedzi. Wreszcie powiedziałem, że my, Japończycy, traktujemy pracę niemal jak rodzinę. Rodzinie pomaga się w potrzebie, poświęca się jej swój czas, podobnie pracownicy - chętnie zostają po godzinach, by pomóc, wykonując "nadobowiązkowe obowiązki". Powiedziałem tak, chociaż nie miałem wcale pewności, że moje wyjaśnienie zrozumie ktokolwiek spoza Japonii". Przerażająca statystyka Temat nadgodzin japońskich pracowników został poruszony w artykule "Japanese employees are working themselves to death" opublikowanym w piśmie "The Economist". Wynika z niego, że japońskie firmy bardzo często traktują nadgodziny jak wolontariat (niepłatny, obowiązkowy). Choć oficjalne dane nie obejmują nadgodzin (według nich Japończycy pracują 1 780 godzin rocznie, czyli o 20 mniej niż Amerykanie) dziennikarze "The Economist" wyliczyli, że "jeden na trzech mężczyzn w wieku 30-40 lat pracuje ponad 60 godzin tygodniowo" i dotarli do danych sugerujących, że połowa wspomnianych mężczyzn nie otrzymuje za nadgodziny wynagrodzenia. Cytowane dane potwierdza Lumie Kurabayashi, który twierdzi, że "w Japonii ok. 30 proc. wszystkich zatrudnionych pracuje więcej niż 50 godzin w tygodniu". Bardzo cenne wnioski Karoshi i karo-jisatsu są już oficjalnie uznawanymi przyczynami zgonów. Specjaliści twierdzą, że prawdziwe statystyki dotyczące liczby wniosków dotyczących uznania zgonu pracownika za przypadek karoshi są tajne (do wiadomości publicznej mają być podawane zaniżone liczby), wiadomo jednak, ile procent wniosków rozpatrywanych jest pozytywnie. W 1988 roku zaledwie 4 proc. zgonów uznawano za karoshi, w 2005 roku - już ponad 40 proc. wniosków rozpatrywano pozytywnie. Dla rodziny zmarłego status "karoshi" jest bardzo ważny. Po pierwsze śmierć z przepracowania nadal uznawana jest za zaszczyt, po drugie, zapewne ważniejsze, wiąże się z korzyściami finansowymi. We wspomnianym artykule z "The Economist" oszacowano, że bliscy zmarłego mogą liczyć na rekompensatę w wysokości ok. 20 tys. dolarów (wypłacaną przez państwo) lub miliona dolarów (wypłacaną przez firmę, która zatrudniała zmarłego). Jeżeli śmierć nie zostanie zakwalifikowana jako karoshi - rodzina nie otrzymuje nic. Dlatego w Japonii działa kilka stowarzyszeń zrzeszających rodziny ofiar karoshi i osoby starające się o taki status. Enigmatyczne normy Haruka Nakashima, wdowa po Tomio Nakashimie, zdołała udowodnić, że śmierć jej męża była ściśle związana z pracą. Tomio, 48-letni pracownik restauracji, pracował w systemie zmianowym. Zmianę zaczynającą się o 7 rano kończył o godzinie 16... następnego dnia. W ten sposób udało mu się zgromadzić ponad 130 nieopłaconych nadgodzin. Nakashima zmarł na udar mózgu, a jego żonie udało się wywalczyć nie tylko odszkodowanie, ale także obietnicę poprawy warunków pracy dla innych pracowników. Co prawda owa poprawa warunków ograniczyła się jedynie do lakonicznego oświadczenia, że "wszyscy pracownicy, którzy przez ponad dwa miesiące przepracowują więcej nadgodzin, niż jest przyjęte, muszą zgłosić się do lekarza zakładowego". Rzecznik restauracji zapomniał jednak o jednym. Sprecyzowaniu, ile wynosi przyjęta w sieci "norma nadgodzin". (Historia wdowy Nakashima, która założyła fundację zajmującą się pomocą rodzinom ofiar karoshi, opisana została w artykule "Recession Puts More Pressure on Japan's Workers" opublikowanym w piśmie "Business Week"). Bezpłatne nadgodziny obowiązkowe Mimo, że liczba karoshi i samobójstw spowodowanych przepracowaniem stale rośnie, nie zawsze sądy stają po stronie wykorzystywanych pracowników. Tak stało się w przypadku 30-letniego Kenichi Uchino, który zmarł w 2002 roku. W ciągu 6 miesięcy poprzedzających zgon Kenichi pracował 320 godzin w miesiącu. Jego żona, Hiroko, podczas rozprawy zacytowała jedne z ostatnich słów swojego męża, wypowiedziane na tydzień przed śmiercią: "Wiesz, najszczęśliwszy jestem, kiedy mogę spać". Mimo ponad 80 godzin, które Uchino przepracowywał co miesiąc, sąd uznał, że "nadgodziny były integralną częścią jego pracy" (w firmie samochodowej) i wniosek oddalił. Co roku 10 tysięcy We wspomnianym już artykule Ronalda Burke cytowane są jeszcze jedne ważne badania. Choć oficjalnych danych na temat liczby ofiar przepracowania brak, na podstawie liczby wniosków i raportów Ministerstwa Pracy można przypuszczać, że co roku na choroby serca i naczyń krwionośnych spowodowane przepracowaniem umiera ok. 10 tys. Japończyków. W 2004 roku do sądów wpłynęło 816 wniosków dotyczących nadania statusu karoshi (śmierć z powody ataku serca, wylewu), z czego pozytywnie rozpatrzono 294. W tym samym czasie o status karo-jisatsu (samobójstwa spowodowane przepracowaniem) ubiegało się 524 osób. Uznano zasadność 130. Śmierć w popkulturze Choć termin "karoshi" jest już rozpoznawany w wielu zachodnich krajach, samo zjawisko nie doczekało się nadal dostatecznej liczby badań i rządowych programów zapobiegających nagłym zgonom japońskich pracowników. Z tego powodu niejaki Jesse Venbrux stworzył platformową grę komputerową (w tej chwili dostępną także na telefony komórkowe), której głównym bohaterem jest ambitny sprzedawca, a głównym celem gracza - pozbawienie sprzedawcy życia (jak najszybsze i wielokrotne). Twórca kontrowersyjnej gry (która zebrała doskonałe recenzje m.in. w pismach "Edge" i "Wired" ) tłumaczył, że jego celem było zwrócenie uwagi na problem karoshi. Zobacz trailer gry: Zagraj w karoshi - uśmierć przepracowanego sprzedawcę Katarzyna Pruszkowska Podczas pisania artykułu korzystałam z anglojęzycznych źródeł wymienionych w tekście.