Katarzyna Pruszkowska: Uzależniamy się od alkoholu, narkotyków... Rajmund Janowski, psycholog, specjalista psychoterapii uzależnień z Krakowskiego Centrum Terapii Uzależnień: - ...i wielu innych substancji. O alkoholu i narkotykach słyszymy najczęściej, bo głośno o programach przeciwdziałania, bo są na nie pieniądze. Poza tym alkohol to narkotyk dopuszczony przez prawo, legalny. Narkotyki oczywiście mniej. Ale mamy jeszcze np. hazard - wcale nie jest taki nowy, bo w zasadzie nie wiadomo, czy hazard nie jest starszy od alkoholizmu. Od czego jeszcze można się uzależnić? - Od sieci, od gier komputerowych, nieustannego sprawdzania portali typu Facebook, od pornografii komputerowej, od komórki - są ludzie, którzy ją sprawdzają co parę chwil i nie są w stanie długo wytrzymać bez napisania esemesa. Jest zakupoholizm, seksoholizm, pracoholizm, zaburzenia odżywiania - naprawdę trudno wymienić wszystko, od czego można się uzależnić. - Można powiedzieć, że uzależnia wszystko to, co sprawia natychmiastową przyjemność. Sensem uzależnienia jest przymus przynoszenie sobie ulgi, radzenia z napięciem emocjonalnym, szukania rozluźnienia. Spotkałam się z opiniami, że zakupoholizm to fanaberia, nie nałóg. Każdy musi od czasu do czasu wyjść na zakupy... - Właśnie: od czasu do czasu. Zakupoholizm jest uzależnieniem. O tym, że istnieje, nie trzeba nikogo przekonywać. Proszę wejść do pierwszej lepszej galerii handlowej i zobaczyć, ilu jest tam ludzi, którzy potrafią spędzać w niej cały swój wolny czas - tam się spotykają, jedzą, a przede wszystkim - kupują. - Oczywiście, możliwości finansowe Polaków nie są duże, ale możemy wydawać, więc wydajemy. Zresztą, jeżeli zakupoholik nie ma pieniędzy, to weźmie kredyt albo pożyczy od znajomych. I kupuje co popadnie... - Nie do końca. Zazwyczaj nie chodzi o to, by kupować wszystko, co wpadnie w oko. Mogą to być konkretne rzeczy, np. buty. Ktoś może mieć w domu 200 par, ale z zakupów wróci z 201. Nieważne, że inne nie są jeszcze rozpakowane, że tej nowej pary prawdopodobnie nie włoży. - Najważniejsza jest obsesyjna potrzeba nabywania nowych rzeczy i utrata kontroli w kupowaniu. Największe emocje budzi poszukiwanie, kupowanie oraz stan zaspokojenia - zaraz po nabyciu towaru. W domu emocje stygną, buty czy inne towary lądują wśród innych "zdobyczy", pojawiają się wyrzuty sumienia. To prawda, że kobiety częściej uzależniają się od zakupów? - To, że na zakupoholizm cierpią wyłącznie kobiety, jest mitem. Mężczyźni też się uzależniają, ale bywa, że kupują inaczej. Proszę pomyśleć o tych wszystkich mężczyznach, którzy nieustannie ulepszają samochody - kupują nowe części, wymieniają sprzęt nawet wtedy, kiedy stary jeszcze działa. Spędzają całe dnie w garażu, zaniedbując rodzinę, swoje domowe i zawodowe obowiązki. - To także jest zakupoholizm. Podobnie jak np. zamiłowanie do gadżetów - jeżeli mężczyzna wydaje krocie na najnowsze komórki czy tablety, a potem pozbywa się ich tylko dlatego, że pojawiły się nowsze modele - to również może przerodzić się w nałóg. W takim razie przekonanie, że na seksoholizm cierpią w większości mężczyźni, również jest mitem? - Seksoholicy to osoby, które mają obsesyjną, wymykającą się kontroli potrzebę nawiązywania chwilowych kontaktów, prowokowania ludzi, balansowania na cienkiej granicy flirtu czy podrywu, nadając seksualny charakter różnym międzyludzkim zdarzeniom. - To mit, że seksoholizm dotyka wyłącznie mężczyzn. To jest