Hameed Khalid Darweesh zalał się łzami, kiedy reporterzy "New York Daily News" spytali go, jak się czuje. Wcześniej spędził 19 godzin na lotnisku JFK w Nowym Jorku. Nikt nie przejął się tym, że Irakijczyk pracował wcześniej dla amerykańskiego rządu jako tłumacz. Że ryzykował życie pomagając amerykańskiej armii w ojczystym kraju. Zakuto go w kajdanki i kazano czekać. Jak na ironię - Darweesh otrzymał swoją wizę 20 stycznia. W dniu inauguracji Trumpa na prezydenta USA. Haider Sameer Abdulkhaleq Alshawi na lotnisku JFK spędził 22 godziny. Był jedną z pierwszych osób, które dotarły do USA po tym, jak Trump wydał dekret. Alshawi był w drodze do swojej rodziny. Żony i 7-letniego synka. I choć przez ostatnie 1,5 roku mieszkał w Sztokholmie w Szwecji, agent imigracyjny oznajmił mu na lotnisku, że "będzie musiał wracać do Iraku". 69-letni Oassim Rawi przyleciał do Ameryki, bo chciał odwiedzić swoje wnuki, które mieszkają w Los Angeles. Jego podróż skończyła się jednak w Katarze. Na lotnisku w Ad-Dausze zabroniono mu wsiąść do samolotu lecącego do USA. Nie pomogło tłumaczenie, że jego syn ma amerykańskie obywatelstwo, a podczas wojny w Iraku był korespondentem "Los Angeles Times". Laureat Oscara dotknięty dekretem Trumpa Dekret Trumpa nie patrzy ani na osiągnięcia, ani na zawartość portfela. Słynny irański reżyser Asghar Farhadi, laureat jednego Oscara i nominowany do nagrody ponownie w tym roku za film "The Salesman" (w polskich kinach będzie najprawdopodobniej wyświetlany pod nazwą "Klient") - nie będzie mógł dotrzeć na galę rozdania nagród. Wręczenie ma odbyć się 26 lutego, a obywatele Iraku mają zakaz wjazdu do kraju przez 90 dni od momentu ogłoszenia dekretu. Sam reżyser przyznał, że nie zamierza wybierać się do Stanów Zjednoczonych nawet jeśli, "jakimś cudem zostanie mu to umożliwione". Takim gestem chce wyrazić sprzeciw wobec polityki Trumpa. Seyed Soheil Saeedi Saravi to młody i zdolny naukowiec z Iranu, który miał w planach podróż do Bostonu, na Harvard. Saravi planował odbyć tam staż i zostać jednym z najlepszych chirurgów sercowo-naczyniowych w kraju. Teraz jego plany legły w gruzach. Podobne odczucia ma Shadi Heidarifar świeżo upieczona studentka filozofii Uniwersytetu w Nowym Jorku. Teraz nie jest jednak pewna, czy nadal może tak o sobie mówić. - Cała moja przyszłość została zniszczona zaledwie w sekundę - mówi w rozmowie z "The New York Times". Bulwersujące kulisy wprowadzenia zakazu Kto nie został objęty zakazem wjazdu do USA? - pytają zagraniczne media. Odpowiedź jest jedna: Ci, z którymi Trump robi interesy. Do krajów, w których dominującą religią jest islam należą także przecież Arabia Saudyjska, Egipt, Jordania, Katar, Kuwejt, czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Dlaczego one nie znalazły się na "czarnej liście" prezydenta USA? W Arabii Saudyjskiej miał swój udział w finansowaniu kilku korporacji, w Egipcie zarejestrował dwie firmy. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich całkiem niedawno nazwano luksusowe pole golfowe jego imieniem, na co - oczywiście - musiał wyrazić wcześniej zgodę. Od 40 lat nikt powiązany z krajami "z czarnej listy" Trumpa nie zorganizował, ani nie przeprowadził ataku terrorystycznego na amerykańskiej ziemi - to kolejna kwestia, na którą zwracają uwagę media. Druga strona tego medalu pokazuje za to zatrważające statystyki - 3 tysiące amerykańskich obywateli zginęło z rąk osób pochodzących z Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Egiptu i Turcji. Żaden z tych krajów nie został objęty dekretem.