Jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez GfK, gdyby wybory parlamentarne odbyły się w lipcu, wzięłoby w nich udział 63 proc. dorosłych Polaków. Najwięcej głosów otrzymałoby Prawo i Sprawiedliwość z Solidarną Polską i Polską Razem (47 proc.) oraz Platforma Obywatelska (30 proc.). PiS przebija szklany sufit Według eksperta, PiS przebiło szklany sufit ze względu na to, że wyborcy niezadowoleni z rządów PO-PSL najpierw wspierali Pawła Kukiza, a następnie zaczęli przenosić swoje głosy na Prawo i Sprawiedliwość. - Największe zmiany jakie zachodzą obecnie, to rozpad poparcia dla Pawła Kukiza - wyjaśnia dr hab. Maliszewski. - Na tym zyskuje przede wszystkim PiS, ale też PO, w proporcji około 2 do 1 - dodaje. - Jesteśmy na kilka miesięcy przed wyborami, więc musimy pamiętać, że jest to wynik sondażu, a nie właściwego głosowania. Jednak sytuacja Prawa i Sprawiedliwości jest bardzo korzystna. Bo jeśli Ruch Kukiza nie rozpadnie się do końca, to wówczas PiS ma koalicjanta. Co więcej Prawo i Sprawiedliwość wspólnie z Kukizem mogą zmienić konstytucję. Jeżeli przeliczyć ten sondaż GfK na mandaty to okazuje się, że wspólnie mają 307 głosów, jest to większość, której potrzebują - wyjaśnia ekspert ds. marketingu politycznego. Jak zaznacza dr hab. Maliszewski, należy pamiętać o tym, że sondaż jest tylko odzwierciedleniem obecnego stanu rzeczy. Niezadowolenie w społeczeństwie jest jednak tak ogromne, że sondaż ten może znaleźć swoje odzwierciedlenie w wynikach wyborów, które odbędą się jesienią. - Jest sporo osób, które chcą głosować na PiS tylko dlatego, aby zagłosować przeciwko Platformie - zauważa ekspert zajmujący się zachowaniami politycznymi. - Stratedzy PiS znaleźli bardzo dobre rozwiązanie, które temu służy. Beata Szydło to powód do tego, aby uruchomić przepływ wyborców. PiS przez lata przegrywało, choć Polacy mieli poczucie, że jest czas kryzysu. Nie chcieli jednak głosować na Jarosława Kaczyńskiego. Teraz twarzą partii jest Szydło, a przepływ się uruchomił - wyjaśnia doktor habilitowany. Platforma zatrzymała spadek - Jeśli chodzi o Platformę to ona zyskuje, choć jeśli popatrzymy na inne badania, na przykład wizerunkowe, to widać pewną poprawę. Jest to efekt tej kampanii wizerunkowej i resetu związanego z odsunięciem osób związanych z aferami, np. z aferą podsłuchową. Pozytywny skutek polega na tym, że Platformie udało się zatrzymać spadki - wyjaśnia Maliszewski. Ekspert zaznacza, że jeśli PO pójdzie w lewą stronę, to może spróbować odebrać elektorat centrolewicy. To jednak nie da jej możliwości wygrania wyborów, ponieważ ten elektorat jest zbyt mały. - Jeżeli Platforma idzie w lewą stronę, to zostawia miejsce dla PiS w centrum. To centrum jest teraz kluczowe, aby wygrać wybory. Można powiedzieć, że to jest w pewnym sensie błąd premier Ewy Kopacz - mówi specjalista.- Być może jednak PO próbuje pogodzić się z wizją przegranej i próbuje zbudować zwartą formację. Platforma wcześniej musiała łączyć różne sprzeczności, ale skupiał ją silny lider, którym był Donald Tusk, Ewa Kopacz nie jest aż tak silnym liderem - wyjaśnia dr hab. Maliszewski. - Może PO odda władzę jesienią, ale wtedy PiS będzie musiało porozumieć się z Pawłem Kukizem, a jednak ich wizje są dość rozbieżne - dodaje.Według Maliszewskiego może się powtórzyć scenariusz z 2005 i 2007 roku. Kiedy to PiS wygrało wcześniej wybory parlamentarne, jednak później musiało oddać władzę. - Wydarzenia jednak mogą jeszcze całkowicie zmienić bieg - zaznacza specjalista. - Sondaż może także być nieco zawyżony jeśli chodzi o PiS i niedoszacowany jeśli chodzi o PO. Wyborcy Platformy, czyli klasa średnia z dużych miast, częściej wyjeżdżają na wakacje. Natomiast wyborcy PiS, czyli starsze osoby z mniejszych miast, wyjeżdżają rzadziej - wyjaśnia dr hab. Norbert Maliszewski, zaznaczając, że sondaż był przeprowadzony metodą bezpośrednią.