Temat "Donald Tusk na prezydenta" ożył po wywiadzie, jakiego dla "Rzeczpospolitej" w tym tygodniu udzieliła Ewa Kopacz. W rozmowie z gazetą była premier zapytana o przyszłość Tuska w polskiej polityce odparła, że mógłby "być wspólnym kandydatem opozycji w wyborach prezydenckich". - Lepszego kandydata zjednoczona opozycja nie znajdzie. Ale najpierw sam Donald Tusk musiałby wyrazić zgodę - przyznała. Nie była to pierwsza polityczna wypowiedź utrzymana w takim tonie. Już w 2015 roku mówił o tym Grzegorz Schetyna, a za nim wiernie powtarzali to hasło inni politycy PO. Małgorzata Kidawa-Błońska bez oporów powiedziała, że jeśli Tusk zechce kandydować na prezydenta, Platforma Obywatelska "zrobi mu kampanię". Czy Donald Tusk faktycznie może okazać się dobrym narzędziem do skonsolidowania opozycji w Polsce nie tylko przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku, ale także, a może przede wszystkim, przed tymi parlamentarnymi, które odbędą się w 2019 roku?- Przez ponad 10 lat mieliśmy do czynienia z rywalizacją dwóch dużych partii politycznych, które od 2005 roku wymieniały się na pozycjach władzy i opozycji. Dzisiaj ten układ sił uległ rozproszeniu, ale tylko po stronie, którą kiedyś firmowała Platforma Obywatelska. Dodatkowo, pojawił się Kukiz’15, który również osłabia ten obóz. Dlatego konsolidacja opozycji, PO, N, lewicy może nie wystarczyć do wyborczego zwycięstwa nad PiS w 2019 roku - uważa dr Radosław Marzęcki, politolog i socjolog, adiunkt w Instytucie Politologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Według eksperta należy pamiętać jednak, że "PiS wciąż korzysta z rezerwy poparcia, jaką dysponuje po zwycięstwach z ubiegłego roku, a każda władza z biegiem czasu się "zużywa", jest jej trudniej dostarczać argumentów motywujących wyborców do powtórzenia swojego głosu. Opozycja zaś ma zawsze łatwiej, może krytykować, nie biorąc odpowiedzialności za słowa. W tym kontekście będzie się toczyć kampania wyborcza za 3 lata".- Donald Tusk z pewnością jest politykiem, który może zainicjować proces konsolidacji opozycji, ale w moim przekonaniu, nowy twór polityczny - jeśli w ogóle powstanie - będzie miał charakter bardzo sytuacyjny, będzie stworzony na potrzeby konkretnej wyborczej sytuacji, a spoiwem nie będzie wspólnota poglądów i wartości, ani nawet osoba lidera, lecz polityczna kalkulacja - uważa dr Marzęcki. Taki twór, w opinii politologa, będzie się musiał szybko zmierzyć z ryzykiem rozpadu, ponieważ "cechą charakterystyczną polskiego systemu partyjnego wciąż jest egoizm partyjny i egocentryzm przywódców". - Platforma Tuska była formacją - zresztą podobnie jak PiS Kaczyńskiego - w której hierarchia władzy jest bardzo jednoznacznie określona. Nowy projekt, o którym mówimy, musiałby być oparty raczej na kolegialnym przywództwie. Trudno sobie wyobrazić, aby Donald Tusk miał ochotę na rywalizację na tym poziomie. Jeśli nawet, to nie jako lider partyjny - podkreśla specjalista. Wróg numer jeden 1 grudnia 2016 roku miną dwa lata, od momentu objęcia przez Donalda Tuska funkcji szefa Rady Europejskiej. Jego kadencja zakończy się w czerwcu 2017 roku. Kolejna staje pod znakiem zapytania, zwłaszcza odkąd PiS przejął władzę w Polsce. Tusk potrzebuje bowiem poparcia partii rządzącej, aby móc na kolejne 2,5 roku szefować RE. Dziennikarz Daniel Broessler z "Suddeutsche Zeitung" słusznie zauważa, że "dla prawicowego rządu w Polsce były liberalno-konserwatywny premier jest czymś w rodzaju wroga państwowego numer jeden". Jednak z politycznego punktu widzenia, brak poparcia ze strony rządu PiS dla kandydatury Donalda Tuska na kolejną kadencję szefa Rady Europejskiej, może się wydać małostkowy. Dla samego Tuska los szykuje w Polsce co najmniej dwa scenariusze. "A bierzcie go do tej Rady. Wszędzie, byle nie tu" Pamiętacie te słowa? Tak na wieść o tym, że Donald Tusk wybiera się pełnić funkcję w Brukseli, zareagował prezes PiS Jarosław Kaczyński w 2014 roku. "Wszędzie, byle tylko nie tu" - to dość mocne stanowisko. Wypowiadane jednak nie przez człowieka, który obecnie rozdaje w Polsce karty, a przez kogoś, kto dopiero idzie po władzę i nie potrzebuje po drodze przeszkód. Taką przeszkodą niewątpliwie był Tusk. Teraz, kiedy rządzi PiS, marzeniem wielu polityków tej partii jest zobaczyć szefa Rady Europejskiej "za kratkami". W Polsce. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski w rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu ZET mówił na przykład, że jest zwolennikiem "rzetelności, prawdy i rozliczenia". Dodając jednocześnie, że zadowoliłby się karą bezwzględnego i ciężkiego więzienia dla Tuska. Może jednak zdarzyć się tak, że zgodnie z myślą prezesa PiS z 2014 roku, z Polski popłynie zgodny i silny głos poparcia dla Polaka na stanowisku szefa RE. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość takiego poparcia udzieli, Tusk zakończy swoją kadencję końcem 2019 roku. Na 2020 rok planowane są wybory prezydenckie. Na tę kwestię zwrócił także uwagę obecny lider PO, Grzegorz Schetyna: "Że będzie świetnym prezydentem Polski w przyszłości - w to wierzę. Natomiast to kwestia dobrej koincydencji czasowej". Prawdą jednak jest, że w interesie Grzegorza Schetyny leży to, aby Donald Tusk został prezydentem Polski lub po prostu został w Brukseli. Nie jest tajemnicą, że panowie za sobą nie przepadają. Tusk, stojąc na czele PO, mocno ograniczył rolę Grzegorza Schetyny w ugrupowaniu. Natomiast Schetyna, od razu po wyjeździe Tuska z Polski, zaczął tę pozycję odzyskiwać. Co, jak wiemy, zakończyło się sukcesem. Bo to teraz on stoi na czele partii, którą Tusk zostawiał pod rządami Ewy Kopacz w 2014 roku. I na tym czele będzie chciał pozostać. Donald Tusk kontra Andrzej Duda Jak ekspert ocenia szanse Donalda Tuska na zostanie prezydentem? - Nawiązując do amerykańskiego kontekstu często mówi się, że jeśli prezydent w pierwszej kadencji nie popełnił poważniejszych gaf, to jego szanse na powtórny wybór są o wiele większe niż szanse jego konkurentów. Wydaje się, że w Polsce ta zasada nie działa - zaznacza doktor Marzęcki. - Wybory prezydenckie w 2015 roku pokazały, że wszystko jest możliwe. Wcześniejsze wyniki sondażowe wcale nie muszą przełożyć się na rzeczywistość. Najważniejsze są osobiste umiejętności i kompetencje kandydata oraz skutecznie zaprojektowana i zrealizowana kampania wyborcza. Na jednym, jak i drugim polu Tusk ma szansę, by skutecznie zbudować przewagę nad kandydatem PiS, którym najpewniej będzie urzędujący prezydent Andrzej Duda. Gdyby obaj znaleźli się w drugiej turze wyborów, mielibyśmy powtórkę z historii, gdzie główna oś sporu dzieli scenę polityczną na dwa bloki. Jak już wspomniałem, Tusk ma doświadczenie w wygrywaniu tego rodzaju rywalizacji - podkreśla doktor Radosław Marzęcki w komentarzu dla Interii. W PiS póki co panuje raczej spokojny nastrój. W rozmowie z portalem wpolityce.pl Jacek Sasin (PiS) wyznał, że taka kandydatura da jego partii "większe szanse na wygraną". - Mniej bym się przejmował tym, kto będzie kandydatem opozycji w wyborach prezydenckich, a bardziej tym, czy będziemy w stanie pokazać Polakom, że nasi kandydaci, nasz prezydent, nasz rząd, nasi posłowie są ludźmi godnymi reprezentować ich dłużej niż jedną kadencję - dodał. Co na to wszystko sam Donald Tusk? Podczas zeszłotygodniowej, krótkiej wizyty w Polsce, na pytanie o wszystkie spekulacje, oparł, że to "jeszcze cała epoka przed nami".