problem obu płci. Może być tak, że niektórzy faceci czują się w łóżku "słabsza płcią" - podlegają presji, czują, że koniecznie muszą zaspokoić swoją partnerkę. Więc mogą leczyć swoje kompleksy "zaliczając" kolejne kobiety, udowadniając sobie, że są macho. Przynosi to im oraz ich bliskim coraz więcej zniszczeń, ale trudno to zmienić. - To nie znaczy, że nie ma kobiet, które bez przymusu seksualnego zaspokojenia nie mogą funkcjonować. Są takie kobiety. Jedne nieustannie uwodzą i prowokują, ale nie przekraczają pewnych granic. Inne spotykają się z mężczyznami na jednorazowy seks, rozładowują napięcie i nigdy więcej się ponownie z nimi nie spotkają. Uczucie wzrastającego nienasycenia może popychać do coraz bardziej ryzykownych zachowań w tej sferze, lecz mimo to są one kontynuowane, rujnując życie. - Proszę zauważyć, że wiele mówi się o alkoholizmie, zakupoholizmie, seksoholizmie. Ale o nikotynizmie - nie. Ten temat się pomija. A przecież nikotyna niczym nie różni się od narkotyków, jest bardziej aktywna biologicznie od alkoholu, więc osoba uzależniona jest trudniejsza do wyprowadzenia, bo zespół odstawienia przebiega u niej niejednokrotnie bardziej dramatycznie. Mówi się, że Unia planuje wprowadzić obostrzenia w stosunku do sprzedawców papierosów... - Unia chce zakazać sprzedawania papierosów slim i mentolowych, podnieść ceny, zmienić design opakowań na mniej kolorowy - sprawić, żeby palenie nie było tak atrakcyjne. Bo jest taki stereotyp, że palenie jest eleganckie. Widać to zwłaszcza na filmach, gdzie sceny palenia bywają bardzo zmysłowe - ktoś otwiera paczkę, powoli wyjmuje papierosa, jest zbliżenie na usta, na zapalonego papierosa, na pierwszy głęboki wdech. Często też papierosowi towarzyszy kieliszek dobrego alkoholu. - Tymczasem palenie nie jest atrakcyjne. Pani jest kobietą - na pewno umie pani wskazać te koleżanki, które palą nałogowo. Palenie widać: cera palacza staje się szara, zęby i paznokcie żółte, dłonie i włosy przesiąkają zapachem papierosa. Ale ludzie palą, palenie nadal wydaje się atrakcyjne. Na nałogach pięknie się zarabia - ta branża ma wielu stałych klientów, którzy pozostaną jej wierni aż do swojej degeneracji lub śmierci. Mówi się, że jeżeli ktoś miał ojca alkoholika, to ma spore szanse, że powtórzy los ojca. Czy ludzie, których rodzice byli uzależnieni, muszą się uzależnić? - To kolejny już mit, a ludzie, którzy znajdą się w takiej "grupie ryzyka", są przerażeni. Ktoś zwraca się do terapeuty o pomoc, bo jego ojciec był alkoholikiem, więc i on musi zacząć pić. Oczywiście, faktem jest, że osoby wychowujące się w domu, w którym był problem alkoholowy, są bardziej narażone na uzależnienie. Ale to mniej wynika z biologii, z genów - bardziej z zaniedbania, braku miłości, opieki akceptacji w domu. - Alkohol jest ważniejszy niż rodzina, więc dzieci nie mają poczucia bezpieczeństwa, mogą mieć zamęt w normach i wartościach. Takie dzieci, nastolatki, a potem ludzie dorośli mogą czuć się gorzej w społeczeństwie - uważają, że są gorsi, że "odstają". Sięgają więc po używki, żeby poczuć się lepiej, żeby rozładować napięcie, które towarzyszy im na co dzień. A czy istnieją badania, które pokazują, kto ma największe szanse na popadnięcie w nałóg? - Można próbować stworzyć jakąś klasyfikację, pytanie tylko - po co? To stwarza potężne niebezpieczeństwo - niektórzy poczują się zagrożeni, inni zwolnieni z odpowiedzialności. Jedni będą żyć w przekonaniu, że ich