11 maja 2011 roku w Stambule "Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej" została otwarta do podpisu dla wszystkich państw sprzeciwiających się nadużyciom. Polska ratyfikowała ją w kwietniu 2015 roku. - Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której Polska mogłaby nie ratyfikować tej konwencji. To byłaby hańba międzynarodowa - mówił ówczesny prezydent Polski Bronisław Komorowski podczas składania podpisu. Nie wszyscy podzielają to zdanie. Kontrowersje Konserwatyści w krajach Unii Europejskiej bili na alarm. Ich emocje wzbudzał między innymi art. 12 dokumentu Rady Europy, w którym określono działania niezbędne "do promowania zmian, wzorców społecznych i kulturowych, dotyczących zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk, opartych na idei niższości kobiet, na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn". W opinii krytyków konwencji takie zapisy zagrażają "tradycyjnym wartościom rodzinnym". Mówi się też o politycznej poprawności i seksizmie wymierzonym w mężczyzn. Prawo i Sprawiedliwość uważa z kolei, że konwencja jest oparta na kontrowersyjnej ideologii. Taką opinię wyraził senator Jan Maria Jackowski, który komentował, że: "prezydent otwiera Polskę na neomarksistowską ideologię gender". W związku z tym nikt nie był zdziwiony, kiedy w ubiegłym roku do mediów przedostały się informacje, że Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje nad wypowiedzeniem dokumentu. Ostatecznie spekulacje w tej sprawie uciął pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania. - Dokument pozostał bez rozpatrzenia i nie jest procedowany - podkreślał Adam Lipiński, dając do zrozumienia, że inicjatywa była, ale rząd jej nie podjął. Polska pozostaje więc w gronie państw, które ratyfikowały konwencję. - Dzięki temu, że ratyfikowały ją już 22 państwa, Konwencja ze Stambułu jest pierwszym międzynarodowym traktatem, który definiuje przemoc wobec kobiet jako formę dyskryminacji i opisuje ją jako zjawisko, na które kobiety są narażone z jednego prostego powodu, tylko dlatego, że są kobietami - wyjaśnia dla Interii Panos Kakaviatos, rzecznik Rady Europy. - To przemoc związana z płcią niszczy wartości rodzinne. Nie ma nic politycznie poprawnego w tym, że zdecydowana większość ofiar przemocy seksualnej to kobiety i dziewczęta - podkreśla. - Nasza konwencja powinna być priorytetem dla wszystkich, ponieważ przemoc wobec kobiet narusza podstawowe prawa człowieka - zaznacza z kolei Sekretarz Generalny Rada Europy Thorbjørn Jagland. Konwencję podpisały i ratyfikowały 22 państwa, w tym Polska. 21 krajów podpisało konwencję, jednak jej nie ratyfikowało, a 4 kraje ani nie podpisały konwencji, ani jej nie ratyfikowały. Przerażające dane Jak wynika z najnowszych danych Unii Europejskiej przemoc domowa zabija jedną kobietę co 12 minut. Jedna na dziesięć doświadczyła molestowania lub prześladowania w internecie. Jedna na trzy doświadczyła przemocy ze względu na płeć. 75 procent kobiet w gronie specjalistów lub menedżerów padło ofiarą molestowania seksualnego. Kobiety od 15. do 44. roku życia są bardziej narażone na gwałt i przemoc domową, niż na zachorowanie na raka, wypadki samochodowe, wojnę i malarię. I chociaż 96 procent Europejczyków zgadza się, że przemoc wobec kobiet jest nie do przyjęcia, kolejna ankieta UE wykazała, że ponad jedna czwarta wierzy, że gwałt może być uzasadniony w pewnych okolicznościach. To podkreśla zasadność podejmowanych działań. Wśród wymagań, jakie stawia konwencja znalazło się finansowanie centrów kryzysowych dla ofiar gwałtów, infolinii działających 24 godziny na dobę, schronisk dla ofiar przemocy domowej, a także opiekę i doradztwo dla ofiar nadużyć. W konwencji zawarte są także zapisy dotyczące edukacji w szkołach, kwestie surowego karania sprawców przemocy domowej i gwałtów. Polskie statystyki - choć nie są aż tak przerażające, jak te w skali europejskiej - również pozostawiają wiele do życzenia. Aż 19 procent Polek po 15. roku życia doświadczyło przemocy fizycznej lub na tle seksualnym. 32 procent padło ofiarą molestowania. Brexit - tak, przemoc - nie Jak podkreśla Kakaviatos, Rada Europy jest zadowolona z dobrych wiadomości płynących z Wielkiej Brytanii, która ustami Theresy May zadeklarowała dostosowanie brytyjskiego prawodawstwa tak, aby możliwe było przyjęcie konwencji. Działania w tej sprawie już cztery lata temu podjął David Cameron. Teraz ustawa zgłoszona przez dr Eilidh Whiteford przeszła stosunkiem głosów 138 do jednego, a jej głównym założeniem jest ratyfikowanie konwencji antyprzemocowej przez Anglię, Walię, Szkocję i Irlandię Północną. Następnie sprawie przyjrzy się Izba Lordów. W walkę z przemocą i nadużyciami zaangażowało się wiele organizacji pozarządowych, a list aktorki Emmy Watson skierowany do władz Wielkiej Brytanii, wzbudził ogromne emocje. "Żadna kobieta nie powinna mieć do czynienia z przemocą i nadużyciami, a mimo to zaskakująco wysoka liczba brytyjskich kobiet doświadczyła tego w swoim życiu. Pomimo znacznych postępów dokonywanych w ostatnich latach, przemoc wobec kobiet nadal istnieje w każdej społeczności w Wielkiej Brytanii. W Anglii i Walii około 1,2 miliona kobiet doświadczyło przemocy domowej tylko w ostatnim roku. Ten wskaźnik nie powinien być tak wysoki. Właściwie to w ogóle nie powinno się dziać" - pisała, apelując do parlamentarzystów o podjęcie działań. Działania poskutkowały, a Wielka Brytania - mimo że opowiedziała się za Brexitem - ostatecznie wybrała ścieżkę ratyfikacji europejskiej konwencji. Zobacz także: