Witold Waszczykowski zapytany o to, czy wokół Polski tworzy się "zły klimat" na świecie odparł: "My realizujemy interes państwa. Polacy, dając nam władzę, chcieli zmian. Dlatego zmieniamy ustrój państwa, walczymy z patologiami w sądownictwie". Czy wypada, żeby szef polskiej dyplomacji posługiwał się tak radykalnym określeniem jak "zmiana ustroju", który określony jest przez konstytucję? - Minister Waszczykowski wypowiedział słowa, których treść stanowić może delikt konstytucyjny. Sformułowanie "zmieniamy ustrój państwa" określa stan aktualnie zachodzący. Zatem jeśli władza zmienia ustrój, nie zmieniając przy tym Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 roku, musi siłą rzeczy wchodzić w sprzeczność z tą konstytucją - mówi w rozmowie z Interią doktor habilitowany Łukasz Młyńczyk, zastępca Dyrektora Instytutu Politologii Uniwersytetu Zielonogórskiego.Politolog podkreśla, że sam ustrój państwa może częściowo ewoluować, jednak zawsze w obrębie obowiązującej konstytucji. - Słowa wypowiedziane przez Ministra Spraw Zagranicznych Witolda Waszczykowskiego pozwalają odczytać motywacje polityczne, towarzyszące Prawu i Sprawiedliwości w proponowanych przez nich zmianach legislacyjnych. Bez wątpienia, jeśli którykolwiek dziennikarz chce usłyszeć coś więcej niż przekaz dnia, winien udać się z pytaniem właśnie do szefa polskiej dyplomacji, prawdopodobnie słynącego już z tego, że ujawnia więcej myśli niż życzyłby sobie tego prezes <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jaroslaw-kaczynski,gsbi,3" title="Jarosław Kaczyński" target="_blank">Jarosław Kaczyński</a> - dodaje politolog. Ekspert zaznacza jednak, że powinno się tę wypowiedź traktować "bardziej jako stanowisko członka partii rządzącej, która podjęła się projektu reformy polskiego sądownictwa, co zapowiedziała w kampanii wyborczej". Doktor Młyńczyk przypomina, ze jeśli dojdzie do zmian w polskich sądach, na barkach ministra Waszczykowskiego spocznie przedstawienie tych wydarzeń europejskiej opinii publicznej. Jak zmienić ustrój? Ponieważ ustrój Polski określony jest w konstytucji, jedyną legalną i demokratyczną drogą do jego zmiany jest zmiana ustawy zasadniczej. Projekt taki może zostać przedłożony przez 1/5 ustawowej liczby posłów, Senat lub Prezydenta Rzeczypospolitej. Aby został przyjęty Sejm musi go uchwalić 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-prawo-i-sprawiedliwosc,gsbi,39" title="Prawo i Sprawiedliwość" target="_blank">Prawo i Sprawiedliwość</a> dysponuje głosami 235 posłów. To za mało, aby dokonać zmian, ponieważ przy głosowaniu w tak ważnych sprawach zazwyczaj obowiązuje pełna mobilizacja wszystkich posłów. W takim przypadku większość kwalifikowana przy 460 osobach obecnych na sali to 307. Ustawa o zmianie konstytucji musi przejść także przez Senat - tam potrzebna jest większość bezwzględna. Takiego terminu używa się wówczas, gdy liczba głosów 'za' wnioskiem jest większa od sumy głosów 'przeciw' i wstrzymujących się. Konstytucja dodatkowo precyzyjnie określa ramy czasowe, jakie są potrzebne do należytego procedowania ustawy. Pierwsze czytanie może się odbyć dopiero po 30 dniach od przedstawienia projektu ustawy. Jeżeli przepisy mające ulec zmianie dotyczą rozdziału, w którym zawarte są zapisy dotyczące ustroju kraju, w tym zapis , że "ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej", uchwalenie ustawy może odbyć się dopiero po 60 dniach od pierwszego czytania. Ostatnim mechanizmem pozwalającym kontrolować zmianę ustroju poprzez zmianę konstytucji jest referendum - musi go jednak zażądać prezydent, Senat lub 1/5 posłów. Zmiana konstytucji zostaje przyjęta, jeżeli opowiedziała się za nią większość głosujących. "PiS zdecydował się na wymianę samochodu, ale zaczął od zmiany kół" - Do tej pory mamy do czynienia z projektami zmian ustaw zwykłych oraz głosami zapewniającymi nas, że są one zgodne z obowiązującą konstytucją. Obrazowo wygląda to tak, jakby PiS zdecydował się na wymianę samochodu, ale zaczął od zmiany kół - konstatuje doktor Młyńczyk. - Biorąc to pod uwagę można