Prawd o danym kraju jest tyle, ilu odwiedzi go turystów. Bo każdy ma swoją. Nie bez powodu posługujemy się też określeniem "no, Ameryki to ty nie odkryłeś", mówiąc o kimś, kto z zacięciem odkrywcy zdradza nam już powszechnie znany fakt. Na temat Stanów Zjednoczonych powstało już mnóstwo książek, zwłaszcza tych, których autorami są Polacy. W moje ręce wpadła kolejna, a jej autor przekonuje, że jeszcze takiej nie było. "Dawno temu ukułem teorię, zgodnie z którą, miarą prawdziwie dobrego tekstu jest to, jak długo czytasz go w toalecie, gdy już wcale nie musisz tam siedzieć. Do końca akapitu? Rozdziału? Może w ogóle do ostatniego zdania?" - pisze autor "Stanów POPświadomosci". No cóż. Akurat książkę Ćwieka przeczytałabym do ostatniego zdania. Ale od początku, bo dzieje się w niej sporo. Jednym z najważniejszych założeń tego, co wyszło spod klawiatury autora, jest uniknięcie - często powtarzanego przez wszelkiej maści podróżników czy turystów - błędu. Jeśli jedziemy do jakiegoś miejsca, mając w głowie wachlarz różnego rodzaju wyobrażeń na jego temat, to w jaki sposób uda nam się tak naprawdę je poznać? Nie uda. "Pomyślcie sami, w ilu miejscach, które pamiętacie z dzieciństwa... nigdy nie byliście? Ile wspomnień, ile emocji wiąże się z ludźmi, których nie dość, że nie widzieliście na żywo, to jeszcze wiecie, że są tylko kreacją? Czy to nam kiedykolwiek przeszkadzało?" - pyta jednocześnie Ćwiek, a czytelnik przywołując na myśl wszystkie filmy i seriale, które dane mu było w życiu obejrzeć, przytakuje od razu. I właściwie w takie miejsca zabiera nas autor. To znaczy te, które naprawdę istnieją. "Witaj w filmie, pooglądaj sobie" Jakie można mieć wrażenia po pobycie w Stanach Zjednoczonych, przemieszczając się po nich głównie kamperem, którego małą przestrzeń musimy dzielić z innymi współpasażerami? Chyba całkiem dobre. Autor książki "Przez Stany POPświadomości", Jakub Ćwiek, umiejętnie wprowadza nas w świat popkultury - sprawnie kreowanej, podsycanej emocjami, a momentami po prostu zwyczajnej i ludzkiej. Czy hot dogi z Central Parku smakują równie dobrze co legendarna przekąską Twinkies? Czy może oba okażą się równie... ohydne? Gdzie tak naprawdę mieszka król horrorów Stephen King i gdzie jest jego biuro? Czy 5 dolarów za prysznic na stacji benzynowej to dużo, czy mało? Gdzie pracuje ojciec Lady Gagi? Czy nowojorska dzielnica Jamaica jest bezpieczna, czy nie? To rzeczy, których - jeśli umiecie czytać dokładnie - z pewnością się dowiecie. Swoją wiedzę na temat filmów i seriali wzbogacicie także o kilka ciekawych faktów, dotyczących produkcji, znanych chyba każdemu na świecie. Otóż okazuje się, że słynna scena z filmu "Rocky", w której spocony, walczący ze swoimi słabościami główny bohater, wbiega po schodach filadelfijskiego Muzeum Sztuki Współczesnej, mogła nigdy nie zostać nakręcona. Jak uprzejmie w swojej książce wyjaśnia Ćwiek, ktoś z ekipy filmowej "zapomniał uprzedzić, że to miejsce jest potrzebne, dni zdjęciowe kurczyły się w tempie zastraszającym, a tu nagle wyszło, że... się nie da. Że miejsce zajęte, że jakieś uroczystości i w ogóle dramat. I gdy wszystko już miało się wysypać, kto poszedł i załatwił? Właśnie Lloyd Kaufman!". Postać Lloyda Kaufmana jest zresztą w tej historii dość ważna, bo ekipa "Stanów POPświadomości" odwiedziła studio, w którym ma zaszczyt pracować ten kontrowersyjny producent i reżyser. Czytając książkę, wy też je macie okazję odwiedzić. Joey, Phoebe, Chandler, Monica, Rachel i Ross, czyli słynni serialowi "Przyjaciele" są mocno kojarzeni z Nowym Jorkiem, ale jeśli dotrzemy na ubocze Manhattanu i będziemy chcieli zajrzeć do mieszkań ulubieńców telewizji, mocno się rozczarujemy. Serial o grupie nowojorczyków niemal w całości nakręcono w studiu w Kalifornii - z prawdziwego Nowego Jorku wykorzystano tylko przebitki, w tym właśnie te na konkretny nowojorski budynek gdzieś na uboczu Manhattanu. Stojąc zresztą po tym budynkiem Ćwiek ma pewną refleksję, którą dla was sparafrazuję. Wyobraźcie sobie, że mieszkacie w budynku, w którym powstał serial i każdego dnia odwiedzają to miejsce setki osób, pukając do waszych drzwi, zadając dziwne pytania, a czasem po prostu obserwując. Chyba niezbyt dobrze, prawda? Czym jeszcze do swojej książki przyciąga nas Ćwiek? Poza emocjami, przemyśleniami czy ciekawostkami, warto na przykład poświęcić kilka minut na historię o kupowaniu... sukienki Elsy z Krainy Lodu dla jego córeczki.Choć jest to krótka anegdotka, ma w sobie wszystko. Nawet morał. Anegdotki wplatane przez autora do materiału, są cenną częścią tej książki, bo osadzają ją w szerszym kontekście. Pomagają zrozumieć sposób myślenia twórcy i zwracają uwagę na to, że nie należy pojechać gdzieś raz, żeby wszystko o tym miejscu wiedzieć, co jednocześnie nie przeszkadza w gromadzeniu i zdobywaniu wiedzy na ten temat po to, aby ją później wykorzystać. Kolejny plus książki? Ekipa. Mamy grupę ludzi, z których każdy dokłada cegiełkę do całej historii. Jest Jakub i tata Jakuba albo jak Jakub woli "Ojczenasz". Jest niezawodny Radziu, który opowie ci, jak smakuje batonik Twinkies lub legendarny slushie. Jest kreska_ uparta i rzeczowa i Lambert, który czasem narzeka. Jest kreatywny Patryk. Mamy też zaradnego Bartka i Agatę, która jak gwiazda, na kartach książki - pojawia się i znika. Ci bohaterowie zabiorą nas do Nowego Jorku, Atlantic City, Nowego Orleanu, Providence, do Filadelfii i "ciasnego" Bostonu, a także miejsc, które nieco więcej powiedzą fanatykom seriali i książek - czyli m.in. Bangoru i Senoi, która posłużyła za tło twórcom "The Walking Dead". Jestem wam jeszcze winna odpowiedź na postawione na początku pytanie. Oto ona: "Chodzi o to, że samo miejsce nie ma dla turysty takiego znaczenia jak historie, opowieści, jakimi to miejsce jest otoczone. To one są kluczem."Ma to sens. Prawda? Książka "Przez Stany POPświadomości" ukaże się 9 listopada 2016, będzie jednak dostępna na Targach Książki w Krakowie (27-30 października 2016) na stoisku wydawnictwa SQN.