los jest przesądzony, inni - że mogą robić, co chcą. Nie tylko ludzie wywodzący się z patologicznych rodzin, socjopaci) się uzależniają. Tak zwani "porządni ludzie" też. To, że ktoś ma dobra pracę, a upija się w domu, nie wszczyna burd, nie prosi o pieniądze nie znaczy, że jest w lepszej sytuacji niż ktoś, kto nie ma pracy i całe dnie spędza pod budką z piwem. - Na terapię trafiają kobiety i mężczyźni, ludzie starzy i młodzi. Są osoby, które uzależniają się po przejściu na emeryturę, bo np. mają więcej czasu, i po 70-tce trafiają na terapię. Nie ma zabezpieczenia, a uzależnić można się od potencjalnie niegroźnych rzeczy. Np. ktoś może uwielbiać bieganie - to zdrowe, teraz modne. Ale jeżeli ktoś biega codziennie, nawet, jeśli jest chory, nawet, jeśli zaniedbuje przez to obowiązki - to już nie jest w porządku. Bieganie wyzwala potężne dawki endorfin, zwanych hormonami szczęścia, które wprowadzają człowieka w stan błogości. - Można powiedzieć, że osoby mniej zaradne, mniej samodzielne, takie, które gorzej radzą sobie ze stresem i są częściej sfrustrowani mogą uzależnić się szybciej. Myślę, że dobrze uświadomić sobie, że w uzależnieniach dobrze sprawdza się zasada "maksimum efektu, minimum wysiłku". Powiedział pan, że kobiety piją dziś równie często, jak mężczyźni. 20-lat temu sytuacja wyglądała chyba inaczej? Czy to zmiany ostatnich lat sprawiły, że kobiety częściej uzależniają się od alkoholu? - To uwarunkowania ściśle kulturowe. Kiedy zaczynałem zajmować się uzależnieniami, na początku lat 90-tych, w grupach dla uzależnieniach od alkoholu nie było kobiet. Dziś jedna trzecia to kobiety, a w niektórych grupach - połowa. To nie znaczy, że kobiety zaczęły nagle pić, ale że zaczęły szukać pomocy, przestały się wstydzić. Kobieta, przyznając się do picia, wstydzi się bardziej, niż mężczyzna. Proszę zwrócić uwagę na to, jak postrzega się pijanych mężczyzn: ludzie się śmieją - "o, idzie wesoły chłopak, strzelił sobie parę głębszych" i dopóki nie zachowa się ordynarnie, nikomu nie przeszkadza. A pijana kobieta? Natychmiast kojarzy się z kobietą lekkich obyczajów, ludzie oceniają ją: "zła żona, zła matka". - Kiedy pije mężczyzna, a kobieta szuka dla niego pomocy - na ogół znajduje wsparcie. Ale jeśli pomocy dla pijącej żony szuka mąż, słyszy: "co ty, chłopie, z babą sobie nie poradzisz? Nie dasz rady jej odciągnąć od butelki, wychować?". I ten mężczyzna czasem próbuje wychowywać - bijąc, wyzywając. Skoro uzależnić się może niemal każdy, niemal przez całe życie i niemal od wszystkiego - czy istnieje jakaś recepta na to, jak nie popaść w nałóg? - Jak się nie uzależnić? Swego czasu Amerykanie przeprowadzili badania nad tym, co może pomóc w zapobieganiu uzależnieniom. Okazało się, że całkiem oczywiste sprawy - na uzależnienie mniej podatni byli młodzi ludzie, którzy mieli dobre więzi z rodziną, szanowali zasady i wartości, regularnie chodzili do szkoły lub pracy i uczestniczyli w praktykach religijnych - nie w znaczeniu kościoła, ale ogólnie rozwoju duchowego. Takie proste, a jednak - bardzo trudne. - Ktoś, kto pracuje, rozumie, że nie zawsze za wykonaną pracę czeka nas natychmiastowa nagroda. Czasem nie czeka na nas wcale. Taka osoba wie, że nie zawsze musi być przyjemnie. Dziś to niemodne, ale dobra, zżyta i kochająca się rodzina również daje siłę, trzyma człowieka w "pionie". To jedna z największych sztuk - stworzyć szczęśliwą rodzinę. Ale jak to zrobić - tego nikt nie uczy.