wyrażać wątpliwości co do formy oraz treści projektowanej reformy, niezależnie od tego, iż w zasadzie bardzo trudno byłoby znaleźć kogoś, kto uważałby zmiany w polskim sądownictwie za zbyteczne. Można odnieść wrażenie, że partia Jarosława Kaczyńskiego sama doprowadza do wzrostu spekulacji na temat scenariusza reform, ponieważ siłą rzeczy sprawdzeniu ulegnie zarzut, czy obecny <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-trybunal-konstytucyjny,gsbi,24" title="Trybunał Konstytucyjny" target="_blank">Trybunał Konstytucyjny</a> został przejęty czy naprawiony przez PiS, albowiem będzie prawdopodobnie zmuszony do zbadania zgodności z konstytucją wkrótce przyjętych ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym - mówi ekspert w komentarzu dla Interii. Nowa "transformacja ustrojowa"? - Projekt ustawy o Sądzie Najwyższym jest sprzeczny z konstytucją i łamie demokratyczny trójpodział władzy - mówił we wtorek rzecznik KRS sędzia Waldemar Żurek. Trójpodział władzy jest nieodłącznym elementem ustroju państwa zawartym w konstytucji. Jeśli dojdzie do zaniku tego podziału, dojdzie także do niekonstytucyjnej zmiany ustroju Polski. Zmiana ustroju państwa, to nic innego jak transformacja ustrojowa. Czy właśnie taki proces zachodzi w Polsce? - Niewątpliwie nośne hasło "dobra zmiana" może zawierać w sobie również bardzo daleko idące przeobrażenia porządku politycznego w państwie, otwartym jednak pozostaje pytanie czy było synonimem zmiany ustroju. Oczywiście samo sformułowanie "zmieniamy ustrój państwa" nie musi w żadnym stopniu oznaczać końca demokracji, co tak ochoczo podnoszą partie opozycyjne - wyjaśnia dr hab. Łukasz Młyńczyk. - Natomiast ten rodzaj umowy społecznej, na który powołują się politycy PiS nie był przynajmniej oficjalnie sygnowany projektem zmiany ustroju państwa. Trudno sobie wyobrazić głębszą transformację, w związku z czym naturalnym oczekiwaniem jest głęboka refleksja i debata dotycząca przyjętych kierunków - wyjaśnia ekspert z Uniwersytetu Zielonogórskiego. W opinii politologa "pomysły realizowane przez PiS ułożyć można w kontekst nowej transformacji ustrojowej". - Czy stanowić musi to zagrożenie dla Polski? Niekoniecznie - wyjaśnia ekspert. "Sytuację komplikuje słabość opozycji" Doktor Młyńczyk wskazuje, że największym problemem, który dotyczy obecnych wydarzeń w kraju, jest forma, jaką przybrały działania Prawa i Sprawiedliwości. - Wiele rozwiązań przyjętych jest na szybko, bez należytej powagi. Od Senatu RP, który miał być izbą refleksji, żąda się procedowania nad kluczowymi ustawami natychmiast po ich wpłynięciu, bez możliwości zapoznania się z materią, także przez środowiska, których to bezpośrednio dotyczy. Ustrój państwa stanowiący kręgosłup jego funkcjonowania wymaga poważnej debaty, partycypacji, której nie sposób wykluczyć słowami o "reprezentowaniu woli narodu" i "realizowaniu obietnic wyborczych" - mówi w rozmowie z Interią doktor Młyńczyk. - Istnieją także pewne zagrożenia. Prawo i Sprawiedliwość musi rozważyć kwestię, czy deprecjonowanie ludzi reprezentujących instytucje publiczne w Polsce nie będzie skutkować całkowitym brakiem szacunku i zaufania do nich, kiedy nastąpią już tam zmiany kadrowe. Czy wprowadzanie precedensu nie ośmieli kolejnych rządów do uchwalania ustaw, które będą sprzeczne z interesem obywateli, choć zapewnią realizację interesów państwa czy partii - dodaje. W opinii eksperta "los Polaków zależy od woli polityków, a jeśli politycy kwestionują jeden artykuł konstytucji, zasłaniając się innym, jesteśmy w stanie wyobrazić sobie stan kiedy ta kolejność zostanie zamieniona". - Sytuację komplikuje niestety słabość opozycji, koncentrującej się na narcystycznej potrzebie autopromocji, a to pozostawia całą rzeszę ludzi wyrażających wątpliwości bez jakiejkolwiek zinstytucjonalizowanej reprezentacji politycznej. Taka postawa rozzuchwala partię rządząca, mającą słuszne wrażenie, że nikt im w reformowaniu nie przeszkadza - podsumowuje zastępca Dyrektora Instytutu Politologii Uniwersytetu Zielonogórskiego w komentarzu dla Interii.